środa, 15 października 2014

Chwilowa przerwa

Witam
Od razu mówię, że przez chwilę mogę mieć problemy z pisaniem bloga. Choć mamy dopiero początek roku to mam już strasznie dużo roboty. Do całych prac domowych i uczenia się na kartkówki dochodzi mi projekt gimnazjalny. Zostałam też zastępcą przewodniczącego gimnazjum więc dochodzą dodatkowe obowiązki. No ale jak mówi moja mama - Jeżeli nie masz na nic czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie (nie wiem gdzie ona to usłyszała).
Tak więc postaram się pisać jak najczęściej, ale nie wiem czy się wyrobię.
Chcę jeszcze podziękować wszystkim, którzy czytają mojego bloga, a w szczególności Anguś A oraz Zuza Walkowska. Motywujecie mnie do pisania. Dziękuję wam bardzo.

Angel
 
Pozdrawiam ;-) 
***Niki***

poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział III - Jak go zapamiętałam


Najgorszy rodzaj samotności – Kiedy nie ma już nawet gdzie wracać

Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce akurat wschodziło więc zaczęłam oglądać różowe niebo. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w mój strój do walki. Czarny kostium bez ramiączek z fioletowymi akcentami, rękawiczki bez palców sięgające ramion tego samego koloru, buty sięgające kolan, pas i krótka peleryna z kapturem. Wyskoczyłam przez okno i wsiadłam na motocykl.  Liga twierdzi, że Slade zatrzymał się w ekskluzywnym apartamencie „Diament”. Jego pokój znajduje się na trzynastym piętrze. Tam właśnie muszę się dostać. Myślę, że wejście głównymi drzwiami będzie samobójstwem, więc muszę go zaskoczyć i wskoczyć przez okno. Zaraz obok „Diamentu” stoi restauracja, z której dachu mogłabym skoczyć prosto do apartamentu Wilsona.

Stoję na dachu i przygotowuję się do wypuszczenia linki i skoku. Wyciągam linkę z hakiem i zahaczam ją o dach apartamentowca. Biorę rozpęd i skaczę z budynku. Już po chwili wskakuję przez okno i od razu szykuję się do walki. Widzę Slade’a.  Jest wysoki i umięśniony. Ma krótkie siwe włosy i brodę oraz przepaskę na prawym oku. Jest ubrany w jego czarno brązową zbroję, a w rękach trzymał katany. Wyglądało jakby czekał na mnie.

-Zmieniłaś się Angel

-Na złe jak wszyscy sądzą.

-Mylą się.

-Ty się wcale nie zmieniłeś. – wyciągnęłam katanę z pokrowca – nadal jesteś tym samym jednookim dupkiem. – Slade zaśmiał się

-Gdybyś wtedy ze mną poszła, wszystko potoczyłoby się inaczej. Miałaś taki potencjał.

-Liga go wykorzystała. Nauczyli mnie wystarczająco dużo, bym mogła cię zabić.

-Więc na co czekasz? Zabij mnie.

Ścisnęłam mocniej katanę i ruszyłam na Deathstroke’a. Próbowałam odciąć mu głowę, ale zrobił szybki unik. Rozpoczęliśmy walkę na miecze. Powoli zaczynałam się męczyć. Nie dawałam jednak za wygraną. Kopnęłam Slade’a w brzuch, a następnie uderzyłam go w podbródek. Deathstroke cofnął się, ale już po chwili próbował kopnąć mnie w twarz. Zrobiłam szybki unik i podcięłam go. Widać było, że się starzeje. Ja natomiast miałam coraz więcej siły. Slade leżał, nie dał rady się podnieść. Uniosłam katanę nad Wilsona.

-To za moich rodziców!

Już miałam zabić Deathstroke’a kiedy ktoś rzucił się na mnie. Oboje upadliśmy na podłogę. Szybko jednak wstałam i przez chwilę spoglądałam na napastnika. Miał krótkie czarne włosy, był wysoki i szczupły. Miał na sobie czerwono – czarny kostium, pelerynę i maskę, a na jego piersi widniała litera R. Nowy Robin. Pytanie gdzie jest mamusia? Jak na zawołanie Batman wleciał przez okno i podszedł do Robina. Wiedziałam, że raczej ciężko mi będzie ich pokonać.

-Jak mnie znalazłeś Batmanie?

-Wiedziałem, że przyjechałaś do Gotham by zabić Slade’a. Zobaczyłem cię na nagraniu z kamery motelowej i czekałem na odpowiedni moment. Chyba jednak nie jesteś taka dobra.

-Chyba lubisz mnie denerwować, co? – Bruce jak zwykle nie pokazał ani grama emocji – Nowy pomocnik?

-Partner. – poprawił mnie Robin.

-Jasne. Wszyscy tak mówią. Teraz bardzo was przepraszam, ale mam tu kogoś do zabicia.

Batman i Robin ruszyli na mnie, ale przeskoczyłam nad nimi, złapałam katanę i rzuciłam się na Deathstroke’a. W ostatniej chwili mężczyzna złapał ostrze i uderzył mnie pięścią w brzuch. Upadłam na kolana a Wilson zdążył uciec. Batman ruszył za im, a Robin próbował mnie skuć.

-Batman jak zwykle każe odwalać Robinowi brudną robotę.

Chłopak zacisnął zęby, a ja wykorzystałam moment jego nieuwagi. Kopnęłam go w brzuch, a potem podcięłam. Skoczyłam na niego i przygniotłam do ziemi. Bez sensu się szamotał. Postanowiłam go zaskoczyć. Zbliżyłam się i pocałowałam go.

-Chyba nie jestem taka straszna co?

Nie czekałam na odpowiedź chłopaka. Uderzyłam go prosto w twarz, tak mocno, że stracił przytomność. Podeszłam do okna. Nie było śladu po Batmanie czy Deathstroke’u. Miałam zamiar pograć sobie trochę z Bruce’em.

Wróciłam do motelu, w którym się zatrzymałam. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Założyłam jednoczęściowy, biały kostium, bordową spódnicę i szal, moją ulubioną brązową kurtkę i buty do kolan. Potem znów wsiadłam na motocykl i pojechałam prosto do posiadłości Wayne’a.

Już po kilku minutach byłam na miejscu. Dom był taki sam jak ostatnio. Tak samo stary, ale i tak samo ładny. Jedynie drzewa przed posiadłością zaczęły gubić liście. Zapukałam do drzwi, które już po chwili otworzył Penyworth. Na mój widok otworzył szerzej usta.

-Witam panno Angel. Nie spodziewałem się pani. – weszłam do domu i usiadłam na kanapie.

-Czy Bruce już wrócił?

-Niestety, ale panicz Bruce wróci dopiero wieczorem. Czy mam mu coś przekazać?

-Tak. – wyciągnęłam zza pasa pistolet i wycelowałam go w Pennywortha – Poproś go ładnie, żeby zaraz tu przyjechał. I lepiej niech się pośpieszy.

Alfred powoli ruszył w kierunku stojącego zegara. Nacisnął coś na tarczy, a po chwili zamiast zegara pojawiła się winda. Oboje weszliśmy do środka i zjechaliśmy na dół. Już po chwili byłam w Bat jaskini.

Pennyworth nadał wiadomość Batmanowi i już po kilku minutach do jaskini wjechał Bat mobil. Z samochodu wyskoczył Batman, a zaraz za nim Robin. Ponownie wycelowałam broń w Alfreda.

-Zostaw go! – wykrzyknął zdenerwowany Robin.

-Spokojnie ptaszku. Nie chcę nic robić waszemu lokajowi. – schowałam pistolet i podeszłam do Robina – Chcę tylko pogadać.

-Nie mamy o czym. – odezwał się wreszcie Bruce

-Oczywiście, że mamy. Przez ciebie i twojego chłopca Deathstroke uciekł. Jesteście mi coś winni.

-Bardzo śmieszne. – powiedział z uśmiechem Robin – Chciałaś go zabić. Powinnaś teraz siedzieć w więzieniu.

-Wiesz co, jak na zwykłego ptaszka jesteś bardzo zabawny. – uśmiechnęłam się wrednie

-Dosyć tego!

-Robinie, nie! – krzyknął Batman, ale było już za późno.

Robin chciał mnie uderzyć, ale zrobiłam szybki unik, a potem uderzyłam go środkowym palcem dokładnie pomiędzy nosem, a czołem. Chłopak upadł na podłogę. Ubezwłasnowolniłam go. Bruce od razu do niego podbiegł.

-To było bardzo nierozsądne. Mogłaś go zabić.

-Wiedziałam co robię. – mężczyzna przywrócił Robinowi władzę w kończynach i pomógł mu wstać -  Pomóż mi to szybko się od was wyniosę.

-Czego chcesz?

-Deathstroke’a. Jestem prawie pewna, że wiesz gdzie on jest.

-Nie mam pojęcia. Zdołał uciec.

-Przekonamy się. – Minęłam Bruce’a i chłopaka. Ruszyłam w stronę windy i już po dwóch minutach byłam w drodze do motelu. Skoro Batman nie powie mi gdzie znajdę Deathstroke’a, sama go znajdę. Chyba, że moja stara znajoma mi pomoże. Ona na pewno wie gdzie on może być. Kierunek – Jump City.

czwartek, 2 października 2014

Rozdział II - Powrót


Trudno wraca się w miejsca, które zawsze będą się nam kojarzyć z konkretną osobą…

Gotham. Miasto, w którym zyskałam życie, ale utraciłam wszystko. Dom, rodzinę, przyjaciół. Teraz wygląda trochę inaczej. Liczne podpalenia i niszczycielskie wybryki nastolatków zrujnowały je doszczętnie. Muszę odwiedzić starą przyjaciółkę. Możliwe, że znajdę też u niej schronienie. Mam taką nadzieję, bo jest jesień, a nie przepadam za zimnymi nocami.

Weszłam na jej balkon. Drzwi były otwarte więc bezgłośnie weszłam do mieszkania. Zobaczyłam ją w kuchni.  Jej brązowe włosy były teraz jeszcze dłuższe, zawiązane w warkocz. Urosła i schudła, choć myślałam ,że chudsza już nie morze być. Stała przed zlewem i nalewała wody do wazonu. Podeszłam bliżej niej.

-Cześć Em – Emily podskoczyła i upuściła z rąk wazon, który roztrzaskał się na maleńkie kawałki. Dziewczyna odwróciła się i patrzała na mnie z niedowierzaniem.

-Angel – wyszeptała – To naprawdę ty?

-Aż tak się zmieniłam?

-Nie, tylko nie spodziewałam się, że jeszcze cię kiedyś zobaczę.

-Och, tylko mi nie mów, że nie tęskniłaś. Mnie tam cię brakowało.

-Co tu robisz? – Em zaczęła zamiatać szczątki wazonu. Obeszłam ją i usiadłam na blacie kuchennym.

-Przyjechałam odwiedzić przyjaciela. Muszę mu zrobić niespodziankę, więc nie mów nikomu, że tu jestem.

-Oczywiście. A co robisz u mnie?

-Potrzebuję noclegu, a wiesz dobrze jak nie lubię moteli.

-Chcesz się zatrzymać u mnie? Ja nie wiem co…

-…by na to powiedział Roy?

-Skąd wiesz? – Emily spoważniała

-Musiałam wiedzieć, że jesteś bezpieczna. A tak w ogóle, to długo zajmuje mu podróż ze Star City?

-Nie.

-No tak. Pewnie podróżuje przez promienie zeta.

-Dosyć Angel! Wiem, że Roy to Red Arrow. Nie musisz mi zdradzać jego tajemnic – dziewczyna wyrzuciła resztki wazonu i zaczęła iść w stronę drugiego pokoju.  Powoli ruszyłam za nią – Możesz spać na kanapie. Proszę cię tylko o jedno. Nie sprowadź to tego domu żadnych zbirów.

-Załatwione. A nawet jakby tu przyszli, to długo by nie pożyli.

Emily wyszła z pokoju. Chyba musiała odreagować całą tą sytuację. Podeszłam do okna. Było ciemno, ale Gotham świeciło światłami lamp i bilbordów. Zawsze podobał mi się taki widok i to akurat się nie zmieniło. Niestety w głębi duszy wierzyłam, że nigdy nie wrócę do tego miasta. W końcu wiąże się z nim tyle wspomnień. Dobrych, ale i złych i to przez te złe nie chciałam tu wracać.

Niespodziewanie usłyszałam jak ktoś toć mówi. Poszłam w stronę głosu i znalazłam rozmawiającą z kimś Emily. Kiedy tylko mnie zobaczyła od razu odłożyła słuchawkę.

-Z kim rozmawiałaś?!

-Z nikim.

-Nie kłam! Jeżeli wezwałaś policję to…

-Nie dzwoniłam na policję!

-To do kogo?! – złapałam Em za ramiona – Powiedz mi Emily.

-To już nie ważne. On i tak za chwilę tu będzie.

Usłyszałam trzaskanie szyby. Szybko pobiegłam do salonu i muszę przyznać doznałam lekkiego szoku. Stał tam. Wysoki i umięśniony mężczyzna o czarnych rozczochranych włosach i niebieskich oczach. Miał na sobie czarny kostium z niebieskim ptakiem na klatce piersiowej i czarną maskę.

-Nie spodziewałem się ciebie w Gotham – powiedział poważnym tonem

-Ja ciebie też. Sądziłam, że wyjechałeś do Bludhaven.

-Wróciłem, na jakiś czas.

-Na moje nieszczęście. Miałam nadzieję, że nie będziemy musieli się spotkać. To trochę dziwne, ale Gotham najbardziej kojarzy mi się z tobą.

- Mi na szczęście nie – zaśmiałam się - To nie musi się tak skończyć Angel. Nie musimy walczyć.

-Bez urazy Dick, ale owszem, musimy.

Wyciągnęłam przypięty do pasa pistolet i zaczęłam strzelać w Richarda. Ten robił szybkie uniki i schował się za kanapą. Kiedy skończyła mi się amunicja, wyskoczył i ruszył prosto na mnie. Próbował kopnąć mnie w twarz, ale zrobiłam szybki unik i spróbowałam uderzyć go w twarz. On niestety złapał mnie za rękę i próbował przewrócić przez ramię, ale w ostatniej chwili prawie udało mi się kopnąć go w jego lewą część twarzy. Dick puścił moją rękę i zrobił unik. Ja wykorzystałam sytuację i uderzyłam go w twarz z półobrotu. Richard upadł, ale już po chwili się podniósł. Nie byłam na siłach aby go pokonać. Dlatego wyskoczyłam przez okno i zaczęłam uciekać po dachu sąsiedniego budynku. Dick jednak się nie poddał i zaczął biec za mną. Musiałam go jakoś spowolnić. Wyciągnęłam z pasa nóż i rzuciłam prosto w nogę Richarda. Mężczyzna uklęknął i wyciągnął ostrze z nogi. Ja w tym czasie nadrobiłam sporo czasu. Dick zrezygnował. Puścił mnie. Tym razem miał szczęście, że rzuciłam tym nożem w jego nogę, a nie w serce. 

Schowałam się w jakimś starym, opuszczonym budynku. Było zimno, ale przez Emily straciłam ciepłe mieszkanie. Dlaczego po niego zadzwoniła? Chyba wiedziała, że nic jej nie zrobię. Nie ważne. Usiadłam na betonowej podłodze i zapięłam kurtkę, by było mi trochę cieplej. Spróbowałam usnąć. Niestety po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Nie mógł być to Dick. Nie znalazł by mnie tak szybko. Otworzyłam oczy i wycelowałam w nieznajomego pistolet. Wtedy spotkała mnie kolejna niespodzianka. Stała tam kobieta. Była bardzo szczupła i dość wysoka, a jej skóra prawie biała jak kreda. Miała krótkie, fioletowe włosy zasłaniające część jej twarzy i oczy tego samego koloru. Była ubrana w body bez ramiączek z golfem, buty za kolana, rękawiczki, które prawie dosięgały ramion i pelerynę  z kapturem. Wszystko ciemnofioletowe.

Schowałam broń i podeszłam do kobiety. Trochę się zmieniła od naszego ostatniego spotkania.

-Witaj Raven. Co u ciebie?

-Nie mamy czasu na pogaduszki.

-Co się stało?

-Dick cię szuka – Raven zaczęła chodzić wokół mnie i dokładnie oglądać.

-Co ty nie powiesz?

-To poważne Angel! Richard jest wściekły. Wie po co tu jesteś.

-Deathstroke to moja sprawa. Ani Dick, ani ty mnie nie powstrzymacie.

-Nie możesz go zabić.

-Zabijałam już wiele razy. Nie miałam nawet wyrzutów sumienia.

-Czy myślałaś kiedyś o konsekwencjach twoich czynów? Może zabiłaś ojca pięciorga dzieci, albo jedyną rodzinę starej babci.

-Wszyscy których zabijałam mieli wiele na sumieniu.

-Tak samo jak ty – Raven stała teraz na przeciwko mnie. Jej purpurowe oczy wpatrywały się prosto w moje – Nie mam zamiaru ci pomagać. Chcę ci tylko powiedzieć, że Dick w końcu cię znajdzie i powstrzyma.

-Niech próbuje – kobieta otworzyła portal za swoimi plecami – Będę na niego czekać – po chwili Raven już nie było. Zniknęła w ciemnej otchłani. Nie przejęłam się zbytnio jej słowami. Nie obawiałam się jej ani Richarda. Z powrotem usiadłam na podłodzie i spróbowałam usnąć. Zimno jednak dawało za wygraną. Musiałam podjąć ryzyko i wynająć pokój w jakimś motelu.

Po pięciu minutach znalazłam się w motelu „Gnom”. Wynajęłam pokój starając się jak najmniej pokazywać swoją twarz. Kiedy wreszcie znalazłam się w ciepłym pomieszczeniu, rozebrałam się do bielizny i weszłam do łóżka. Przykryłam się kołdrą tylko do pasa i usnęłam.