niedziela, 21 września 2014

Rozdział I - Chęć zemsty


Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach. Kropelka żalu, której winien jesteś ty. Nieprawda, że tak miało być. Że warto w byle pustkę iść. To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć.

Stałam na dachu budynku. Była noc. Zimny wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony. Weszłam na posąg krogulca, do którego przyczepiona była linka. Spojrzałam w dół. Do linki przywiązany był mężczyzna. Miał krótkie, brązowe włosy i był umięśniony. Nazywał się Tom Girlson i był generałem armii Stanów Zjednoczonych.

-Błagam cię! Nie rób tego. – wykrzykiwał drżącym głosem

-Panie generale, nie robię tego specjalnie. Gdyby tak jak pan obiecywał, otrzymalibyśmy dziesięć skrzyń broni i nietykalność, a nie jeden kontener pełny żołnierzy, może darowalibyśmy panu życie.

-Nigdy nie zdradziłbym kraju! Już wolę zginąć w obronie ojczyzny niż bratać się z takimi zabójcami jak ty i twój szef. 

 -Cóż, będę dla ciebie miła i spełnię twoją ostatnią wolę. – wstałam i zaczęłam iść z powrotem na dach

-Czekaj! Co robisz?!

-Już ci powiedziałam. Nie martw się. Zginiesz jako bohater, który oddał życie za ukochany kraj.

-Nie rób tego! Nie zabijaj mnie!

-Miłego lotu generale. – wyciągnęłam z mojego pasa jedną metalową gwiazdkę Ligii Zabójców i rzuciłam nią w linkę. Gwiazdka bez trudu przecięła sznur. – I po kłopocie.

Podeszłam do krańca dachu i wyciągnęłam z pasa linkę z hakiem. Szybko zeszłam po linie i znalazłam się na ziemi. Znajdowałam się teraz w ciemnej uliczce między budynkami. Stał tam czarny ścigacz. Wsiadłam na niego i odpaliłam silnik. Wyjechałam z alejki i ruszyłam w stronę lotniska.

Jechałam tylko pięć minut. Zatrzymałam się dopiero na pasie startowym. Tam czekał na mnie odrzutowiec. Zsiadłam z motoru i weszłam do samolotu. Rozsiałam się w skórzanym, białym fotelu i zwyczajnie czekałam aż samolot wystartuje.

Lecieliśmy wiele godzin. Wylądowaliśmy przed wielkim chińskim pałacem leżącym u zboczach gór. Powolnym krokiem szłam w stronę pałacu. Prażące słońce oślepiało mnie. Przeszłam przez główne wrota i znalazłam się w białym, okrągłym pomieszczeniu. Stała tam kobieta. Miała długie brąz włosy i zielone oczy. Była bardzo szczupła lecz wysportowana. Miała na sobie jednoczęściowy czarny kombinezon i obcasy tego samego koloru. Kobieta ta w jednej chwili odmieniła całe moje życie. To ona sprowadziła mnie tutaj i to dzięki niej jestem zabójczynią. Uklękłam przed kobietą i złożyłam jej raport.

-Świetnie się spisałaś Angel. Twoje umiejętności są zadziwiające.

-Większości z nich nauczyłaś mnie ty. – kobieta uśmiechnęła się – Czy masz dla mnie jeszcze jakieś zadania?

-Na razie nie.  Odpocznij trochę. Później, – zawahała się – będziesz musiała spotkać się z moim ojcem.

-Oczywiście. – kobieta zaczęła odchodzić – Talio?

-Tak?

-Czemu chce mnie widzieć? – zapytałam z lekkim strachem. Spotkania z Ras’ Al. Ghulem nie zdarzały się zbyt często, a jeśli już to nie były one zbyt miłe.

-Nie musisz się lękać. Niczym mu nie zawiniłaś. Chce z tobą po prostu porozmawiać – Talia odeszła. Ja także opuściłam pokój i udałam się w stronę mojej sypialni.

Pokój nie był bardzo duży. Ściany były pomalowane na ciemny odcień fioletu, a podłogę pokrywały panele. Znajdowało się tam tylko jedno, okrągłe okno, przez które widać było ośnieżone góry.

Odpięłam pas i rzuciłam go na łóżko. Zdjęłam też moją brązową kurtkę i bordowy szalik, które powiesiłam w sosnowej szafie. Przeszłam przez drzwi prowadzące do łazienki i zdjęłam resztę ubrań. Wzięłam prysznic i umyłam, a następnie wysuszyłam włosy. Okryłam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy długą purpurową chińską suknię i włożyłam ją. Założyłam też ciemnofioletowe obcasy. Rozczesałam moje czarne włosy. Ścięłam je trzy lata temu. Teraz sięgają mi do ramion.

Wyszłam z pokoju i z powrotem udałam się do okrągłej sali. Pociągnęłam za jedną z kilku złotych lamp zawieszonych na ścianach i uruchomiłam tajne przejście.

Szłam powoli. Wcale nie śpieszyło mi się na spotkanie z nim. Szanowałam go i wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy, a jednak samo jego imię sprawiało, że przechodziły mnie dreszcze. Kiedy wreszcie doszłam do podwójnych, czerwonych drzwi z namalowanym czarnym smokiem, ogarnęło mnie zdenerwowanie. Pociągnęłam jednak za klamkę i weszłam do środka.

Stał tam. Starszy, wysoki i umięśniony mężczyzna. Miał jasnobrązowe włosy i brodę oraz zielone oczy. Miał na sobie ciemnozieloną zbroję i pelerynę. Od razu uklękłam przed nim.

-Wstań. – powiedział zadziwiająco łagodnym głosem. Posłusznie wykonałam jego polecenie – Już jako dziecko miałaś wielki talent. Z naszą pomocą rozwinęłaś go w bardzo krótkim czasie. Odpowiedz mi na pytanie, co cię motywowało podczas treningów i walk?

-Chęć zemsty. – odpowiedziałam bez wahania – Chęć zabicia Deathstroke’a.

-Slade nie będzie łatwym przeciwnikiem. Wiedziałaś, że jeśli nie dołączysz do Ligii, nie zdołasz go pokonać, a my wiedzieliśmy, że my nie zdołamy pokonać go bez ciebie. Dlatego teraz nadszedł czas byś dopełniła swej zemsty.

-Słucham?

-Masz wolną rękę. Weź tylu ludzi ile tylko potrzebujesz. Slade musi zapłacić za swe czyny.

-Dziękuję ci mój panie. Nie chcę jednak ludzi.

-Więc czego potrzebujesz?

-Jedynie informacji. Zaoszczędzę wiele czasu jeśli dowiem się gdzie on się teraz znajduje. – Ras uśmiechnął się.

-Jest w Gotham City. Przyjechał tam dwa dni temu.

-Dziękuję mistrzu. Nie zawiodę cię.

-Z pewnością.

Ukłoniłam się i wyszłam z pokoju. Wreszcie moja zemsta miała się dopełnić. Pięć lat spędzonych z ligą nie poszło na marne. Jest tylko jeden problem. Gotham. Jest Gotham, jest i Batman. On na pewno będzie próbował mnie powstrzymać. Ja jednak umiem o wiele więcej niż podczas naszego ostatniego spotkania.

Wróciłam do pokoju. Zaczęłam pakować swoje rzeczy i szykować się do wyjazdu. Przebrałam się w czarne jeansy, moją ulubioną bordową kurtkę i szalik oraz czarne koturny. Założyłam mój pas i wzięłam plecak. Wyszłam z zamku i wsiadłam do mojego odrzutowca. Podróż nie powinna zająć mi dużo czasu, więc niech Slade się szykuję. Idę po niego i nic mnie nie powstrzyma.

środa, 10 września 2014

Koniec części pierwszej

Witam
Tak, to koniec pierwszej części. Miałam ją skończyć trochę później, ale wpadłam na pewien pomysł  i zakończyłam ją teraz. Myślę, że druga część pojawi się dopiero około 20 - 25 bo mam naprawdę dużo pracy w szkole. Pracuję nad stroną "Część II" i myślę, ze dodam ją w sobotę albo niedzielę. Mam nadzieję, że was zaskoczę.
 
A teraz mała zagadka. Jak myślicie, kim jest osoba na zdjęciu?
 
 
 
 
Pozdrawiam i miłego dnia :-)


niedziela, 7 września 2014

Rozdział XII - Kolejna śmierć


"Nikt nie potrafił mnie zrozumieć gdy byłam inna
Gdy patrzyłam na nich zza wielkich okularów,
Gdy szukałam pocieszenia w książkach,
Gdy śmiałam się z rzeczy nieśmiesznych.

Ale wszyscy nagle mnie zauważyli,
Gdy zaczęłam grozić im nożem,
Gdy wycierałam w chusteczkę palce w krwi,
Gdy zamiast czytać, pisałam własne historie.

Tak to już jest, tak to już jest
Że ludzie patrzą na ciebie dopiero wtedy,
Gdy rzucasz się w oczy.
A przecież nie o to tutaj chodzi.
Sztuką jest zauważyć kogoś,
Gdy jest niewidzialny."


http://teentitans-megan.blogspot.com/


Usłyszałam otwieranie drzwi. Instynktownie chwyciłam pistolet i schowałam go za pasek. Po cichu wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. W drzwiach stała ciotka Isabel. Wyglądała na smutną. Jej makijaż był rozmazany. Widać było, że płakała.

-Co się stało ciociu.

-Właśnie rozmawiałam z przyjacielem. Jego córka zmarła.

-Tak mi przykro.

-Została zastrzelona, na jego oczach. Widział jak się wykrwawia. Lekarze nie zdołali jej uratować.

-To musiał być dla niego szok. Stracić córkę.

-Dziwię się, że jest ci smutno z tego powodu.

-Czemu miałabym być szczęśliwa?

-Bo sama pociągnęłaś za spust.

Ciotka wyciągnęła zza siebie pistolet i zaczęła we mnie strzelać. Szybko pobiegłam w głąb salonu i schowałam się za kanapą. Wyciągnęłam swój pistolet i wycelowałam i w ciotkę. Niestety pistolet nie wystrzelił. Za to ja poczułam wielki ból w prawym ramieniu. Chwyciłam za bolące ramię i poczułam gorącą krew. Nie zważając na ból sprawdziłam magazynek pistoletu. Był pusty. Byłam pewna, że zostało mi jeszcze jakieś pięć naboi. Dick! Musiał wyjąć je wszystkie. Po chwili usłyszałam, że strzały ustały. Wyjrzałam zza kanapy i zobaczyłam, że Isabel zmienia magazynek. To była moja okazja. Musiałam podbiec do siłowni i znaleźć jakąś broń. Co prawda raczej nie było w niej pistoletów, ale łuki i katany owszem, a to mi wystarczy. Szybko pobiegłam w stronę schodów do siłowni.

-Myślisz, że zdołasz uciec?! Dorwę cię i zabiję!

Ciotka nie biegła, ale szła powoli. Chciała się ze mną pobawić. Wiedziała, że oberwałam i pewnie chciała, żebym straciła trochę krwi. Postanowiłam jednak to wykorzystać. Kiedy znalazłam się w siłowni, szybko złapałam za katanę, przewróciłam stół i schowałam się za nim. Z rany wypływało coraz więcej krwi. Musiałam jakoś to zatamować. Wtedy zobaczyłam, że na wieszaku wisi moja stara bluza. Szybko chwyciłam ją i urwałam część rękawa. Opatrzyłam ranę i czekałam na przyjście ciotki.

Pojawiła się chwilę później. W ręku trzymała pistolet wycelowany w stół. Wiedziałam, że mebel długo nie wytrzyma. Poza tym, nie bałam się stawić jej czoła. Wstałam i uniosłam katanę. Isabel wycelowała pistolet prosto w moją klatkę piersiową. Ja jednak byłam gotowa. Dobrze pamiętam lekcje, na której uczyłam się odpierać kukle kataną. Ciotka uśmiechnęła się wrednie i pociągnęła za spust. Precyzyjnie przecięłam lecący w moją stronę nabój. Isabel zdenerwowała się. Najwidoczniej nie spodziewała się, że potrafię tak wiele. Kobieta zaczęła strzelać, a ja przecinałam kule. W końcu ciotka zdenerwowała się i strzeliła w moją lewą nogę. Uklękłam na jedno kolano. Isabel chciała to wykorzystać, ale ja szybko skoczyłam i znów schowała się za stołem. Nie dam rady ustać. Muszę szybko ją załatwić. Rzuciłam katanę w ciotkę, ale ta zrobiła unik. Nie chciałam jednak tak jej zabić. Katana odwróciła jej uwagę. Ja w tym czasie mogłam podbiec do łuku i strzał. Nim kobieta zdążyła strzelić, ja naciągnęłam cięciwę i wypuściłam strzałę. Trafiłam ją w brzuch. Isabel upadła na podłogę i wypuściła z rąk pistolet. Po mimo bólu, powoli podeszłam do niej i podniosłam pistolet.

-Dlaczego? – zapytałam – Dlaczego chciałaś pomścić kogoś, kto zabił twoją siostrę?

-Ponieważ… - kobieta zaczęła dławić się krwią – ponieważ Rose była moją córką.

Isabel zamknęła oczy. Umarła. Nie mogłam uwierzyć w jej słowa. Rose byłą jej córką?! Jak to w ogóle możliwe?! Ona nigdy nie miała dzieci! Niestety jej słowa były zbyt poważne. Nie widziałam też innego powodu, aby chciała mnie zabić. Co ja zrobiłam?! Zabiłam moją ostatnią rodzinę. Jak mogłam być taka głupia?

Opatrzyłam nogę i wyszłam z domu. Nie miałam pojęcia co robić. Miałam zadzwonić na policję i powiedzieć im, że zabiłam własną ciotkę? Mam uciec? Już sama nie wiem. Myślałam, że przeprowadzka będzie dla mnie kłopotem. Niestety teraz mam o wiele większy problem.

Postanowiłam pójść w miejsce, gdzie kiedyś dobrze się bawiłam. Poszłam do budynku, do którego wpadłam biegając z Dickiem po dachach. Mieszkanie było puste, mam nadzieję. Nie widziałam tam nikogo. Usiadłam na starej, podziurawionej kanapie. Musiałam teraz odpocząć.
-Nie zdołasz uciec - Niespodziewanie usłyszałam czyiś głos tuż za mną. Szybko wstałam z kanapy  i odwróciłam się w stronę nieznajomego. Za kanapą stała wysoka i szczupła kobieta o długich, czarnych włosach i zielonych oczach. Miała na sobie długą, czerwoną, chińską suknię z czarnym smokiem.

-Kim jesteś?!

- Przyjaciółką. Nie zrobię ci krzywdy. Nazywam się Talia Al’ Ghul. Jestem córką Ras’a Al’ Ghula, przywódcy Ligi Zabójców.

-To tam trenował Deathstroke! – wyciągnęłam pistolet i wycelowałam go w kobietę – Jesteś z nim w zmowie?!

-Stanowczo nie. Owszem, Slade należał kiedyś do Ligii, ale został z niej wyrzucony.

-Więc dlaczego tu jesteś?!

-Chcę ci zaproponować układ – zdziwiłam się

-Układ?

-Dołącz do Ligii Zabójców.

-Nigdy! Jesteście assasynami! Tylko zabijacie.

-A ty co zrobiłaś?! Zabiłaś swoją ciotkę i kuzynkę.

-Skąd ty…

-Liga wie wszystko – Talia miała rację. Zabiłam je, ale one na to zasłużyły

-Dlaczego tak bardzo chcesz, abym dołączyła do Ligii?

-Masz talent. Umiesz bardzo wiele, a my nauczymy cię więcej. Byłabyś świetnym zabójcą.

-Co dostałabym w zamian.

-Zabiłabyś Slade’a Wilsona. On był trenowany przez Ligę. Bez treningu, nie pokonasz go.

-Czemu tak zależy ci na jego śmierci? – Talia zmarszczyła czoło. Chyba nie miała z nim zbyt dobrych relacji

-Jest zdrajcom. Zdradził Ligę i musi za to zapłacić.

-Ok, powiedzmy, że się zgodzę. Jaką mam pewność, że nie chcesz mnie zabić.

-Nigdy nie będziesz miała pewności. W Lidze Zabójców nikt nikomu zbytnio nie ufa, ale i tak każdy słucha rozkazów.

-Nie wiem czy będę potrafiła zabić kogoś, kto nic mi nie zrobił.

-Zaraz się przekonamy.

-Co?

-Za minutę Tony Zucco wejdzie do tego mieszkania. Zabij go, a pojedziesz ze mną do siedziby Ligii.

Po minucie do mieszkania wszedł wysoki, szczupły mężczyzna. Miał siwe włosy , jedno oko zielone, a drugie brązowe. Był ubrany w czarny garnitur i wyjściowe buty.

-Co do cholery?! Kim jesteś?! – Zucco wycelował we mnie pistolet, ale Talia przystawiła mu katanę do gardła. Mężczyzna wypuścił broń i podniósł ręce.

-Teraz Angel. Zabij go.

Wycelowałam pistolet w Zucco. Widziałam w jego oczach strach. Strach przed tym, co zaraz się stanie. Nie miałam wyboru. Jedyne co mnie obchodziło, to śmierć Slade’a, a nie zabiję go bez pomocy Ligii. Z resztą, Zucco zabił rodziców Dicka. Pomszczę ich. Odbezpieczyłam pistolet i pociągnęłam za spust. Rozległ się wielki huk, a Zucco padł na podłogę. Krew wypływała z jego serca.  Talia podeszła do mnie i szepnęła mi do ucha słowa, które na zawsze zmieniły moje życie.

-Witaj w Lidze Zabójców.

poniedziałek, 1 września 2014

No i szkoła :-(

Niestety, ale wraz ze szkołą pojawia się więcej do roboty. Rozdziały będą się pojawiać rzadziej za co z góry przepraszam. Chcę też poinformować, że "Angel" będzie podzielona na kilka około piętnastu - rozdziałowych części. Tak więc zbliżamy się do końca pierwszej i chcę bardzo podziękować wszystkim czytającym. Mam do was jedną prośbę. Komentujcie! Chciałabym wiedzieć gdzie popełniam błędy.
Następny rozdział najprawdopodobniej pod koniec tygodnia. Pozdrawiam i wszystkiego najlepszego w nowym roku szkolnym.