Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu
Do końca
lekcji spędzałam czas z Dickiem. Opowiedział mi wszystko o Bruce’u i o jego
nowym życiu. Okazało się, że Wayne to wcale nie taki sztywniak jak mówią.
Czasami nawet uśmiecha się i żartuje. Ja też opowiedziałam mu o tym jak teraz
żyję. Właściwie to dużo się nie zmieniło. Nadal mieszkam w tym samym miejscu,
moi rodzice ciągle się kłócą, a ja nadal mam problemy z matmy.
Richard
podprowadził mnie pod dom. Stanęliśmy naprzeciw siebie i nic nie mówiliśmy.
Dało się zobaczyć, że Dick ma mi coś do powiedzenia, ale się boi.
-Chcesz mi
coś powiedzieć? – Zapytałam
-Ja…tylko…ehm…
-No wyduś to
wreszcie.
-Cieszę się,
że znów mogłem cię zobaczyć.
-I będziesz
widział każdego dnia. – Zaśmialiśmy się. –
-A ty,
chcesz mi coś powiedzieć?
-Też się
cieszę, że tu jesteś. Ze mną. – Pocałowałam Dicka w policzek i pomachałam na
pożegnanie. On odmachał, a ja pobiegłam do domu. Byłam taka szczęśliwa, jak
nigdy. Rozejrzałam się w poszukiwaniu żywej duszy. Znalazłam tylko kartkę
przyczepioną do wielkiego, okrągłego lustra w holu.
Kochana Angel
Musiałam wyjechać z tatą do
Chin. Mamy tam do załatwienia kilka bardzo ważnych
spraw. W lodówce masz
zapas jedzenia. Żadnych imprez. Przyjeżdżamy za
tydzień. Kocham
cię.
Mama
Jasne, jak
zwykle ich nie ma. Przynajmniej będzie cicho. Wyrzuciłam kartkę do kosza i
poszłam do siebie. Przebrałam się w wygodne zielone dresy i luźną bluzkę z
myszki Miki. Żeby mieć później czas dla siebie postanowiłam odrobić lekcję. Od
razu zajęłam się matematykom. Nie mogłam jednak przestać myśleć o Dicku. Czemu
był taki smutny? Co go martwiło? Gdy mnie zobaczył od razu poprawił mu się
humor więc o co mu wcześniej chodziło? Nie wytrzymałam. Wiem, że rodzice znali
Wayne’a i mieli jego numer. Weszłam do ich pokoju i znalazłam notes z
telefonami. Szybko odszukałam numer do posiadłości Wayne’a i zadzwoniłam. Po
kilku sekundach w telefonie odezwał się jakiś mężczyzna.
-Witam,
posiadłość Wayne’a, mówi Alfred Pennyworth.
-Dzień doby,
tu Angel Ross. Czy jest Dick?
-Oczywiście,
już go daję. – Po chwili w telefonie usłyszałam głos Richarda.
-Cześć
Angel.
-Hej Dick.
Masz chwilę?
-Jasne.
-Słuchaj,
muszę cię o coś zapytać. Czemu w szkole zanim mnie poznałeś byłeś taki, no
smutny?
-Wiesz, mam
trochę ciężki okres, do tego zmiana szkoły. Po prostu mam trochę dużo na
głowie. Ty mi pomogłaś oderwać się od tych spraw. Dzięki.
-Nie ma za
co. Ale, czy tylko to? Nic się nie dzieje?
-Nie, nic.
-Na pewno? –
Byłam pewna, że Dick coś ukrywa. W szkole nie wyglądał jakby był zmęczony
zmianą szkoły. Ewidentnie coś się działo, coś ważnego.
-Jasne. Hej,
mam wolną chatę. Może wpadniesz do mnie?
-Teraz?
-Czemu nie?
-Ok. Za
niedługo będę.
-Na razie.
-Pa.
No dobra.
Muszę się za wszelką cenę dowiedzieć o co chodzi. Jedynym wyjściem jest
odwiedzenie Richarda i przeprowadzenie śledztwa. Z powrotem przebrałam siew
strój z dzisiaj i założyłam jeszcze szarą bluzę, bo robiło się już chłodnio. Do
posiadłości Wayne’a nie było aż tak daleko. Znajdowała się góra dwadzieścia
minut stąd. Pieszo. Właściwie to dziwne, że do tej pory nie spotkałam Dicka.
Nie zdzieliła nas tak duża odległość. Może to dlatego, że nie chodziłam na
przyjęcia organizowane przez Bruce’a. Zawsze wolałam zostać w domu.
Po piętnastu
minutach byłam przed posiadłością. Dom był ogromny. Trochę stary, ale zadbany. Miał
też wielki plac z tyłu. Zadzwoniłam dzwonkiem, a zza drzwi wyłonił się
szczupły, wysoki mężczyzna. Był starym, łysiejącym człowiekiem. Jego włosy i
wąsy były brązowe. Był ubrany w charakterystyczny dla lokaja stój.
-Witam
panienkę Ross. Zapraszam.
-Cześć. –
Posłusznie weszłam do domu. Pomieszczenie, w którym się teraz znajdowałam było
wypełnione różnymi obrazami i rzeźbami. Były w nim też szerokie schody, chyba z
romanizmu. Po chwili zobaczyłam Dicka wchodzącego do pomieszczenia.
-Cześć
Angel.
-Hej Dick.
-Może,
pójdziemy do mnie?
-Ok. –
Richard pokazał ręką na drugie piętro. Zaczęliśmy iść po schodach. Na górze
Dick pokazał mi jego pokój. Był pomalowany na czerwono. Podłoga i większość
mebli była z drewna. Na ścianie wisiał wielki telewizor.
-Rozgość
się. Chcesz może coś do picia?
-Może
napiłabym się herbaty.
-Zaraz
przyniosę.- Dick uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Ja w tym czasie znalazłam
pilota i włączyłam telewizor. Akurat leciały wiadomości. Rozejrzałam się
jeszcze po pokoju. Zauważyłam wielką tablicę korkową, a na niej zdjęcia,
wycinki z gazet związane z jedną rzeczą – śmiercią rodziców Dicka. Policja
odkryła, że to Tony Zucco przeciął liny i Graysonowie spadli. Później Batman go
złapał i zamknął w więzieniu.
-A teraz
bardzo ważna wiadomość - Powiedziała
prowadząca wiadomości. – Niebezpieczny przestępca Tony Zucco uciekł z więzienia
i jest na wolności. Zucco był oskarżony o wiele rabunków, wymuszeń i zabójstwa
Mary i Johna Graysonów. Policja prosi o szczególną ostrożność. – On uciekł? Jak
to w ogóle możliwe. Co za ochronę mają w tych więzieniach?! To pewnie przez to
Dick się tak zachowywał. A co jeśli Zucco będzie chciał dokończyć robotę?
-Uciekł –
usłyszałam głos Richarda. Gwałtownie odwróciłam się w stronę drzwi. Stał tam ze
spuszczoną głową i trzymał tacę z dwoma herbatami. Wszedł do środka i postawił
je na biurku.
-Przykro mi
Dick.
-Niepotrzebnie.
Już pogodziłem się z tą wiadomością. Policja poinformowała mnie pierwszego.
Było to już dwa tygodnie temu.
- To
dlaczego dopiero teraz…
-Myśleli, że
go złapią. Uciszyli sprawę, ale Zucco już zaczął okradać sklepy i wyłudzać
pieniądze więc musieli o tym powiedzieć.
-Czy
myślisz, że on przyjdzie po ciebie?
-Nie wiem.
Jeśli przyjdzie, to wyląduje z powrotem w więzieniu.
-Skąd taka
pewność? – Dick podszedł do mnie i objął w pasie.
-Umiem się
obronić.
-Wierzę. –
Richard przybliżył się do mnie. Nasze usta już prawie się stykały. Właśnie w tym
momencie zadzwonił telefon Dicka.
-Wybacz. –
Chłopak odebrał telefon i wyszedł z pokoju. Po chwili jednak wrócił. –
Przepraszam, ale coś mi wypadło. Muszę wyjść.
-Nic się nie
stało. I tak powinnam już wracać.
-Alfred cię odwiezie.
-Nie trzeba.
Pójdę pieszo. Pa Dick.
-Pa Angel. –
Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach. Przy drzwiach stał już Alfred.
-Do widzenia
panie Alfredzie.
-Do widzenia
panienko Angel. – Lokaj otworzył mi drzwi, a ja wyszłam z posiadłości. Byłam
zadowolona z tej wizyty. Dowiedziałam się co się dzieje i dlaczego Dick był smutny.
Teraz już nie muszę się martwić.
Szłam drogą
obok lasu. Było ciemno. Zdawało mi się nawet, że ktoś mnie śledzi. Serce
zaczęło mi mocniej bić. Nie mogę się dać przestraszyć. To tylko mim się wydaje.
Po chwili jednak z lasu wyskoczyła trojka mężczyzn.
-Cześć
panienko, nie za późno na takie wędrówki? – Powiedział jeden z nich. Nie
widziałam jego twarzy miał kominiarkę. Pozostała dwójka też.
- Mogło by
ci się coś stać. – Dodał drugi.
-My cię
obronimy w zamian za jakiś mały prezencik. – Wszyscy troje mnie otoczyli. Jeden
z nich miał w ręce nóż. – No już mała. Dawaj co masz.
-Ja nic nie
mam. – Powiedziałam prawdę. Nie miałam przy sobie żadnych pieniędzy.
-Łżesz mała
jędzo.
-Naprawdę! –
Ne byłam pewna co powinnam zrobić. Pamiętam jak bronić się przed napastnikiem,
ale co z nożem? Muszę się skupić. Mężczyźni robili się zdenerwowani. Ten
trzymający nóż chciał wbić mi go w brzuch, ale ja złapałam jego rękę i
wykręciłam ją. Mężczyzna upuścił nóż i cofnął się kilka kroków. Nie wiem nawet
co we mnie wstąpiło bo nagle chciałam walczyć z tymi facetami. Kolejny, chyba
najmłodszy mężczyzna podbiegł do mnie i próbował uderzyć mnie pięścią. Robiłam
szybkie uniki, a kiedy nadarzyła się okazja kopnęłam go z półobrotu. Facet
upadł na ziemię. Wtedy ostatni z nich wyciągnął pistolet. Cofnęłam się. On
podszedł do mnie i przyłożył mi go do głowy. Nie spuszczałam z niego wzroku.
Kiedy spojrzał na swoich kolegów złapałam za pistolet i odebrałam mu go. Teraz
ja miałam go na muszce. Mężczyzna przestraszył się i uciekł, a za nim jego
przyjaciele. Obejrzałam broń. Postanowiłam ją zatrzymać, tak na wszelki
wypadek. Schowałam pistolet do kieszeni bluzy i ruszyłam do domu. Wiem, że to
dziwne, ale podobała mi się walka z tymi facetami. Może powinnam to częściej
robić? Może sprawdziłabym się w roli bohatera? Kto wie? Wszystko jest
możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz