Nagle tak
cicho zrobiło się w moim świecie bez Ciebie.
Janusz Leon Wiśniewski
Powoli
zaczęłam się budzić. Jasne światło przebijające się do pokoju zmusiło mnie do otwarcia
oczu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie był to pokój, w którym zasypiałam.
Jego ściany były pokryte ciemnobrązową farbą oraz bogatymi, złotymi
zdobieniami. Podłoga była wykonana z ciemnego drewna, podobnie jak meble.
Podniosłam
się i usiadłam na skraju łóżka z baldachimem. Głowa strasznie mnie bolała,
najprawdopodobniej bo moim wczorajszym występku z alkoholem. Jednym słowem,
miałam kaca. Zauważyłam, że nie mam na sobie wczorajszej sukienki, a jedynie za
dużą czarną koszulkę i bieliznę.
Niespodziewanie
do pokoju wszedł Richard. On także nie miał na sobie garnitury. Był ubrany w
czarne jeansy, szarą koszulkę i buty. Niósł w rękach wodę i jakieś tabletki.
Usiadł obok mnie i podał mi je.
-Wypił.
Pomogą ci – posłusznie wykonałam polecenie i połknęłam pigułki.
-Gdzie
jesteśmy Dick?
-U Bruce’a.
Wczoraj zachowywałaś się zbyt radykalnie by zostać na weselu – o boże, co ja
tam wyprawiałam.
-Zostawiłam
Emily. Jaka ze mnie przyjaciółka?
-Em to
zrozumiała. Chciała, żebyś jak najszybciej doszła do siebie – kiwnęłam
porozumiewawczo głową.
-To co
dokładnie robiłam?
-Pierw
chciałaś wyskoczyć przez ono, potem groziłaś mi nożem do jedzenia, a na końcu
chciałaś się pieprzyć – o kurde, musiałam nieźle popalić Richardowi –
Ostatecznie podałem ci środki nasenne i wsadziłem do samochodu. Cassandra i Tim
będą tu za jakąś godzinę. Ubrania masz na stołku. Zejdź na śniadanie, jak się
ogarniesz – Dick wyszedł z pokoju. Powoli wstałam z łóżka. Już dało się odczuć
poprawę, tabletki działają.
Podeszłam do
stołka z ubraniami. Była na nim czerwona bluzka z krótkim rękawem, granatowe
jeansy i adidasy. Pewnie ubrania Cass. Założyłam je i rozczesałam włosy.
Wyszłam na zewnątrz i weszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i przepłukałam
usta. Byłam gotowa by zejść do jadalnii.
Tam zastałam
Richarda, Bruce’a i Alfreda. Nie widziałam gospodarza domu od…od pogrzebu
Jasona. Usiadłam obok mojego chłopaka i przywitałam się z Alfredem. Ten
wyszedł, a po chwili wrócił z talerzem naleśników francuskich.
-Dziękuję –
zaczęłam jeść. Alfred rozmawiał z Richardem, a Bruce nie spuszczał ze mnie
wzroku. Przez niego, nie mogłam się skupić na jedzeniu. Odłożyłam sztućce i
odeszłam od stoły. Dick już chciał za mną iść, ale Wayne go zatrzymał i sam
ruszył za mną.
Usiadłam na
kanapie w głównym pokoju, a mężczyzna usiadł obok mnie. Nie odzywał się, a
jedynie przyglądał.
-Powiesz mi
w końcu o co ci chodzi? – odezwałam się pierwsza.
-Cassandra
została zaatakowana przez Ligę. W poszukiwaniu Ra’s wyjechałem do Chin, ale
znalazłem tam jedynie karteczkę z napisem: „Twój aniołek nie jest już taki
święty”. Wiesz może, co miał na myśli.
-Owszem.
Talia złożyła mi „propozycję”. Jeżeli nie zabiję Cassandry, ona zajmie się
Natalie.
-Nie mów mi
tylko, że się zgodziłaś!
-Masz mnie
za idiotkę. Poszłam z nią na impas. Talia zostawi Natalie w spokoju, jeżeli ja
wytrenuję jedną osobę z Ligii. Dick ci tego nie powiedział?
-Nie chciał.
-To teraz
już wiesz. Przesłuchanie skończone?
-Owszem –
wstałam z kanapy i wróciłam do pokoju. Posiadłość Wayne’a to nie jest dom
marzeń. Nie dla mnie. Kiedy przez kilka tygodni mieszkałam tu z Richardem, było
inaczej. Wychodziliśmy na miasto, walczyliśmy z przestępcami, ćwiczyłam z Jasonem… Oh, Jason. Bez ciebie jest tu tak
cicho…
***
Ja, Dick i
reszta Tytanów siedzieliśmy w wierzy. Czasem urządzaliśmy sobie małe spotkania,
żeby powspominać stare, dobre czasy. Garfield opowiadał kiepskie żarty, Vick i
Raven z kolei nabijali się z niego, Kori gotowała, a ja i Richard siedzieliśmy
i przyglądaliśmy się wszystkim.
Pierw
zadzwonił telefon Dicka, ale on go zignorował.
-Nie
powinieneś odebrać. To może być coś ważnego.
-Może
zaczekać – chłopak pocałował mnie, ale i moja komórka dała o sobie znać – Nie…
-To może być
coś ważnego – wstałam z kanapy i odebrałam telefon – Halo?
-Witaj
Angel, tu Alfred.
-Cześć
Alfredzie. Co u ciebie?
-Panienko
Ross, czy mogę porozmawiać z Richardem? – mężczyzna mówił drżącym głosem.
-Co się
stało Alfredzie?
-Chodzi o
panicza Jasona…On…on nie żyje – nie miałam pojęcia z odpowiedzieć. Całkiem mnie
zamroczyło. Upuściłam telefon na podłogę, a z moich oczu w sekundzie zaczęły
wypływać łzy. Upadłam na kolana, nie mogąc przestać płakać. Dick podszedł do
mnie i podniósł.
-Co się
stało? Angel?
-Chodzi o
Jasona – mówiłam przez płacz – On nie żyje – wtuliłam się w Richarda i starałam
się zapomnieć, udawać, że nie odebrałam tego cholernego telefonu. Ale nie dało
się, nadal się nie da zapomnieć o czymś takim.
***
Kiedy
Cassandra i Tim wrócili, zajęłyśmy się wymyślaniem planu przechytrzenia Talii.
Miałyśmy już kilka pomysłów, ale musiałyśmy je dopracować.
Z
posiadłości wyjechaliśmy po obiedzie. Nie chciałam długo tam zostawać,
zwłaszcza, że Bruce nie miał ochoty spędzić ze mną ani minuty. Po powrocie do
domu, zajęłam się treningiem, a Richard poszedł do pracy. Byłam na siebie zła,
bo opuściłam wesele Em jedynie przez moją głupotę. Waliłam w worek treningowy
coraz mocniej, aż nie urwał się od sufitu. Wzięłam łyk wody z butelki i
wróciłam do treningu.
Była już
noc, a ja nadal trenowałam. Czas leciał tak szybciej, a ja skupiałam myśli na
uderzeniach. Niespodziewanie, usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu przez okno.
Po cichu poszłam po pistolet i zaczęłam kierować się w stronę nieznajomego.
Miałam skrytą nadzieję, że to Damian znów chciał włamać się do mieszkania.
Kiedy jednak zobaczyłam w sypialni wysokiego i
masywnego człowieka wiedziałam, że to nie Damian. Odbezpieczyłam
pistolet i wycelowałam w nieznajomego.
-Jeśli
jesteś złodziejem, to masz szczęście, że jeszcze niczego nie ukradłeś.
-Nie jestem
złodziejem Angel – znałam skądś ten głos – Jestem starym przyjacielem – powoli
włączyłam światło, a moim oczom ukazał się dobrze mi znany chłopak, który
myślałam, że jest duchem. Miał czarne, rozczochrane włosy i zielone oczy. Był
ubrany czarną zbroję, wojskowe buty i brązową kurtkę. Patrzałam na niego z
niedowierzaniem. Upuściłam pistolet i podeszłam bliżej niego.
-Jason? –
zapytałam z niedowierzaniem.
-Długo się
nie widzieliśmy, co ?
-Ale jak to
możliwe? Byłam pewna, ze zginąłeś, wszyscy tak myśleliśmy!
-Bo zginąłem
– spojrzałam na chłopaka pytająco – Ale Ra’s zanurzył mnie w Jamach Łazarza.
Przywrócił mnie do życia.
-To dlaczego
nie wróciłeś?
-Chciałem.
Uwierz mi, chciałem. Ale nie potrafiłem wrócić do Gotham, póki on nadal żył.
-Joker.
-Zemszczę
się na nim Angel, ale chcę cię poprosić o jedno. Nie mów Bruce’owi o naszym
spotkaniu. Już za niedługo się spotkamy – Jay złapał mnie za rękę.
-Dlaczego do
mnie przyszedłeś?
-Chciałem
cię zobaczyć. Sporo mnie nauczyłaś i za to chcę ci podziękować. – chłopak
pocałował mnie w policzek, a zaraz potem wyskoczył przez okno. Nie mogłam
uwierzyć w to, co się stało. Wszystkie problemy związane z Ligą poszły w bok,
bo właśnie okazało się, że Jason Todd żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz