niedziela, 25 maja 2014

Rozdział V - Plan

”Piekło jest puste, a wszystkie demony są tutaj”. – William Shakspeare

Przez resztę dnia policja sprawdzała dom. Musieli mieć pewność, że nie ma tu żadnej bomby lub trucizny. Zadzwonili też oczywiście po rodziców. Na pewno nie byli szczęśliwi gdy usłyszeli, że ktoś zdemolował im dom i zagroził ich życiu. 

Usłyszałam jak drzwi do domu się otwierają, a do salonu wchodzą moi rodzice. Wystraszeni podbiegli do mnie i przytulili.
Byli dziwnie opiekuńczy.

-Jak dobrze, że nic ci się nie stało – powiedziała mama drżącym głosem

-Wszystko ok mamo. Nie musisz się martwić –Rodzice mocniej mnie przytulili. Byli bardzo przejęci i zdenerwowani. Chwilę później podszedł do nas mężczyzna, średniego wzrostu, o siwych włosach, wąsach i niebieskich oczach. Był ubrany w beżową koszulę, czarny krawat, buty, szare spodnie i płaszcz. Na nosie miał okulary. Podał rękę moim rodzicom i przedstawił się.

-Jim Gordon, komisarz policji Gotham.

-Robert Ross, a to moja żona Stella.

-Tak wiem. Dobrze, że państwa córka tak szybko do nas zadzwoniła. Udało nam się zebrać wszystkie próbki i ustalić czyją krew napisano ten napis. Wyjaśnię państwu wszystko, ale na osobności – Tata pokiwał porozumiewawczo głową i wskazał na drzwi do swojego gabinetu. Wszyscy poszli do pokoju i zamknęli za sobą drzwi. Nie mogłam tak po prostu siedzieć. Musiałam wiedzieć czyja była ta krew. Po cichu podeszłam do drzwi i przystawiłam do nich ucho. Z łatwością mogłam usłyszeć ich rozmowę.

-Ustaliliśmy, że krew należy do Kirka Langstroma. W zeszłym tygodniu on i jego rodzina zostali znalezieni martwi w ich domu. Oni także mieli krwawy napis na ścianie. Wiemy, że mamy do czynienia z przemyślanymi zabójstwami. Ktoś ma wyraźny plan. Miesiąc temu zamordowano pierwszą rodzinę. Każdą kolejną mordowano co tydzień. Ofiary nie miały jednak ze sobą żadnego związku.

-Znaliśmy Langstroma – powiedział tata – przez kilka lat pracował w naszej firmie. Był naszym najlepszym pracownikiem, ale potem odszedł do korporacji Wayne’a. Nie widzieliśmy się od dawna.

-To i tak już coś.

-Co z resztą zabitych? – zapytała mama – Kim byli? Może moglibyśmy ich rozpoznać.

-Pierwszego zamordowano Samuela Sticka, następnie Martę Bricks, Sarę Galloway, no i Kirka Langdtroma. Czy znacie państwo kogoś z nich.

-Wszystkich – odpowiedział tata – Oni byli pracownikami naszej firmy. Pracowali u nas jakiś czas, ale potem tak samo jak Langstrom przeszli do Wayne’a.

-Więc wszystko wiąże się państwem i z Brucem Waynem. Każe porozstawiać policjantów na terenie domu. Mieli państwo wielkie szczęście. Żyjecie dlatego, że nie było was w domu. Proszę na siebie uważać. Najlepiej nie wychodźcie z domu.

-Wynajmiemy ochroniarzy. Dziękujemy za pomoc komisarzu.

Usłyszałam jak rodzice i Gordon wstają z krzeseł. Szybko odeszłam od drzwi i usiadłam na kanapie. Kiedy wyszli z pokoju, podali sobie ręce i Gordon wyszedł. Rodzice poszli do kuchni i napili się wody. Byli wystraszeni. Nie dziwię im się. Nurtuje mnie tylko jedno pytanie. Dlaczego Gordon powiedział, że ofiary nie były ze sobą powiązane, skoro wszystkie pracowały u moich rodziców? Nie mieli tego w aktach? Może ktoś specjalnie wymazał tę pracę z ich życiorysu. Musze się tego koniecznie dowiedzieć.

Wstałam z kanapy. Chciałam jak najszybciej pójść do Dicka i ostrzec go. On też może być w poważnym niebezpieczeństwie.

Kiedy byłam już tuż obok drwi, ktoś złapał mnie za rękę. Momentalnie odwróciłam się i zobaczyłam, że to tata.  

-A ty dokąd się wybierasz młoda damo?

-Do przyjaciela.

-Na pewno nie teraz. Do póki nie dostaniesz ochroniarza nie wyjdziesz z tego domu.

-Tato!

-Bez dyskusji! Idź do siebie, ale już.

-Dobra.

Powoli poszłam schodami na górę. Weszłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Byłam wściekła. Sama umiem o siebie zadbać. Nie potrzebuję ochrony.

Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałam krzyki. Znów się kłócili. Byłam ciekawa o co tym razem. Wyszłam z pokoju i podeszłam jak najbliżej schodów. Teraz mogłam uważnie przysłuchać się ich kłótni.

-Musimy coś z tym zrobić  - powiedziała mama

-Niby co? Może mam do niego pójść i zwyczajnie poprosić, żeby nie zabijał mojej rodziny?!

-Może tak należy zrobić!

-Akurat! Nawet jakbym chciał do niego pójść, nie wiem gdzie go znaleźć.

-Nigdy nie powinniśmy tego zaczynać.

-Może masz rację, ale teraz nie możemy się wygadać. Musimy siedzieć cicho.

-Może jeśli powiemy o tym policji, to uchronimy naszą rodzinę.

-Nie możemy ryzykować Stella. Trzeba to przeczekać. Wynajmiemy najlepszych ochroniarzy w kraju. Wszystko się ułoży.

-Wiesz, że on ich pokona.

-Nie pokona. Obiecuję ci to.

Rodzice nie powiedzieli nic więcej. Nie mam pojęcia o co im chodziło. Wiedzą, kto chce nas zabić? Co ukrywają przed policją. Muszą być zamieszani w coś niebezpiecznego.

Szybko wróciłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Byłam zmęczona po tym całym dniu. Teraz chciałam tylko iść spać. Przebrałam się w krótkie fioletowe dresy, czarną bluzkę na ramiączkach i poszłam spać.

Następnego dnia widziałam jak rodzice jadą gdzieś samochodem. Razem z nimi był jakiś nieznany mi mężczyzna, pewnie ich nowy ochroniarz. Ciekawe kogo mi wybrali. Szybko umyłam się, uczesałam i ubrałam. Następnie zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Na dworze czekał na mnie wysoki, umięśniony mężczyzna o ciemno brązowych włosach i oczach. Był ubrany w czarny garnitur, wyjściowe buty, krawat i białą koszulę. Podszedł do mnie i przedstawił się.

-Witam cię Angel. Nazywam się Steven Schoot. Od dziś będę twoim ochroniarzem.

-Cześć Steven. Mogę ci mówić Steve?

-Oczywiście. Możesz do mnie mówić jak chcesz. Mam do ciebie tylko jedna prośbę. Nie próbuj uciekać, robić mi kawałów, ani kłócić się ze mną. Nie ochraniałem jeszcze dzieci więc daj mi trochę forów.

-Jasne, ale tak a propos, to masz trzy prośby.

-Nie, mam trzy zasady. Prośba jest jedna. Przestrzegaj ich.

Steve uśmiechnął się i podszedł w stronę czarnego mustanga. Był to jeden z naszych samochodów. Pewnie teraz tak będę podróżować do szkoły. Bomba. Steven otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam do samochodu. Mężczyzna zajął miejsce kierowcy i po chwili wyjechaliśmy. Nadal byłam trochę zdenerwowana wczorajszymi zdarzeniami. Naciągałam rękawy fioletowej bluzki i starałam się zabić czas. Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej małe lustereczko. Poprawiłam moje czarne włosy i pomalowałam usta błyszczykiem.  Schowałam lusterko i poprawiłam moją czarną, skurzaną kamizelkę. Upewniłam się, że mam zapięty rozporek moich czarnych jeansów i poprawiłam wiązanie moich fioletowych conversów. Byłam gotowa.

Po kilu minutach byłam już w szkole. Steve oczywiście musiał krzątać się wokół mnie i sprawdzać czy wszystko na pewno jest dobrze. Wiedziałam, że to będzie dla mnie ciężkie, ale musiałam jakoś dać radę.

Starałam się znaleźć Dicka, albo chociaż Emily. Niespodziewanie znalazłam całą czwórkę moich przyjaciół siedzących na trawie obok szkoły. Podbiegłam do nich i usiadłam obok Dicka.

-Hej, co tam? – zapytała Tessa – Czemu nie było was wczoraj w szkole?

-Postanowiliśmy wybrać się na małą wycieczkę – odpowiedział za mnie Dick. Chciałam go jak najszybciej stąd zabrać i powiedzieć mu co się stało, ale nie miałam okazji. Do tego za chwile miała zacząć się lekcja.

-Czyli poszliście na wagary. Wiedziałam! – Tess aż krzyczała z radości. Jak znam życie to założyła się z kimś o to, gdzie byliśmy – Nasz nowy chłopiec sprowadza Angel na złą drogę.

-Albo po prostu pomaga jej się trochę zabawić – usprawiedliwiła Dicka Em. Tessa wzruszyła ramionami.

-To i tak nie jest teraz ważne. Mam kolejną super nowinę!

-Niech zgadnę, mamy nowego ucznia w szkole?

-Skąd wiedziałaś Angel?! To miał być news!

-Ja tylko strzelałam.

-Wiem, wiem. Tak czy inaczej, ona jest od nas o rok starsza i jest bogata, tak jak ty Angel. Ma się tu dzisiaj zjawić.

Dokładnie w tym momencie przed szkołą pojawiła się długa, czarna limuzyna z zaciemnionymi szybami. Kierowca samochodu otworzył tylne drzwi, a z limuzyny wyszła wysoka, szczupła dziewczyna o niebieskich oczach i długich białych włosach. Z uniesioną głową szła w stronę budynku. Nie wiem czemu, ale nie ufam jej. Jest w niej coś, demonicznego. Nie mam zamiaru się do niej zbliżać. Po prostu nie chcę wpakować się w kłopoty, które ta dziewczyna może sprowadzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz