wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział V - Motyle w brzuchu


Och, moja słodka udręko.
Po co z tobą walczyć, ty znów się rozpoczynasz.
Jestem tylko istotą bez znaczenia.
Bez niego jestem trochę zagubiona.
Błąkam się samotnie w metrze.
Ostatni taniec.
By zapomnieć moje wielkie cierpienie.
Chcę uciec, bo wszystko zaczyna się od nowa.
Och, moja słodka udręko.

Mieszam niebo, dzień i noc.
Tańczę z wiatrem, z deszczem.
Trochę miłości, odrobinka miodu.
I tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę.
Pośród zgiełku biegnę i boję się.
Czy to moja kolej?
Nadchodzi ból..
Po całym Paryżu, zatracam siebie.
I lecę, lecę, lecę, lecę, lecę, lecę.

Indila – Derniere Danse


Stałam z Koriand’r przed kościołem. Dziewczyna starała się nie pokazywać swojego zdenerwowania, ale coś jej to nie wychodziło.

-Czym ty się tak denerwujesz?

-Nie walczyłam od dwóch lat. Jak mam się nie denerwować?

-Kobieto, jesteś jak czołg. W walce z kilkoma żołnierzykami Slade’a spokojnie sobie poradzisz.

-Skoro tak mówisz – spojrzałam na Kori z lekkim rozbawieniem. Z tego co wiem, nigdy nie bała się walki. Przypominała walecznego lwa, króla dżungli. Teraz to mała, szara myszka.

Koriand’r ponownie poprawiła kostium, który jej pożyczyłam. Był purpurowy, jednoczęściowy. Do tego czarne buty do kolan i rękawiczki bez palców.

-Musiałaś dać mi coś tak obcisłego?

-Z tego co pamiętam w młodości nie przeszkadzały ci obcisłe rzeczy.

-Zmieniłam się.

-Tak, zauważyłam. Jesteś gotowa? – Kori pokiwała twierdząco głową – W takim razie do dzieła.

Dziewczyna wystrzeliła z rąk energetycznymi promieniami i rozwaliła drzwi do fortecy Deathstoke’a. Już po chwili wyleciało do nas kilkunastu jego pomagierów.

-Dasz radę?

-Jasne.

Koriand’r znów nabrała pewności siebie. Z łatwością pomiatała żołnierzami Slade’a. Ja w tym czasie mogłam zająć się ich szefem. Wbiegłam do kościoła i zaczęłam szukać Deathstroke’a. Nigdzie go jednak nie było.

-Rudowłosa ci nie pomorze – odezwał się nie wiadomo skąd Slade – Nie dasz rady mnie pokonać.

-Ostatnim razem całkiem dobrze mi szło.

-Ostatnim razem cię nie doceniłem. Teraz jestem przygotowany.

Niespodziewanie mężczyzna skoczył na mnie i powalił na ziemię. Szybko jednak uwolniłam się i kopnęłam go w brzuch. Slade zrobił unik i wyciągnął katanę. Ja także wyciągnęłam ostrze i rozpoczęliśmy pojedynek. Szala zwycięstwa co chwilę przechodziła na moją lub na jego stronę. Deathstroke był silniejszy niż ostatnio. Walka robiła się coraz cięższa. Nie mogłam tego przeciągać. Zrobiłam unik przed ostrzem mężczyzny i kopnęłam go w twarz z pół obrotu. To go oszołomiło więc spokojnie mogłam zacząć okładać go pięściami. Wilson wypuścił swoją katanę i upadł na kolana.

-I proszę. Kto wygrał?

-Ja – niespodziewanie Deathstroke wyciągnął pistolet i strzelił prosto we mnie. Nie zdołałam zrobić uniku. Pocisk trafił mnie w brzuch. Jęknęłam z bólu. Starałam się trafić Slade’a kataną, ale on wstał i kopnął mnie. Upadłam na podłogę. Wszystko zaczęło się rozmazywać. Wilson podszedł do mnie i złapał za włosy.

-Jak już mówiłem. Przygotowałem się – Deathstroke rzucił mną o ścianę i zaczął kierować się w stronę wyjścia – Jeszcze się spotkamy. W swoim czasie.

Leżałam na podłodze i starałam się podnieść, ale nie miałam na to sił. Krew wypływała z ciała bez ustanku. Czułam, że dziś zakończy się mój żywot. Wtedy do kościoła wleciała Koriand’r.

-Angel! – krzyknęła wystraszona moim widokiem. Dziewczyna wzięła mnie na ręce i wyleciała z budynku. Zimny wiatr sprawił, że rana bolała jeszcze mocniej. Wszystko ponownie zaczęło się rozmazywać. W końcu zamknęłam oczy i usnęłam.

***

Powoli zaczęłam otwierać oczy. Próbowałam przypomnieć sobie co się wydarzyło. No tak, już pamiętam. Ból brzucho mi przypomniał.

Przeszłam z pozycji leżącej do siedzącej i odłożyłam koc, którym byłam przykryta. Wtedy zorientowałam się, że mam na sobie tylko bieliznę. Było mi jednak tak ciepło, że nie mogłam się przykryć. Spojrzałam na brzuch. Rana po kuli została zeszyta. Nie sądzę, żeby Kori to zrobiła. Powoli spróbowałam wstać. Niestety zaraz gdy stanęłam na nogi, straciłam równowagę i upadłam na kolana. Jęknęłam z bólu. Niespodziewanie do pokoju wszedł wysoki, umięśniony mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich oczach.

-Dick – powiedziałam ledwie słyszalnym głosem

-Już dobrze. Jestem tu – Richard pomógł mi wstać i usiąść na kanapie. Potem przykrył mnie kocem,  chyba dlatego, że poczuł się trochę niezręcznie.

-Gdzie jest Koriand’r?

Wyszła, musiała jakoś to odreagować.

-A dlaczego właściwie tu przyjechałeś?

-Kori do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Slade cię postrzelił. Nie mogłem cię tak zostawić.

-Myślałam, że mnie nienawidzisz.

–Nie, wcale nie. Po prostu byłem na ciebie wściekły – Dick westchnął – Po tym, kim się stałaś i co robisz nie wiedziałem, czy mogę ci ufać. Nie wiedziałem, czy jesteś jeszcze moją dawną Angel. Choć w jakiejś części.

-Dick, wiem, że się zmieniłam. Ale wszystko co robię, robię by pomścić rodziców. Kiedy tylko to zrobię, skończę z ligą. Nic mnie tam nie trzyma.

-Chciałbym ci wierzyć.

-Więc uwierz.

-Ty byś sobie uwierzyła?

-Raczej nie – Richard zaśmiał się i usiadł obok mnie – Ale bym spróbowała.

-Wiesz, że nie musisz go zabijać.

-Mnie to nie wystarcza.

-Angel, musisz skończyć z tą rządzą zemsty! Nie jesteś, nie byłaś zabójczynią.

-Ale teraz już jestem. Niestety, wpuściłam do siebie ciemność – mężczyzna złapał mnie za rękę i spojrzał prosto w oczy – A jeżeli już raz wpuścisz do siebie ciemność, ona już nigdy nie wyjdzie. Już zawsze, do końca życia nie będę mieć wyrzutów sumienia po czyimś zabójstwie – kilka łez spłynęło mi po policzku – Takie życie sobie wybrałam – Richard otarł łzy i przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta dzieliła minimalna odległość. Po chwili pocałowałam go. Znów poczułam ten uścisk w żołądku, te motyle w brzuchu. Czułam się jak wolny ptak. Ból po kuli nie miał znaczenia. Teraz, kiedy ja i on tworzyliśmy jedność, nic się nie liczyło. Dosłownie zdarłam Dickowi bluzkę i odpięłam spodnie. Upadliśmy na podłogę . Dick rozpiął mój stanik, ale w jednej chwili odskoczył, jakby coś go poraziło.

-Nie możemy. Nie tutaj, nie teraz.

-Dlaczego? Nie psuj tej chwili.

-Angel nie – Dick wstał z podłogi i z powrotem zapiął spodnie – Nie powinniśmy tego zaczynać.

-Ale z ciebie palant. To właśnie ty to zacząłeś – zapięłam stanik i zaczęłam szukać moich ubrań. Po chwili znalazłam całą torbę i włożyłam na siebie czarną bluzkę na ramiączkach i granatowe jeansy. Założyłam też rękawiczki bez palców i buty na koturnie.

-Gdzie ty się wybierasz?!

-Jak najdalej. Deathstroke uciekł. Muszę go znaleźć.

-Zwariowałaś już do reszty?! – Richard złapał mnie za rękę – Dziś o mało nie zginęłaś. Darujesz sobie w końcu tę zemstę.

-Nie w tym życiu – uderzyłam Dicka pięścią w nos, tak mocno, że padł na ziemię – Na razie Dick. Jeszcze z pewnością się zobaczymy.

Zabrałam torbę i wyszłam z mieszkania. Miałam już serdecznie dość tego dupka. Do tego Deathstroke uciekł i nie mam pojęcia gdzie teraz może być.

Wsiadłam na motocykl i odjechałam, najszybciej jak się da. Musiałam coś wymyśleć, jakiś sposób na odnalezienie go. Do ligi nie wrócę z pustymi rękoma. Muszę złapać tego człowieka i muszę to zrobić szybko. Musze wreszcie pomścić rodziców. Muszę dotrzymać obietnicy.

2 komentarze:

  1. Indila♡
    Myślałam że dojdzie do czegoś więcej. Trochę się pogubiłam, pozwoliła mu się rozebrać a później go uderzyła i nazwała na d--- ? ;) Spróbuj bardziej ją "ukierunkować". Kocha go czy nienawidzi? Z resztą, Richard też się trochę dziwnie zachowywał. Wydaje mi się, że nie pozwoliłby tak ponieść się emocjom, chyba prędzej próbowałby ją odwieść od takiego stylu życia.
    No cóż, niezły rozdział. Jednak ta końcówka jakoś mi nie leży.
    A właśnie, miło że chcesz pożyczyć postać ^^ Jestem ciekawa kolejnego rozdziału, wstawiaj szybko ! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Z góry przepraszam, że jeszcze nie wstawiłam rozdziału, ale w ogóle nie mogłam zalogować się do googla. Wstawię go jutro wieczorem, bo chwilowo piszę z laptopa kuzynki (nocowanko u rodziny).
    Jeśli chodzi o Angel i Richarda to za kilka rozdziałów odbędzie się między nimi poważna rozmowa i wtedy wszystko się "ułoży".
    Pozdrawiam
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń