czwartek, 8 maja 2014

Rozdział III - Wszystko jest możliwe


Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu

Do końca lekcji spędzałam czas z Dickiem. Opowiedział mi wszystko o Bruce’u i o jego nowym życiu. Okazało się, że Wayne to wcale nie taki sztywniak jak mówią. Czasami nawet uśmiecha się i żartuje. Ja też opowiedziałam mu o tym jak teraz żyję. Właściwie to dużo się nie zmieniło. Nadal mieszkam w tym samym miejscu, moi rodzice ciągle się kłócą, a ja nadal mam problemy z matmy.

Richard podprowadził mnie pod dom. Stanęliśmy naprzeciw siebie i nic nie mówiliśmy. Dało się zobaczyć, że Dick ma mi coś do powiedzenia, ale się boi.

-Chcesz mi coś powiedzieć? – Zapytałam

-Ja…tylko…ehm…

-No wyduś to wreszcie.

-Cieszę się, że znów mogłem cię zobaczyć.

-I będziesz widział każdego dnia. – Zaśmialiśmy się. –

-A ty, chcesz mi coś powiedzieć?

-Też się cieszę, że tu jesteś. Ze mną. – Pocałowałam Dicka w policzek i pomachałam na pożegnanie. On odmachał, a ja pobiegłam do domu. Byłam taka szczęśliwa, jak nigdy. Rozejrzałam się w poszukiwaniu żywej duszy. Znalazłam tylko kartkę przyczepioną do wielkiego, okrągłego lustra w holu.

 

Kochana Angel

Musiałam wyjechać z tatą do Chin. Mamy tam do załatwienia kilka bardzo ważnych spraw. W lodówce masz zapas jedzenia. Żadnych imprez. Przyjeżdżamy za tydzień. Kocham cię.

Mama

Jasne, jak zwykle ich nie ma. Przynajmniej będzie cicho. Wyrzuciłam kartkę do kosza i poszłam do siebie. Przebrałam się w wygodne zielone dresy i luźną bluzkę z myszki Miki. Żeby mieć później czas dla siebie postanowiłam odrobić lekcję. Od razu zajęłam się matematykom. Nie mogłam jednak przestać myśleć o Dicku. Czemu był taki smutny? Co go martwiło? Gdy mnie zobaczył od razu poprawił mu się humor więc o co mu wcześniej chodziło? Nie wytrzymałam. Wiem, że rodzice znali Wayne’a i mieli jego numer. Weszłam do ich pokoju i znalazłam notes z telefonami. Szybko odszukałam numer do posiadłości Wayne’a i zadzwoniłam. Po kilku sekundach w telefonie odezwał się jakiś mężczyzna.

-Witam, posiadłość Wayne’a, mówi Alfred Pennyworth.

-Dzień doby, tu Angel Ross. Czy jest Dick?

-Oczywiście, już go daję. – Po chwili w telefonie usłyszałam głos Richarda.

-Cześć Angel.

-Hej Dick. Masz chwilę?

-Jasne.

-Słuchaj, muszę cię o coś zapytać. Czemu w szkole zanim mnie poznałeś byłeś taki, no smutny?

-Wiesz, mam trochę ciężki okres, do tego zmiana szkoły. Po prostu mam trochę dużo na głowie. Ty mi pomogłaś oderwać się od tych spraw. Dzięki.

-Nie ma za co. Ale, czy tylko to? Nic się nie dzieje?

-Nie, nic.

-Na pewno? – Byłam pewna, że Dick coś ukrywa. W szkole nie wyglądał jakby był zmęczony zmianą szkoły. Ewidentnie coś się działo, coś ważnego.

-Jasne. Hej, mam wolną chatę. Może wpadniesz do mnie?

-Teraz?

-Czemu nie?

-Ok. Za niedługo będę.

-Na razie.

-Pa.

No dobra. Muszę się za wszelką cenę dowiedzieć o co chodzi. Jedynym wyjściem jest odwiedzenie Richarda i przeprowadzenie śledztwa. Z powrotem przebrałam siew strój z dzisiaj i założyłam jeszcze szarą bluzę, bo robiło się już chłodnio. Do posiadłości Wayne’a nie było aż tak daleko. Znajdowała się góra dwadzieścia minut stąd. Pieszo. Właściwie to dziwne, że do tej pory nie spotkałam Dicka. Nie zdzieliła nas tak duża odległość. Może to dlatego, że nie chodziłam na przyjęcia organizowane przez Bruce’a. Zawsze wolałam zostać w domu.

Po piętnastu minutach byłam przed posiadłością. Dom był ogromny. Trochę stary, ale zadbany. Miał też wielki plac z tyłu. Zadzwoniłam dzwonkiem, a zza drzwi wyłonił się szczupły, wysoki mężczyzna. Był starym, łysiejącym człowiekiem. Jego włosy i wąsy były brązowe. Był ubrany w charakterystyczny dla lokaja stój.

-Witam panienkę Ross. Zapraszam.

-Cześć. – Posłusznie weszłam do domu. Pomieszczenie, w którym się teraz znajdowałam było wypełnione różnymi obrazami i rzeźbami. Były w nim też szerokie schody, chyba z romanizmu. Po chwili zobaczyłam Dicka wchodzącego do pomieszczenia.

-Cześć Angel.

-Hej Dick.

-Może, pójdziemy do mnie?

