Witaj w swoim życiu
Już nie ma odwrotu
Nawet, gdy śpimy
Znajdziemy cię
Zachowując się najlepiej
Odwracającego się tyłem do matki natury
Każdy chce rządzić światem
Już nie ma odwrotu
Nawet, gdy śpimy
Znajdziemy cię
Zachowując się najlepiej
Odwracającego się tyłem do matki natury
Każdy chce rządzić światem
Stała tam. Jej długie, białe włosy były mokre i częściowo
zasłaniały twarz. Deszcz sprawił, że jej szczupła postać była ledwo widoczna. W
jednym momencie dziewczyna otworzyła oczy. Niebieskie i żądne krwi. Po chwili
dosłownie zniknęła. Nie miałam pewności, czy to sen, halucynacja czy czysta
prawda. Nie, to nie mogło być realne. Ona nie żyje.
Wtedy pojawiła się tuż przede mną. Cofnęłam się o krok, ale
starałam się nie ukazywać strachu.
-Myślisz, że zabijając go coś zmienisz? – powiedziała
ochrypłym i przerażającym głosem – Nie wystarczy już rozlewu krwi? Czy może
zaplanowałaś zniszczyć całą moją rodzinę? – chciałam się odezwać, ale nie
mogłam wypowiedzieć ani słowa – Wiedz, że jeśli nie zboczysz z tej drogi,
zginiesz. Twoja naiwność i żądza zemsty cię uśmiercą. Zastanów się, czy warto?
– Wtedy dziewczyna zniknęła, a ja obudziłam się z krzykiem. Znów byłam w pokoju
motelu w Star City. Okryłam się kołdrą i z powrotem położyłam. To był pierwszy
raz, kiedy śniła mi się Rose. Wcześniej miałam sny o rodzicach, Richardzie,
Deathstroke’u. Lecz nigdy o niej.
Na próżno starałam się zasnąć. Jej blada twarz pojawiała się
gdy tylko zamykałam oczy, a jej ochrypły głos gdy tylko przykryłam głowę
poduszką. Wstałam więc i ubrałam się w mój biały kostium i brązową kurtkę.
Minął tydzień od ucieczki Deathstroke’a, a ja nadal nie wiem gdzie się zaszył.
-Wyglądasz na przypartą do muru –odezwał się ktoś za moimi
plecami. Już chciałam sięgnąć po katanę, ale ujrzałam jej tatuaż na ramieniu w
kształcie ptaka. Chwilę potem z cienia wyłoniła się jej blada twarz. Miała
błękitne oczy i długie, brązowo - białe włosy. Potem ujrzałam jej smukłą
sylwetkę. Miała na sobie jej ulubiony strój. Obcisłe, skórzane spodnie, czarna
bluzka z krótkim rękawem, długie rękawiczki bez palców i buty na koturnie.
-Witaj Kosogłosie.
-Cześć Angel. Dawno cię nie widziałam. Ile to już?
-Będzie z dwa lata – podeszłam bliżej dziewczyny – Zmieniłaś
się.
-Ty też. Obcięłaś włosy.
-Za to ty swoje zapuszczasz – zaśmiałyśmy się i mocno
przytuliłyśmy – Strasznie za tobą tęskniłam Sam.
-Ja za tobą też Angel – usiadłyśmy na kanapie i cieszyłyśmy wspólnymi
chwilami
-Więc, co cię sprowadza?
-Muszę mieć jakiś powód? Nie mogę odwiedzić najlepszej
przyjaciółki?
-Jasne, że możesz! Tylko jak ty mnie znalazłaś?
-Nadal mam kontakty z Ligą. Talia nie miała nic przeciwko bym
cię odwiedziła i sprawdziła jak ci idzie – chwila moment. Coś tu nie pasuje.
Talia nie wysłałaby Sam żeby sprawdziła czy zabiłam Slade’a. Wiedziałaby, że
sama się odezwę.
-Dobra, a co cię tu naprawdę sprowadziło?
-Angel…
-Wiesz, że mnie nie oszukasz, więc lepiej od razu zacznij
mówić – Sam westchnęła.
-Liga wyznaczyła nagrodę za zabicie Deathstroke’a.
-Co?!
-Chyba nie do końca wiedzą, czy sobie poradzisz – wstałam z
kanapy i zaczęłam chodzić po pokoju. Jak Talia mogła na to pozwolić? Przecież
dobrze wie, że Slade to trudny przeciwnik. Potrzebuję więcej czasu.
-Ile?
-Sto.
-Tysięcy?
-Milionów.
-Nie żałowali.
Angel – Sam wstała i podeszła do mnie – Jeśli chcesz go zabić,
to musisz to zrobić szybko. Jest już bardzo dużo chętnych na tę nagrodę. Muszę
przyznać, że sama miałam na nią chrapkę.
-Nie zrobisz tego. Nie zabijesz go.
-Oczywiście, że nie. On jest twój. To drugi powód mojego
przyjazdu. Wiem gdzie on jest.
-Powiedz mi.
-Central City. Kamery lotniska uchwyciły go wczoraj. Nie wiem
ile masz czasu.
-Dziękuję ci Sam. Mam u ciebie dług.
-A bo to jeden – uśmiechnęłam się. Szybko spakowałam torbę i
wyszłam z Sam na zewnątrz. Wsiadłam na motocykl i pożegnałam się z Kosogłosem.
-No to do zobaczenia Sam.
-Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać tak długo –
zaśmiałyśmy się – Tylko pamiętaj. To już nie jest zabawa. Na Slade’a polują
najgorsi zabójcy. Musisz dać z siebie wszystko.
-Zawsze daję – odpaliłam silnik i wyjechałam. Droga do
Central City jest długa. Czeka mnie daleka droga.
***
Central City jest równie pięknym miastem co Gotham, ale
lepiej zadbanym. Myślę, że nawet wiem gdzie szukać Slade’a. Jest tu stara
posiadłość jakiegoś milionera. Dom został opuszczony za czasów drugiej wojny
światowej i od tego czasu stoi pusty. Wilson lubi takie miejsca, więc warto
sprawdzić.
Dom był naprawdę stary, zbudowany chyba z drewna. Wszystko
się rozpadało, podłoga niemiłosiernie skrzypiała, a dachu w połowie nie było.
Ostrożnie otworzyłam drzwi, jednocześnie trzymając katanę w ręku. Drzwi zaskrzypiały.
-Cholera – szepnęłam jednocześnie kopnęłam drzwi. Byłam
gotowa do walki, ale pomieszczenie było puste. Rozejrzałam się po pokoju.
Wszystko było stare. Meble, obrazy, dywany. Nawet nie wiem, czy Slade tu był.
Niespodziewanie przez okno do pokoju wpadła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią
chłopak. Dziewczyna była szczupła i wysoka, ale umięśniona. Miała długie, rude
i kręcone włosy oraz brązowe oczy. Była ubrana w zieloną bluzkę, brązową kurtkę
i spodnie oraz czarne buty do kolan. Na jej prawej dłoni zauważyłam tatuaż w
kształcie słońca. Lub czegoś w tym stylu. Chłopak za to był średniego wzrostu, był
umięśniony i miał krótkie brązowe włosy i oczy. Miał na sobie ciemne, brązowe
spodnie, trochę jaśniejszą kurtkę z kapturem i czarną koszulę oraz buty. Oboje
trzymali w dłoniach katany.
-Widzę, że nagroda kusi wielu – powiedziała dziewczyna
-Kto by się nie skusił Sunny?
-Racja Steve, sto milionów robi swoje.
-Nie przyszłam tu dla pieniędzy.
-Akurat – prychnęła Sunny – Niech zgadnę, jesteś tu bo po
prostu chcesz zabić Slade’a.
-Chcę wyrównać rachunki
-Wybacz słonko, ale nagroda będzie nasza.
-Możecie ją sobie wziąć. Deathstroke’a i tak tu nie ma.
-Szkoda, miałam nadzieję na odrobinę walki.
-Zawsze możemy zabawić się z baszą nową znajomą – Steve
uśmiechnął się wrednie
-Możecie spróbować.
W tym momencie obydwoje ruszyli na mnie. Zaczęłam robić
szybkie uniki przed ich ostrzami. Widać jednak było, że to zawodowcy. Nie
marnowali zbyt dużo siły zadawając ciosy. Za to ja robiłam się coraz słabsza.
Ciężko jest odpierać ataki dwóch doświadczonych zabójców. Nie mogłam się z nimi
bawić. Szybkim ruchem podcięłam dziewczynę, a chłopaka kopnęłam z pół obrotu.
Prawie udało mi się przebić go kataną, ale Sunny go obroniła. Ponownie
spróbowałam zaatakować, ale tym razem zdołali odeprzeć moje ciosy. To było
naprawdę męczące. Niespodziewanie Steve kopnął mnie w twarz. Upadłam. Oboje
stali nade mną i uśmiechali się szyderczo. Dziewczyna już miała zadać ostateczny
cios, kiedy ktoś pociągnął ją za włosy i cisnął o ścianę. Nie mogłam się
przyjrzeć nieznajomej postaci. Poruszała się zbyt szybko. Była dobra. Z
łatwością odpierała ataki chłopaka, aż w końcu przebiła mu kataną ramię.
-Steve – krzyknęła Sunny. Podbiegła do chłopaka i oboje
uciekli z domu. Zamaskowana postać podeszła do mnie. Byłam pewna, że będzie
chciała walczyć ze mną, ale ta tylko podała mi dłoń i pomogła wstać. Teraz
mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Była to szczupła i wysoka dziewczyna. Miała na
sobie skórzane spodnie, kurtkę i koturny, a jej twarz zasłaniał kaptur.
-Dzięki – powiedziałam z lekkim trudem – Dziękuję za pomoc.
-Nie ma sprawy. Chętnie zabawiłam się ze Stevem i Sunny.
-Jestem Angel – dziewczyna zdjęła kaptur i moim oczom ukazały
się długie różowe włosy i niebieskie oczy.
-Willow. Czego świrnięte rodzeństwo od ciebie chciało?
-Mieli nadzieję, że spotkają tu Deathstroke’a, ale zastali
tylko mnie.
-Widzę, że wszystkich sprowadziła tu kasa za jego głowę.
-Mnie nie obchodzi nagroda. Jestem tu z ramienia Ligii
Zabójców i Ras al’Ghula. Dostałam zadanie zabicia Slade’a.
-W takim razie nie mam po co z tobą walczyć. Dobrze – Willow
schowała katanę do pokrowca i uśmiechnęła się – Myślę, że cię lubię.
-Ja chyba ciebie też. I mam propozycję.
-Zamieniam się w słuch.
-Dorwiemy Deathstroke’a razem, ale nagrodę weźmiesz dla
siebie.
-A ty?
-Ja chcę tylko zadać ostateczny cios.
-Widzę, że masz z Wilsonem jakieś niedokończone sprawy.
Chcesz Vendetty?
-Niczego nie pragnę bardziej.
-W takim razie zgoda – dziewczyna podała mi rękę, a ja ją
uścisnęłam – To masz jakiś pomysł jak znaleźć jednookiego?
-Mam pewien plan, ale nie obejdzie się bez problemów.
-Jakiego typu problemów?
-Będę musiała zadzwonić do przyjaciela.
-Nie widzę tu problemu.
-Ten przyjaciel, to Nightwing.
-Już czaję. Masz w ogóle do niego numer?
-Nie, ale wiem kto ma.
-Więc? Komu złożymy wizytę?
-Wally West