Zabijanie
dla pokoju jest jak pieprzenie się dla cnoty.
Stephen King
Stałam przed
wielkim kamiennym domem, jeżeli mogę to tak nazwać. To był raczej pałac.
Znajdował się na małym wzniesieniu na obrzeżach Bludhaven . Był zrobiony z
ciemnego kamienia, a chody prowadzące do niego z marmuru. Powoli weszłam na
górę i zapukałam do drewnianych, potężnych drzwi. Nikt mi nie otworzył, więc
pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Znalazłam się w długim korytarzu
pomalowanym na ciemne kolory. Po obu stronach znajdowała się masa drzwi. Szłam
przed siebie i starałam się wypatrzeć chłopaka. Kilka razy próbowałam otworzyć
jedne z drzwi, ale każde były zamknięte. Na końcu korytarza znajdowały się
schody prowadzące na drugie piętro. Weszłam po nich i znalazłam się w bardzo
jasnej sali treningowej. Ściany, jak i podłoga były białe. Na jednej ze ścian
znajdował się rząd luster. Przy kolejnej zauważyłam stoisko z bronią. Były tam
katany, tesseny, sai, tanto, bo i różnego rodzaju shurikeny. Po drugiej stronie
stały manekiny do ćwiczeń, bieżnie i rowerki.
Zauważyłam też kilka barierek do ćwiczeń. Na środku sali leżała mata do
ćwiczeń, a na niej stał Damian. Był ubrany w obcisły kombinezon i buty do
łydki. Po co on tak się ubiera? Podeszłam do niego, a chłopiec z poważnym
wyrazem twarzy odezwał się.
-Spóźniłaś
się.
-Nie mogłam
odnaleźć się w tej wartowni.
-Domyśliłem
się. Może po prostu nie przywykłaś do takiego luksusu? – ten chłopak cholernie
mnie wnerwia – Nie traćmy czasu. Zaczynamy?
-Może daj mi
się najpierw przebrać – podeszłam do lustrzanej ściany, położyłam swoją torbę
na podłodze i ściągnęłam z siebie bluzę. Następnie zdjęłam bluzkę na
ramiączkach. Miałam teraz na sobie sportowy stanik i krótkie spodenki.
Ściągnęłam jeszcze czarne sztyblety i założyłam schowane w torbie adidasy.
Szybko spięłam włosy w kucyka i wróciłam do Damiana – Zacznijmy od krótkiego
sparingu. Jestem ciekawa ile potrafisz.
-Możesz się
zdziwić – chłopak uśmiechnął się wrednie i zadał pierwszy cios.
Kopnął mnie
w brzuch, ale szybko zrobiłam unik i spróbowałam go podciąć. Damian podskoczył,
a następnie wylądował na rękach i kopnął mnie w podbródek. Muszę przyznać, że
walczy bardzo dobrze. Pośpiesznie uderzyłam go w twarz. Chłopak cofnął się, ale
chwilę potem ponownie spróbował mnie kopnąć w brzuch. Z małym trudem złapałam
go na stopę.
-Musisz
częściej zmieniać ciosy. Nie daj się rozszyfrować przeciwnikowi.
Damian nie
odpowiedział, a jedynie wyrwał się z uścisku i kopnął mnie w twarz z półobrotu.
Wykorzystał moją chwilę słabości i podciął mnie. Upadłam na ziemię, a on zaczął
okładać mnie pięściami. Tego było za wiele. Złapałam go nogami za szyję i
przycisnęłam do ziemi. Podniosłam się, a kiedy Damian wstał, kopnęłam go w
brzuch, pociągnęłam za włosy uderzyłam głową o ziemię. Chłopak nie wstawał. Mam
nadzieję, że nic mu się nie stało. Szybko kucnęłam przy nim i już miałam go
podnieść, kiedy wyciągnął schowany sztylet i zadrapał mi rękę. Cofnęłam się od
niego i starałam się zatamować krew. Bachor musiał przeciąć mi żyłę.
-Zwariowałeś?!
Walka się skończyła.
-Nieprawda.
Walka jest skończona, kiedy przeciwnik jest martwy. Na pierwszy rzut oka
wiedziałem, że nie nauczysz mnie niczego pożytecznego.
-Liga i te
jej idiotyczne zasady. Czułam, że tak właśnie to będzie wyglądało – podeszłam
do lustra i urwałam kawałek rękawa bluzy. Szybko zatamowałam krwawienie i
wróciłam do Damiana – Nie wiem ile to ma jeszcze potrwać, ale jeżeli mamy jakoś
współpracować to musimy ustalić pewne zasady.
-Jestem
otwarty na propozycję.
-Po pierwsze,
walka kończy się, jeśli przeciwnik nie wstaje pięć sekund. Po drugie, w walce
nie używamy broni, jeśli na to nie pozwolę.
-Po trzecie,
jeśli masz mnie uczyć, najpierw sama popracuj nad swoją własną techniką –
zacisnęłam pięści. Jeszcze jedno słowo chłopaka i wyjdę z siebie.
-Nie jesteś
zadowolony ze współpracy, ja także, ale na razie musimy się jakoś dogadać.
Kiedy Talia zdecyduje, że szkolenie się skończyło, każde z nas pójdzie w swoją
stronę.
-Już nie
mogę się doczekać – Damian uśmiechnął się wrednie, a ja znów miałam ochotę go
walnąć.
-Poczekam aż
krwawienie ustanie. Poćwicz sobie trochę na bieżni.
Damian
wykonał polecenie, a ja usiadłam na ziemi i zerknęłam na ranę. Nie była
głęboka, ale idealnie wycelowana. Dzieciak dobrze wie gdzie ma zadać cios. To
na pewno jego wielki atut. Ponownie przewiązałam ranę materiałem i czekałam aż
siła w ręce mi wróci. Zszyję ranę kiedy wrócę. Zaczęłam przyglądać się
chłopakowi. Ustawił urządzenie na najwyższe obroty i nawet się nie męczył.
Jestem ciekawa od ilu lat Talia go szkoli. Skoro jest jej synem, to zakładam,
że od małego. Nasza współpraca nie wyjdzie, jeżeli młody będzie taki arogancki.
Musi okazywać mi szacunek, jak mistrz swojemu uczniowi. Dopiero wtedy będziemy
mogli coś osiągnąć.
Kiedy siła w
ręce mi powróciła, podeszłam do Damiana. Chłopak nie przestawał ćwiczyć, a ja
nie chciałam mu przerywać.
-Mam dla
ciebie propozycję. Nie będę ci niczego narzucać, ty będziesz wybierał ćwiczenia
i ty będziesz mówił kiedy przerywamy. W zamian oczekuję jedynie odrobiny
szacunku – Damian spojrzał na mnie ze zdziwieniem i wyłączył bieżnię. Podszedł
naprzeciw mnie i spojrzał pytająco.
-Mam wolną
rękę?
-Owszem.
-Matka ani
dziad zawsze zakazywali mi swoje ćwiczenia.
-Nie jestem
ani Talią, ani Ra’s. Nie oczekuję od ciebie jakiś niespotykanych wyników, w
końcu masz tylko osiem lat. Sama dobrze pamiętam moje początki i dobrze wiem,
że w Lidze nie jest łatwo. Zwłaszcza, jeśli uczy cię Talia.
-Kiedy
wstąpiłaś do Ligii? – chłopak chyba zaciekawił się moją propozycją. Chce porozmawiać,
więc zgaduję, że się zgadza.
-Kiedy
miałam szesnaście lat, moich rodziców zamordował Salde Wilson. Talia przyszła
do mnie i obiecała, że dzięki Lidze Zabójców będę mogła go zabić.
-Zrobiłaś
to?
-Nie. Mogłam
to zrobić, Slade był zdany na moją łaskę. Na szczęście w porę zrozumiałam, że
zemsta nie jest jedynym rozwiązaniem. Jest najprostszym, ale nie jedynym.
Kiedyś powiedziałabym, że darowanie komuś życia, to największy błąd jaki może
popełnić zabójstwa. Teraz myślę, że to nasza największa siła – Damian spuścił
głowę. Nie wiem, co chodziło mu po głowie. Ten dzieciak jest nie do odczytania.
-Liga zawsze
uczyła mnie, że mam eliminować swoich przeciwników. Właśnie dlatego nie
rozumiem, czemu matka aż tak chciała byś ty mnie szkoliła.
-Ja też tego
nie wiem. Może na razie pomyśl, czy pasują ci warunki.
-Pasują –
odpowiedział bez namysłu – Lepszych nie mogłaś zaproponować – uśmiechnęłam się
i razem z chłopakiem zaczęłam rozciągać się na macie.
***
Siedziałam w
pokoju i uczyłam się do testu. Za niedługo czekamy mnie ważny egzamin i staram
się jakoś pogodzić naukę z treningami. Niespodziewanie do pokoju wszedł Dick.
-No i jak
tam? Trening z szatanem nie zakończył się wizytą w szpitalu?
-Bardzo
zabawne. Młody zranił mnie w rękę, ale to nic poważnego. Na szczęście udało się
nam dojść do porozumienia.
-Widzisz.
Mówiłem ci, że dasz radę.
-Tak.
Oczywiście miałeś rację. Tak jak zawsze – Richard usiadł obok mnie i pocałował
mnie w policzek.
-Nie
przemęczaj się za bardzo. Pamiętaj, już dawno nie walczyłaś – po tych słowach
Dick poszedł do łazienki, a ja zdałam sobie sprawę jak wielką rację miał
Damian. Jeśli naprawdę chcę go czegoś nauczyć, to sama muszę najpierw się
podszkolić.
Momentalnie
wstałam z łóżka i poszłam do salonu. Uruchomiłam bieżnię, na której zwykle
ćwiczył Dick i zaczęłam ćwiczyć.
Narracja
trzecio osobowa
Zielonooka
kobieta stała w ciemnym pomieszczeniu, wpatrzona w starszego mężczyznę
siedzącego na skórzanym fotelu. Starzec był umięśniony i wysoki. Miał siwe już
włosy oraz brodę. Był ubrany w czarną zbroję i zieloną pelerynę. Mężczyzna
przez długi czas nie odzywał się do zielonookiej.
-Ojcze –
odezwała się kobieta – Damian rozpoczął już trening.
-Istotnie –
mężczyzna powoli wstał z fotela i podszedł do córki – Jak sprawuje się
dziewczyna?
-Damian
lekko ją zranił, ale to nic poważnego. Zdołali odnaleźć wspólny język.
-To
zadowalająca wiadomość. Informuj mnie na bieżąco. Problem z Cassandrą Cain musi
zostać rozwiązany. Nasi wojownicy zranili ją dość poważnie, ale dziewczyna
uciekła im ich ukryła się w posiadłości Wayne’a. Jeżeli nie uda ci się
przekonać Angel do powrotu, sama będziesz musiała zlikwidować problem.
-Oczywiście
ojcze. Dopilnuję, by Cassandra odpowiedziała za swoje czyny.
-Nie zawiedź
mnie Talio. Napraw błąd, jaki popełniłaś trzy lata temu – nic nie mówiąc
kobieta opuściła pomieszczenie, a mężczyzna znów usiadł na fotelu – Przygotuj
się na śmierć Cain. Ona nadejdzie znienacka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz