czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział VI - Przyjaciele

Rozmowa w cztery oczy i poznajemy człowieka od innej strony…

Przez całą pierwszą lekcję zastanawiałam się jak opowiedzieć Dickowi tą całą sytuację, w której się znalazłam. Myślałam też o nowej dziewczynie. Kim ona była? Skąd się wzięła. Te pytania nie dawały mi spokoju, a więc zaraz po lekcji poprosiłam Tessę, aby dowiedziała się od starszych dziewczyn czegoś o tej nowej. Ta oczywiście była zachwycona tym, że może się wreszcie wtrącić w nieswoje sprawy. Kiedy Tess poszła, znalazłam Dicka i opowiedziałam mu całą historię z włamaniem do domu, człowiekiem, który chce nas zabić i dziwnym przedsięwzięciem moich rodziców. Z każdym słowem, które wypowiadałam robiło mi się lżej bo wiedziałam, że wreszcie nie jestem sama w tej groźnej sytuacji. Z drugiej strony, kiedy patrzałam na Dicka, wydawało mi się, że nie czuje on zmartwienia, a jedynie złość i chęć ukarania tego kto nam zagraża. Skąd w nim tyle nienawiści?

Kiedy wreszcie opowiedziałam mu wszystko, zadzwonił dzwonek na lekcję. Właśnie mieliśmy W-f. Na tej lekcji byliśmy łączeni ze starszymi od nas o rok nastolatkami. Miałam okazję porozmawiać z nieznajomą.

Kiedy weszłam do szatni dla dziewczyn, Tessa złapała mnie i zaciągnęła do ubikacji.

-Dowiedziałam się kilku rzeczy o tej nowej – powiedziała szeptem

-Tessa, nie musisz szeptać. Nikt nas tu nie usłyszy.

-Dobra, dobra. Niech ci będzie. A więc, ona nazywa się Rose Wilson. Jest córką milionera Slade’a Wilsona. Tydzień temu przeprowadzili się ze Star City.

-Dlaczego?

-Nikt nie wie. Może przez interesy.

-Dzięki Tessa. Bardzo mi pomogłaś.

-Wiem, to nic nowego – Tess zaśmiała się i wyszła z ubikacji. Ja też wyszłam i zaraz potem przebrałam się w mój strój na W-f. Założyłam białą bluzkę na ramiączkach i krótkie czarne spodenki. Weszłam na salę gimnastyczną. Większość dziewczyn ćwiczyło gimnastykę, a część gadała i robiła sobie zdjęcia. Łatwo więc było dostrzec siedzącą na ławce dziewczynę o białych włosach. Była ubrana w czarny podkoszulek i leginsy tego samego koloru. Niepewnie podeszłam do Rose i usiadłam obok niej.

-Cześć, jestem Angel – Rose nic nie odpowiedziała – Ty jesteś Rose?

-Ciekawe skąd to wiesz?! – powiedziała gniewnym tonem dziewczyna -  Twoja wścibska koleżaneczka ci powiedziała?!

-Co? Nie!

-Akurat! Może myśli, że jak zapyta się o mnie dziewczyn z klasy to żadna mi tego nie powie?! 

-Słuchaj Rose, przepraszam. Nie chciałam…

-Nie chciałaś co?! Przecież widzę że mi nie ufasz. Już, kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłaś, patrzałaś na mnie jak na jakiegoś przestępcę.

-Nie prawda! Prosiłam Tessę aby dowiedziała się czegoś o tobie bo chciałam się z tobą zaprzyjaźnić – skłamałam – Jak widzę to raczej nie wyjdzie.

-Raczej nie. Ja nie byłabym dobrą przyjaciółką.

-Skąd wiesz?

-Bo nigdy jej nie miałam! Zamiast przyjaciół, miałam trenerów, którzy dbali o to, bym umiała sama o siebie zadbać. Uczyli mnie gimnastyki, różnych sztuk walki i władania bronią, ale przez to nie mogłam mieć przyjaciół. Wiesz jak to jest, kiedy co noc słyszysz jakieś kłótnie, krzyki? Kiedy twoi najbliżsi ukrywają coś przed tobą? Wiesz jak to jest stracić coś, na czym najbardziej ci zależało? – W głosie Rose wyczułam ból. Bardzo dużo bólu. Zaczęło robić mi się jej żal. Teraz już nie widziałam w niej jakiejś demonicznej nastolatki, ale biedną i skrzywdzoną dziewczynę podobną do mnie.

-Wiem. Wiem jak to jest – Dziewczyna spojrzała na mnie ze łzami w oczach. – Co noc, kiedy kładę się spać, słyszę jak moi rodzice kłócą się o jakieś małoważne rzeczy. Ukrywają przede mną to co najważniejsze. Rany, oni nawet nie pamiętają o moich urodzinach.

-Przynajmniej masz obu rodziców.

-Tak, mam. Ale na wiele lat straciłam osobę, która znaczyła dla mnie najwięcej. Teraz ją odzyskałam i nareszcie cieszę się życiem. Może jeśli i ty znajdziesz przyjaciółkę, to zaczniesz cieszyć się życiem.

-Może masz rację – Rose uśmiechnęła się – Czy zostaniesz moją przyjaciółką?

-Oczywiście – Przytuliłam Rose, a ona odwzajemniła uścisk. Po chwili usłyszałyśmy jak dziewczyny siedzące dwie ławki za nami zaczęły się śmiać. Była to „elita” naszej szkoły. Sara - najgłupsza dziewczyna świata, Lily – mistrzyni ciętych ripost i ich królowa Emma – diabeł w łódzkiej postaci. Zawsze musi mieć wszystko najlepsze, zawsze musi mieć rację i zawsze ona musi wygrać. Cała trójca dziewczyn podeszła do naszej ławki. Sara miała długie blond włosy i zielone oczy. Lily za to miała ciemne brązowe oczy i włosy. Emma także była blondynką, ale miała niebieskie oczy.  Wszystkie były szczupłe i wysokie, ubrane w różowe podkoszulki i króciutkie czarne spodenki.

-Widzę, że nasz aniołek porażki znalazł sobie odpowiedniego kompana niedoli – powiedziała drwiąco Emma.

-Masz rację Emma – dodała Lily – te dwa szczury idealnie pasują do siebie, ale nie wiem jak dostały się do szkoły. Czy wszystkie kanały były już zajęte?

-No nie wiem, a czy wszystkie śmietniki były pełne? – odpowiedziała im Rose

-No proszę, nasza nowa dziewczynka ma cięty język – odezwała się Emma – Może pasowałoby go trochę skrócić?

-A może zaraz walne cię w tą twoją implantową buźkę?! – Jeszcze raz odgryzła jej Rose. Emma wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Podeszła bliżej do Rose, a ta wstała i spojrzała jej prosto w oczy.

-Mogę cię zniszczyć. Nie próbuj wchodzić mi w drogę bo gorzko tego pożałujesz. To ja tutaj jestem królową i rządze swymi poddanymi niczym pszczoła. Uważaj, bo mogę ukąsić.

Rose przez dłuższy czas nic nie odpowiadała. Kiedy Emma chciała od niej odejść uderzyła ją głową prosto w nos. Emma odsunęła się od nas o kilka kroków. Rose musiała uderzyć ją bardzo mocno bo z nosa zaczęła wypływać krew.

-Zobaczymy się w sądzie zd***o!

-Tylko podaj datę. Dopiszę sobie do kalendarza – Wtedy cała sala gimnastyczna zaczęła się śmiać. Emma i jej poddane wyszły z sali najprawdopodobniej do pielęgniarki albo dyrektorki. 

-Pewnie będę miała przerąbane – powiedziała smutno Rose.

-Nie martw się. Powiem, że Emma sama cię podpuszczała.

-Dzięki Angel.

-Nie ma sprawy. Od tego są przyjaciele – Rose uśmiechnęła się.

Po kilkunastu minutach zaczęłyśmy z powrotem przebierać się w nasze ubrania. Chwilę później zadzwonił dzwonek. Razem z Rose poszłam stawić czoło pani dyrektor. Na szczęście ni9e było aż tak źle. Nastolatka dostała tylko upomnienie. Założę się, że jej tata musiał zafundować coś szkole. Tak robili moi rodzice kiedy coś nabroiłam.

Przez resztę lekcji nie zdarzyło się nic niezwykłego. Emma pojechała do szpitala bo okazało się, że nos jest złamany. Emily, Tessa, Dick i Jake poznali Rose i zaprzyjaźnili się z nią. Tylko Dick był trochę dziwny. Kiedy usłyszał jej nazwisko zdziwił się i jednocześnie zdenerwował. Ten chłopak robił się coraz bardziej tajemniczy.

Kiedy zajęcia się skończyły Dick i Rose poczekali ze mną przed szkołą. Mój mowy ochroniarz się spóźniał. Przez jakieś piętnaście minut staliśmy jak ten słup soli i czekaliśmy. W końcu się zdenerwowałam. Nie miałam ochoty tak tu na niego czekać. Postanowiłam więc wrócić do domu z Rose i Dickiem.

Szliśmy przez wąskie uliczki między blokami w Gotham. Była dopiero szesnasta ale słońce schowało się za chmurami i zrobiło się prawie całkiem ciemno. W pewnym momencie Dick zatrzymał się i zaczął czegoś nasłuchiwać.

-O co chodzi? – zapytałam

-Ktoś nas obserwuje.

Po chwili z ciemności wyłonił się jakiś mężczyzna. Był wysoki i umięśniony. Miał na sobie czarno – szarą zbroję, a na głowie pomarańczowo – czarną maskę. Mężczyzna nie wykonywał żadnych ruchów, tak i my. Niespodziewanie napastnik wyciągnął z pokrowca katanę i podszedł w naszą stronę. Cofnęliśmy się o kilka kroków. Wtedy Dick ruszył na nieznajomego.

-Dick! – krzyknęłam z przerażeniem.

Richard jednak nie reagował. Próbował powalić napastnika, ale ten był od niego większy i silniejszy, a do tego miał broń. Dickowi udało się wyciągnąć jego drógą katanę, ale wtedy ten kopnął go w brzuch, a potem w twarz. Richard upuścił miecz stracił przytomność. Już chciałam chwycić broń kiedy Rose złapała za katanę i zaczęła walkę z napastnikiem. Była naprawdę dobra, ale on był lepszy. Odpierał jej ataki, a kiedy nadarzyła się okazja sam atakował. Wtedy mnie olśniło. Z tyłu spodni miałam broń odebraną wtedy temu złodziejowi. Wyciągnęłam pistolet i wymierzyłam go w napastnika. Kiedy ten złapał Rose za włosy i uderzył nią o ścianę, nacisnęłam na spust. Kula trafiła go nogę. Ten zawył z bólu. Nie spodziewał się, że mogę strzelić do niego z pistoletu. Wtedy spojrzał na mnie i powiedział:

-Tym razem ci się udało przeżyć. Następnym razem sprawię, że będziesz krwawić.

Napastnik schował katanę do pokrowca i odszedł. Szybko podbiegłam do Rose i Dicka. Dziewczyna była cała, ale Richard nadal nie odzyskiwał przytomności.

-Musimy go zanieść do szpitala – powiedziała Rose.

-Najbliższy jest dziesięć minut stąd na piechotę. Musimy zadzwonić po karetkę.

-Masz rację. Zostań z nim. Ja zadzwonię.

Rose odeszła zadzwonić, a ja zostałam z Dickiem. Pogładziłam go po głowie i pomodliłam się o to, by nic mu się nie stało. Obronił mnie. Oboje mnie obronili. Ale w końcu od tego są przyjaciele.