-Ok. – Richard pokazał ręką na drugie piętro. Zaczęliśmy iść po schodach. Na górze Dick pokazał mi jego pokój. Był pomalowany na czerwono. Podłoga i większość mebli była z drewna. Na ścianie wisiał wielki telewizor.

-Rozgość się. Chcesz może coś do picia?

-Może napiłabym się herbaty.

-Zaraz przyniosę.- Dick uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Ja w tym czasie znalazłam pilota i włączyłam telewizor. Akurat leciały wiadomości. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju. Zauważyłam wielką tablicę korkową, a na niej zdjęcia, wycinki z gazet związane z jedną rzeczą – śmiercią rodziców Dicka. Policja odkryła, że to Tony Zucco przeciął liny i Graysonowie spadli. Później Batman go złapał i zamknął w więzieniu.

-A teraz bardzo ważna wiadomość -  Powiedziała prowadząca wiadomości. – Niebezpieczny przestępca Tony Zucco uciekł z więzienia i jest na wolności. Zucco był oskarżony o wiele rabunków, wymuszeń i zabójstwa Mary i Johna Graysonów. Policja prosi o szczególną ostrożność. – On uciekł? Jak to w ogóle możliwe. Co za ochronę mają w tych więzieniach?! To pewnie przez to Dick się tak zachowywał. A co jeśli Zucco będzie chciał dokończyć robotę?

-Uciekł – usłyszałam głos Richarda. Gwałtownie odwróciłam się w stronę drzwi. Stał tam ze spuszczoną głową i trzymał tacę z dwoma herbatami. Wszedł do środka i postawił je na biurku.

-Przykro mi Dick.

-Niepotrzebnie. Już pogodziłem się z tą wiadomością. Policja poinformowała mnie pierwszego. Było to już dwa tygodnie temu.

- To dlaczego dopiero teraz…

-Myśleli, że go złapią. Uciszyli sprawę, ale Zucco już zaczął okradać sklepy i wyłudzać pieniądze więc musieli o tym powiedzieć.

-Czy myślisz, że on przyjdzie po ciebie?

-Nie wiem. Jeśli przyjdzie, to wyląduje z powrotem w więzieniu.

-Skąd taka pewność? – Dick podszedł do mnie i objął w pasie.

-Umiem się obronić.

-Wierzę. – Richard przybliżył się do mnie. Nasze usta już prawie się stykały. Właśnie w tym momencie zadzwonił telefon Dicka.

-Wybacz. – Chłopak odebrał telefon i wyszedł z pokoju. Po chwili jednak wrócił. – Przepraszam, ale coś mi wypadło. Muszę wyjść.

-Nic się nie stało. I tak powinnam już wracać.

 -Alfred cię odwiezie.

-Nie trzeba. Pójdę pieszo. Pa Dick.

-Pa Angel. – Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach. Przy drzwiach stał już Alfred.

-Do widzenia panie Alfredzie.

-Do widzenia panienko Angel. – Lokaj otworzył mi drzwi, a ja wyszłam z posiadłości. Byłam zadowolona z tej wizyty. Dowiedziałam się  co się dzieje i dlaczego Dick był smutny. Teraz już nie muszę się martwić.

Szłam drogą obok lasu. Było ciemno. Zdawało mi się nawet, że ktoś mnie śledzi. Serce zaczęło mi mocniej bić. Nie mogę się dać przestraszyć. To tylko mim się wydaje. Po chwili jednak z lasu wyskoczyła trojka mężczyzn.

-Cześć panienko, nie za późno na takie wędrówki? – Powiedział jeden z nich. Nie widziałam jego twarzy miał kominiarkę. Pozostała dwójka też. 

- Mogło by ci się coś stać. – Dodał drugi.

-My cię obronimy w zamian za jakiś mały prezencik. – Wszyscy troje mnie otoczyli. Jeden z nich miał w ręce nóż. – No już mała. Dawaj co masz.

-Ja nic nie mam. – Powiedziałam prawdę. Nie miałam przy sobie żadnych pieniędzy.

-Łżesz mała jędzo.

-Naprawdę! – Ne byłam pewna co powinnam zrobić. Pamiętam jak bronić się przed napastnikiem, ale co z nożem? Muszę się skupić. Mężczyźni robili się zdenerwowani. Ten trzymający nóż chciał wbić mi go w brzuch, ale ja złapałam jego rękę i wykręciłam ją. Mężczyzna upuścił nóż i cofnął się kilka kroków. Nie wiem nawet co we mnie wstąpiło bo nagle chciałam walczyć z tymi facetami. Kolejny, chyba najmłodszy mężczyzna podbiegł do mnie i próbował uderzyć mnie pięścią. Robiłam szybkie uniki, a kiedy nadarzyła się okazja kopnęłam go z półobrotu. Facet upadł na ziemię. Wtedy ostatni z nich wyciągnął pistolet. Cofnęłam się. On podszedł do mnie i przyłożył mi go do głowy. Nie spuszczałam z niego wzroku. Kiedy spojrzał na swoich kolegów złapałam za pistolet i odebrałam mu go. Teraz ja miałam go na muszce. Mężczyzna przestraszył się i uciekł, a za nim jego przyjaciele. Obejrzałam broń. Postanowiłam ją zatrzymać, tak na wszelki wypadek. Schowałam pistolet do kieszeni bluzy i ruszyłam do domu. Wiem, że to dziwne, ale podobała mi się walka z tymi facetami. Może powinnam to częściej robić? Może sprawdziłabym się w roli bohatera? Kto wie? Wszystko jest możliwe.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz