niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział II - Jedyna

Na początek chcę wam życzyć mokrego Dyngusa, smacznych jaj, rozbrykanego zająca i wesołych Świąt WIelkanocnych!
Ps.W rozdziale miała być "scena", ale to materiały dla dorosłych i nie mogłam jej wstawić ;-(


Gdybym była rzeźbiarzem, ale wtedy znowu, nie
Lub dziewczyną, która robi mikstury w wędrownym przedstawieniu
Wiem, że to niewiele, ale to najlepsze co potrafię zrobić
Mój prezent to moja piosenka i ta jest dla Ciebie

I możesz powiedzieć wszystkim, to jest twoja piosenka
Może jest całkiem prosta, ale teraz kiedy jest ukończona..
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że zapisałam to w słowach
Jak cudowne jest życie podczas, gdy jesteś na świecie

Ellie Goulding – Your Song

Przybiegłam do domu najszybciej jak mogłam. Serce biło mi jak szalone, ale nie mogłam się zatrzymać. W mojej głowie kłębiła się myśl, że im dłużej zwlekam, tym bardziej życie Natalie jest zagrożone.

Drżącymi rękami otworzyłam drzwi. Weszłam do sypialni, rzuciłam plecak na podłogę i padłam na łóżko. Nie mogłam powstrzymać łez. Moja bariera emocjonalna już od dłuższego czasu była słabsza. Cios Talii całkiem ją złamał.

Przeczesałam włosy palcami i wstałam z łóżka. Zaczęłam chodzić po pokoju stukając koturnami po podłodze. Co ja powinnam zrobić. Zabicie Cassandry nie wchodzi w grę, ale nie wiem co mogę zaoferować w zamian? Może Talię zadowoliłoby jakieś włamanie, ewentualnie zastraszenie kogoś? Akurat, Talia i włamanie. Co ja sobie wyobrażam. Ona pewnie chce mieć powód by mnie wykończyć. Kiedy tu przyjdzie, powiem jej, że tego nie zrobię. Może ona sama zaproponuje coś innego. 

Niespodziewanie usłyszałam odgłos otwierania drzwi. Serce stanęło mi w miejscu, zamarłam. Wyciągnęłam schowany w szafce pistolet i podeszłam do drzwi. Odbezpieczyłam broń, wyszłam za drzwi i wycelowałam. W ostatnim momencie powstrzymałam się od wystrzału. Przede mną stał Richard z jakąś torbą. Ręce trzymał w górze i uśmiechał się wrednie.

-Spokojnie, jestem nieuzbrojony.

-Jasna cholera! Dick, coś ty sobie myślał?! Przecież mogłam cię zastrzelić – opuściłam broń, a mężczyzna ściągnął szary płaszcz i odwiesił go na wieszak. Pocałował mnie w policzek, zabrał broń i schował z powrotem do szafki. Następnie położył torbę na łóżku. Stanęłam w drzwiach i zaczęłam mu się przyglądać. Co tu robi tak wcześnie? Richard ściągnął  koszulę i założył domową bluzkę. Usiadłam na łóżku i już chciałam sprawdzić zawartość torby, kiedy Dick sprzątnął mi ją sprzed nosa.

-Nie podglądaj. Jeszcze nie teraz – posłałam mu wrogie spojrzenie, ale on się tylko zaśmiał i położył torbę na szafie. 

-Tak z innej beczki, co ty tu robisz tak wcześnie? – starałam się udawać normalną, ale głos co chwila mi drgał. Na szczęście Dick tego nie zauważył.

-A widzisz, to część niespodzianki – mężczyzna usiadł koło mnie i chwycił moją dłoń – Szef powiedział mi, że jest bardzo zadowolony z moich osiągnięć i że zostałem awansowany na stanowisko porucznika.

-O Dick, to świetnie! – rzuciłam się Richardowi na szyję – To naprawdę wspaniała wiadomość. Gratulację – złożyłam mężczyźnie pocałunek, a on następnie przejechał palcem po mojej wardze.

-Wyjdźmy dziś gdzieś, proszę. Obiecuję, że nic mi nie wypadnie – Richard spojrzał mi prosto w oczy, ale nie mogłam się przecież zgodzić. Musiałam się spotkać z Talią. Richard spoważniał, więc chyba zauważył, że coś mnie trapi – Co się dzieje Angel? – nie odpowiedziałam – Angel? – miałam dość. Nie chciałam go okłamywać, a poza tym moje emocje musiały wyjść ze mnie. W jednym momencie z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Richard przytulił mnie do siebie – Co się stało?

-Przyszła do mnie – wydukałam drżącym głosem.

-Kto?

-Talia. Chce żebym zabiła Cassandrę Cain – wtuliłam się mocniej w Dicka, a on pocałował mnie w głowę – Ja nie chcę. Nie mogę tego zrobić.

-I nie zrobisz.

-Ale ona grozi, że zabije Natalie.

-Nie pozwolę na to – Richard wypuścił mnie z objęć i wytarł łzy z policzków – Znajdziemy jakiś sposób, żeby cię z tego wyrwać, obiecuję.

-Nie. Ja sama to na siebie sprowadziłam i to ja muszę się z tego wyplątać.

-Ale…

-Nie! Nie ulegnę jej. Powiem, że tego nie zrobię. Wtedy zobaczymy, co ona powie – Dick patrzył na mnie z zachwytem – Co?

-Nic, tylko…podziwiam cię – zarumieniłam się – Jesteś taka silna. Jeszcze chyba nie spotkałem kogoś takiego jak ty.

-Trochę wyszłam z wprawy.

-To nawet lepiej. Przestałaś być zabójcą. To wielki i bardzo trudny do zrobienia krok, a ty tego dokonałaś – uśmiechnęłam się – Jesteś nadzwyczajna i jedyna. Kocham cię.

Richard pocałował mnie namiętnie, a ja położyłam się na nim. Mężczyzna ściągnął mi bluzkę, nie przerywając pocałunku. Położył mnie na łóżku i zaczął ściągać spodnie i buty. Następnie sam się rozebrał. Przejechał dłonią od mojej kostki, aż do piersi. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Richard odpiął mój stanik i ściągnął majtki. Zbliżył się do mnie i zaczęliśmy.

***

Siedziałam w pokoju w czarnej koszuli nocnej. Było już ciemno, a Dick został wezwany na komisariat. Chciał zostać, ale kazałam mu iść. Wiedziałam, że Talia nie przyjdzie, jeśli on będzie w mieszkaniu.

Wstałam z białej kanapy i podeszłam do przezroczystych drzwi na balkon. Otworzyłam je, ale byłam prawie pewna, że Talia jest już w środku. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu kobiety, ale nie mogłam jej dostrzec. W pewnym momencie zauważyłam, że stoi w rogu pokoju, ubrana w czarny kombinezon. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się.

-Podjęłaś decyzję?

-Owszem – Talia wyczekiwała odpowiedzi – Nie zrobię tego. Nie mam zamiaru zabić Cassandy – odpowiedziałam z powagą.

-Miałam przeczucie, że właśnie tak postąpisz. Przestałaś zabijać i przez to jesteś teraz słaba. Nie dałabyś rady podołać temu zadaniu – kobieta spojrzała na mnie z wyższością. Miała świadomość, że już wygrała, a ja nie miałam pojęcia o co toczy się gra.

-Skoro wiedziałaś, że się nie zgodzę, to po co mi to powiedziałaś? – Talia prychnęła.

-Chciałam cię sprawdzić. Przekonać się, jak bardzo się zmieniłaś. Jak widać, nie jesteś już jedną z nas – chwila, czy to już koniec? Czy chodziło jej tylko o to? – Ale, mam dla ciebie inne zadanie – idealnie – Chciałabym, żebyś kogoś wyszkoliła.

-Mam nauczyć kogoś bić się? – to wydawało się zabawne.

-Bić się to nie jest odpowiednie pojęcie. Chcę, abyś nauczyła go swojego sposobu walki. Jest już doskonałym zabójcą, a z twoją pomocą stanie się niepokonany – to dziwne, że Talia chcę bym nauczyła kogoś z Ligii. Przecież to specjalność jej i Ra’s al Ghula.

-Bez zabijania?

-Bez.

-I zostawisz Natalie w spokoju?

-Słowo honoru – spojrzałam na nią podejrzliwie. Wiedziałam, że jej słowo niewiele znaczy, ale musiałam mu zaufać.

-Zgoda.

-Świetnie – kobieta wyszła na balkon – Spotkacie się w za dwa dni w hotelu „Capitol”. Pokój 236. Punkt piętnasta. Nie spóźnij się. I jeszcze jedno. Liczę o twoją dyskrecję, kiedy już go poznasz – Talia wyskoczyła z gracją z balkonu i zniknęła mi z oczu. Odetchnęłam. Udało się. Nie muszę jej zabijać. Wystarczy, że wyszkolę jednego z wojowników i będę miała spokój. To nie może być trudne. Co się może stać?

 Narracja trzecio osobowa

Usiadła na wielkim czerwonym fotelu, a służący podał jej kieliszek wina. Wzięła łyk. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Rozkazała służącemu otworzyć drzwi. Do pokoju wszedł czarnowłosy chłopiec, o zielonych oczach. Mógł mieć około siedmiu lat. Był ubrany w ciemny strój wojownika Ligii. Podszedł do kobiety i rzucił jej pytające spojrzenie.

-Chciałaś, bym przyszedł?

-Owszem – kobieta podała kieliszek wina służącemu – Znalazłam kogoś, kto może zdoła cię nauczyć czegoś nowego. Czegoś, czego ja bym nie potrafiła – chłopiec zmarszczył brwi – Nie mam na myśli tylko ciosów, ale odróżnienia dobra od zła.

-Kim on jest? – zapytał krzyżując ręce na piersi.

-Ona. Nazywa się Angel Ross i jest moją byłą uczennicą. Trzy lata temu odeszła z Ligii.

-Chcesz żeby uczyła mnie jakaś słaba dziewucha?

-Wystarczy Damianie! – kobieta podniosła głos, a chłopiec cofnął się o krok – Wyszkoliłam ją na wspaniałą wojowniczkę i zabójczynię. Odeszła, owszem, ale to tylko jej atut. Dzięki temu, nauczyła się odróżniać dobro i zło, a teraz nauczy tego ciebie.  

-Ile to ma potrwać? – ton chłopca stał się bardziej poważny

-Tyle, ile zdecyduję. Zaczynacie za dwa dni. Wszystkie potrzebne informację są w twoim pokoju – chłopiec ukłonił się kobiecie i zaczął kierować w stronę drzwi – Damianie – zatrzymała go – Pamiętaj, że ona nie zabija od trzech lat. Jej instynkt zabójcy zanikł, więc i ty musisz ją trochę podszkolić.

-Oczywiście matko – Damian wyszedł z pokoju, a kobieta ponownie wzięła od służącego kieliszek z winem.

-Wszystko idealnie się układa. Już za niedługo odzyskam swojego aniołka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz