niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział IV - Informacje


Ludziom zawdzięczam bardzo wiele, zwłaszcza problemów…

Stałam przed wielkim budynkiem z napisem „Capitol”. Denerwowałam się. Kogo mam szkolić? Co jeżeli to jedna wielka pułapka? Muszę zaryzykować. Wzięłam głęboki wdech i przeszłam przez drzwi. Ściany hotelu były wykonane z jasnego marmuru, a podłoga z piaskowca. Sufit holu był w kształcie koła. Podeszłam do recepcji. Stał przy niej młody mężczyzna, ubrany w uniform boya, o zielonych oczach i rudych włosach.

-Dzień dobry. Mam umówione spotkanie w pokoju nr. 236 – mężczyzna sprawdził coś w komputerze, a po chwili uśmiechnął się i podał mi klucz.

-Drugie piętro, trzecie drzwi po prawej.

-Dziękuję bardzo – odeszłam od boya i weszłam po kamiennych schodach. Korytarze hotelu wydawały się być nieskończenie długie. W końcu dotarłam do mojego pokoju. Włożyłam klucz do drzwi i przekręciłam go. Po chwili byłam już w środku. Pokój był pomalowany na jasny błękit, a podłoga wykonana z szarego dywanu. Większość mebli było białych, z niebieskimi dodatkami. Moją uwagę przykuło wspaniałe, białe łoże z błękitnym baldachimem.

Nie widziałam by w pokoju był ktoś jeszcze. Czułam jednak, że ktoś mnie obserwuje. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na drzwiach balkonowych. Były otwarte. Wyciągnęłam schowane przy spodniach sai. Nasłuchiwałam jakiegokolwiek dźwięku. W jednej chwili poczułam czyiś oddech na karku. Momentalnie odwróciłam się i przystawiłam przeciwnikowi ostrze do gardła. Nie miałam pewności czy nieznajomy jest karłem, czy dzieckiem. Miał najwyżej metr trzydzieści wzrostu i był ubrany w ciemny kostium jaki noszą wojownicy Ligii, ale ci naprawę dobrzy. Na głowie miał kaptur, więc nie mogłam nic więcej dostrzec.

-Jeżeli zabierzesz mi sai z gardła – odezwał się dziecięcym głosem - będziesz mogła rozwiać wszystkie wątpliwości – powoli zabrałam ostrze i przypięłam je do spodni. Chłopak ściągnął kaptur i zaczął mi się przyglądać z wrednym uśmiechem. Miał najwyżej siedem, może osiem lat. Jego włosy były czarne, a oczy szmaragdowe. Te oczy. Są dokładnie takie same jak oczy Talii. To jej syn.

-To chyba jakiś żart – powiedziałam po chwili ciszy – Mam szkolić jakiegoś dzieciaka?

-Uwierz mi, ja także nie jestem zadowolony tym układem. Musze jednak słuchać matki – prychnęłam.

-Ile ty w ogóle masz lat?!

-Osiem – odpowiedział obojętnie.

-Niewiarygodne. Nie wiedziałam, że Liga prowadzi przedszkole.

-Zważaj na słowa. Nie zapominaj, że jestem wnukiem Ra’s al Ghula. Jestem wyjątkowy – chłopiec zaczął chodzić naokoło mnie i przyglądać mi się – Wiele o tobie słyszałem. Wiem jednak, że przeszłaś na emeryturę. Nie mam pewności, czy podołasz temu zadaniu – przysięgam, że jak ten bachor zaraz się nie przymknie to wpakuję mu sai do gardła – Jakoś wczoraj dużo czasu minęło, zanim mnie usłyszałaś.

-To byłeś ty! – złapałam chłopaka za ramiona i przycięłam go do ściany – Jakim prawem włamałeś się do mojego mieszkania?!

-Chciałem zobaczyć, z kim mam do czynienia. Lubię znać wszystkie informacje – puściłam chłopaka i przeczesałam ręką włosy.

-Powiedzmy, że wybaczam ci włamanie. Jak będą wyglądały treningi.

-Ty mi to powiedz. Moja matka nie przekazała mi żadnych informacji od nośnie sposobów szkoleniowych. Wiem jedynie, że treningi będą się odbywały w miejscowej posiadłości mojego dziadka – Świetnie, będę szkolić wnuka Ra’s al Ghula i to jeszcze w jego domu. No po prostu świetnie – Czy zgadzasz się na te warunki? – spojrzałam na chłopaka. Stał wyprostowany, z poważnym wyrazem twarzy. Widać było, że spędził z Ligą całe życie.

-Oczywiście, że się zgadzam.

-Wspaniale. Zaczynamy jutro o trzynastej. Oczywiście zrobię sobie przedtem odpowiednią rozgrzewkę i od ciebie oczekuję tego samego – chłopak zaczął kierować się w stronę balkonu – Adres czeka już na ciebie w mieszkaniu. Oczekuję punktualności.

-Ależ oczywiście nieznajomy – chłopak przewrócił oczyma.

-Czy aż tak potrzebujesz wiedzy o moim imieniu?

-Lubię mieć wszystkie informacje – uśmiechnęłam się wrednie, a chłopiec zmarszczył brwi.

-Damian.

-Angel.

-Wiem przecież. Wychodzisz pierwsza.

-Tak jest – powoli wyszłam z pokoju, a następnie z hotelu. Nie mogłam uwierzyć, że Talia ma syna. Owszem, wspominała coś o ukochanym, ale nie sądziłam, że romans zaszedł tak daleko. Kim jest jego ojciec. Acha, to pytanie z pewnością będzie chodziło mi po głowie przez najbliższe dnie. Może jakoś uda mi się tego dowiedzieć.

***

Weszłam do mieszkania i zamknęłam drzwi z hukiem. Richard zerwał się z kanapy i podszedł do mnie.

-Co się stało? – zapytał z buzią pełną chipsów – Coś nie tak? – rzuciłam mu wrogie spojrzenie. Chłopak szybko przełknął pokaram.

-Okazało się, że mam szkolić ośmioletniego dzieciaka! Wyobrażasz to sobie?! – przeszłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki butelkę wódki. Otworzyłam ją i nalałam trunku do szklanki – Do tego ten bachor był tu w nocy. Podglądał mnie! – wypiłam całą szklankę na raz, a Dick nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam napływające ciepło. Już zapomniałam jak alkohol na mnie działa. Zakaszlałam i jak najszybciej popiłam trunek wodą. W jednym momencie Richard wybuchnął śmiechem.

-Boże, przepraszam, ale, – chłopak nie mógł powstrzymać się od śmiechu – ostatni raz widziałem cię taką zdenerwowaną kiedy dałem ci do spróbowania wasabi.

-Naprawdę, bardzo zabawne. Jutro będę zmuszona szkolić go w domu Ra’s al Ghula - usiadłam na kanapę i westchnęłam. Dick usiadł obok mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu – Boję się – przyznałam w końcu, a chłopak spojrzał na mnie z wielkim zdziwieniem – Boję się, że nie dam rady go wyszkolić, a wtedy Talia zabije Natalie.

-Angel. Jesteś jedną z najlepszych wojowniczek jakie znam. Liga cię wyszkoliła, wiec nie będziesz miała problemu z nauką tego dzieciaka.

-Może masz rację – Dick pocałował mnie w policzek.

-No pewnie, że mam – uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w usta.

 

Narracja trzecio osobowa

Czarnowłosy chłopak siedział przy kominku i przyglądał się tańczącemu ogniu. Lubił patrzeć na ogień. Podobało mu się w nim to, że bardzo trudno go powstrzymać i jest zabójczy. Dokładnie tak jak ona. Czemu się spóźniała? To pytanie dręczyło go od dłuższego czasu. Wstał z fotela i podszedł do okna. Jego niebieskie oczy nie spuszczały wzroku z horyzontu. Martwił się. Już dawno powinna tu być.

Po kilku minutach, udało mu się dostrzec sylwetkę kobiety. Nie był pewny, czy to ona. Poruszała się nienaturalnie. Po chwili, jednak był pewien. Jej czarne włosy i brązowe oczy poznałby wszędzie. Niestety zauważył coś dziwnego. Kiedy zorientował się, co się dzieje, wybiegł z posiadłości i złapał ją kiedy o mało się nie przewróciła. Jej ubranie było zakrwawione, a ona sama ledwo przytomna. Chłopak zaniósł ją do domu i zatamował krwotok. Był sam. Musiał sobie poradzić. Jak najszybciej pobiegł po bandaże, a w między czasie zadzwonił po pomoc. Opatrzył powierzchownie dziewczynę i przyniósł jej coś do picia. Czarnowłosa wypiła szklankę wody i położyła się by choć na trochę odetchnąć.

-Co się stało? – zapytał w końcu chłopak

-Cóż – dziewczyna ledwo co mówiła – Przesadziłam. Zadarłam z Ligą, eliminowałam ich. To już zaszło za daleko. Chcą się mnie pozbyć.

-Nie pozwolę im Cass. Przysięgam – dziewczyna położyła zakrwawioną dłoń na policzku chłopaka.  Czuła cos do niego, tak jak on do niej. Różnica wieku się nie liczyła – Ja…

-Wiem Tim, wiem – dziewczyna przyciągnęła czarnowłosego do siebie i pocałowała go – Zbyt długo na to czekałam.

-Stanowczo – tym razem to chłopak pocałował dziewczynę. Uważając, by jej bardziej nie zranić położył się obok niej i przytulał, by czuła się bezpieczna.

2 komentarze:

  1. Super blog. :) Rozdziały długie i ciekawe. :3 Weny życzę jak najwięcej. :D ~ P. Olivia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszę się, że ci się podoba :-)
      Pozdrawiam
      ***Niki***

      Usuń