Trudno wraca się w miejsca, które zawsze będą się nam
kojarzyć z konkretną osobą…
Gotham. Miasto, w którym zyskałam życie, ale utraciłam
wszystko. Dom, rodzinę, przyjaciół. Teraz wygląda trochę inaczej. Liczne
podpalenia i niszczycielskie wybryki nastolatków zrujnowały je doszczętnie.
Muszę odwiedzić starą przyjaciółkę. Możliwe, że znajdę też u niej schronienie.
Mam taką nadzieję, bo jest jesień, a nie przepadam za zimnymi nocami.
Weszłam na jej balkon. Drzwi były otwarte więc bezgłośnie
weszłam do mieszkania. Zobaczyłam ją w kuchni.
Jej brązowe włosy były teraz jeszcze dłuższe, zawiązane w warkocz.
Urosła i schudła, choć myślałam ,że chudsza już nie morze być. Stała przed
zlewem i nalewała wody do wazonu. Podeszłam bliżej niej.
-Cześć Em – Emily podskoczyła i upuściła z rąk wazon, który
roztrzaskał się na maleńkie kawałki. Dziewczyna odwróciła się i patrzała na
mnie z niedowierzaniem.
-Angel – wyszeptała – To naprawdę ty?
-Aż tak się zmieniłam?
-Nie, tylko nie spodziewałam się, że jeszcze cię kiedyś
zobaczę.
-Och, tylko mi nie mów, że nie tęskniłaś. Mnie tam cię
brakowało.
-Co tu robisz? – Em zaczęła zamiatać szczątki wazonu.
Obeszłam ją i usiadłam na blacie kuchennym.
-Przyjechałam odwiedzić przyjaciela. Muszę mu zrobić
niespodziankę, więc nie mów nikomu, że tu jestem.
-Oczywiście. A co robisz u mnie?
-Potrzebuję noclegu, a wiesz dobrze jak nie lubię moteli.
-Chcesz się zatrzymać u mnie? Ja nie wiem co…
-…by na to powiedział Roy?
-Skąd wiesz? – Emily spoważniała
-Musiałam wiedzieć, że jesteś bezpieczna. A tak w ogóle, to
długo zajmuje mu podróż ze Star City?
-Nie.
-No tak. Pewnie podróżuje przez promienie zeta.
-Dosyć Angel! Wiem, że Roy to Red Arrow. Nie musisz mi
zdradzać jego tajemnic – dziewczyna wyrzuciła resztki wazonu i zaczęła iść w
stronę drugiego pokoju. Powoli ruszyłam
za nią – Możesz spać na kanapie. Proszę cię tylko o jedno. Nie sprowadź to tego
domu żadnych zbirów.
-Załatwione. A nawet jakby tu przyszli, to długo by nie
pożyli.
Emily wyszła z pokoju.
Chyba musiała odreagować całą tą sytuację. Podeszłam do okna. Było ciemno, ale
Gotham świeciło światłami lamp i bilbordów. Zawsze podobał mi się taki widok i
to akurat się nie zmieniło. Niestety w głębi duszy wierzyłam, że nigdy nie
wrócę do tego miasta. W końcu wiąże się z nim tyle wspomnień. Dobrych, ale i
złych i to przez te złe nie chciałam tu wracać.
Niespodziewanie usłyszałam jak ktoś toć mówi. Poszłam w
stronę głosu i znalazłam rozmawiającą z kimś Emily. Kiedy tylko mnie zobaczyła
od razu odłożyła słuchawkę.
-Z kim rozmawiałaś?!
-Z nikim.
-Nie kłam! Jeżeli wezwałaś policję to…
-Nie dzwoniłam na policję!
-To do kogo?! – złapałam Em za ramiona – Powiedz mi Emily.
-To już nie ważne. On i tak za chwilę tu będzie.
Usłyszałam trzaskanie szyby. Szybko pobiegłam do salonu i
muszę przyznać doznałam lekkiego szoku. Stał tam. Wysoki i umięśniony mężczyzna
o czarnych rozczochranych włosach i niebieskich oczach. Miał na sobie czarny
kostium z niebieskim ptakiem na klatce piersiowej i czarną maskę.
-Nie spodziewałem się ciebie w Gotham – powiedział poważnym
tonem
-Ja ciebie też. Sądziłam, że wyjechałeś do Bludhaven.
-Wróciłem, na jakiś czas.
-Na moje nieszczęście. Miałam nadzieję, że nie będziemy
musieli się spotkać. To trochę dziwne, ale Gotham najbardziej kojarzy mi się z
tobą.
- Mi na szczęście nie – zaśmiałam się - To nie musi się tak
skończyć Angel. Nie musimy walczyć.
-Bez urazy Dick, ale owszem, musimy.
Wyciągnęłam przypięty do pasa pistolet i zaczęłam strzelać w
Richarda. Ten robił szybkie uniki i schował się za kanapą. Kiedy skończyła mi
się amunicja, wyskoczył i ruszył prosto na mnie. Próbował kopnąć mnie w twarz,
ale zrobiłam szybki unik i spróbowałam uderzyć go w twarz. On niestety złapał
mnie za rękę i próbował przewrócić przez ramię, ale w ostatniej chwili prawie
udało mi się kopnąć go w jego lewą część twarzy. Dick puścił moją rękę i zrobił
unik. Ja wykorzystałam sytuację i uderzyłam go w twarz z półobrotu. Richard
upadł, ale już po chwili się podniósł. Nie byłam na siłach aby go pokonać.
Dlatego wyskoczyłam przez okno i zaczęłam uciekać po dachu sąsiedniego budynku.
Dick jednak się nie poddał i zaczął biec za mną. Musiałam go jakoś spowolnić.
Wyciągnęłam z pasa nóż i rzuciłam prosto w nogę Richarda. Mężczyzna uklęknął i
wyciągnął ostrze z nogi. Ja w tym czasie nadrobiłam sporo czasu. Dick
zrezygnował. Puścił mnie. Tym razem miał szczęście, że rzuciłam tym nożem w
jego nogę, a nie w serce.
Schowałam się w jakimś starym, opuszczonym budynku. Było
zimno, ale przez Emily straciłam ciepłe mieszkanie. Dlaczego po niego
zadzwoniła? Chyba wiedziała, że nic jej nie zrobię. Nie ważne. Usiadłam na
betonowej podłodze i zapięłam kurtkę, by było mi trochę cieplej. Spróbowałam
usnąć. Niestety po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Nie mógł być to Dick. Nie
znalazł by mnie tak szybko. Otworzyłam oczy i wycelowałam w nieznajomego
pistolet. Wtedy spotkała mnie kolejna niespodzianka. Stała tam kobieta. Była
bardzo szczupła i dość wysoka, a jej skóra prawie biała jak kreda. Miała
krótkie, fioletowe włosy zasłaniające część jej twarzy i oczy tego samego
koloru. Była ubrana w body bez ramiączek z golfem, buty za kolana, rękawiczki,
które prawie dosięgały ramion i pelerynę
z kapturem. Wszystko ciemnofioletowe.
Schowałam broń i podeszłam do kobiety. Trochę się zmieniła od
naszego ostatniego spotkania.
-Witaj Raven. Co u ciebie?
-Nie mamy czasu na pogaduszki.
-Co się stało?
-Dick cię szuka – Raven zaczęła chodzić wokół mnie i dokładnie
oglądać.
-Co ty nie powiesz?
-To poważne Angel! Richard jest wściekły. Wie po co tu
jesteś.
-Deathstroke to moja sprawa. Ani Dick, ani ty mnie nie
powstrzymacie.
-Nie możesz go zabić.
-Zabijałam już wiele razy. Nie miałam nawet wyrzutów sumienia.
-Czy myślałaś kiedyś o konsekwencjach twoich czynów? Może
zabiłaś ojca pięciorga dzieci, albo jedyną rodzinę starej babci.
-Wszyscy których zabijałam mieli wiele na sumieniu.
-Tak samo jak ty – Raven stała teraz na przeciwko mnie. Jej
purpurowe oczy wpatrywały się prosto w moje – Nie mam zamiaru ci pomagać. Chcę
ci tylko powiedzieć, że Dick w końcu cię znajdzie i powstrzyma.
-Niech próbuje – kobieta otworzyła portal za swoimi plecami –
Będę na niego czekać – po chwili Raven już nie było. Zniknęła w ciemnej
otchłani. Nie przejęłam się zbytnio jej słowami. Nie obawiałam się jej ani
Richarda. Z powrotem usiadłam na podłodzie i spróbowałam usnąć. Zimno jednak
dawało za wygraną. Musiałam podjąć ryzyko i wynająć pokój w jakimś motelu.
Po pięciu minutach znalazłam się w motelu „Gnom”. Wynajęłam
pokój starając się jak najmniej pokazywać swoją twarz. Kiedy wreszcie znalazłam
się w ciepłym pomieszczeniu, rozebrałam się do bielizny i weszłam do łóżka.
Przykryłam się kołdrą tylko do pasa i usnęłam.