Wczorajsza noc była niesamowita. Byłam tak naładowana, że jeszcze przed snem zrobiłam sobie trening. Przez jakąś godzinę ćwiczyłam z workiem treningowym, potem porobiłam ćwiczenia gimnastyczne, a następnie trochę postrzelałam z łuku. W domu mieliśmy wielką siłownię. Zawsze mogłam tam poćwiczyć, albo odpocząć. Tylko tam nie słyszałam kłótni rodziców.
Następnego
dnia wstałam bardzo wcześnie i poszłam pobiegać. Nadal miałam w sobie tyle
adrenaliny. Po powrocie do domu zjadłam
śniadanie i przyszykowałam się do szkoły. Ubrałam się w granatowe ogrodniczki,
fioletową bluzkę, podkolanówki w tym samym kolorze i czarne buty do kolan z
niebieskimi sznurówkami.
Kiedy już
miałam wychodzić do szkoły dostałam smsa. Był od Dicka.
Dick:
Masz ochotę na trochę wolności?
Wyjrzałam
przez okno. Przed domem stał Dick. Pomachał mi, a potem pośpieszył do wyjścia.
Szybko zabrałam plecak i wyszłam z domu. Dick stał tam ubrany w luźną czerwoną koszulkę, czarne
spodnie i czerwone trampki. Miał ze sobą duży granatowy plecak.
-Witam pana
– przywitałam się
-Dzień dobry
madame – zaśmialiśmy się
-To, co
miałeś na myśli z ta wolnością?
-Wiesz,
dzisiaj mamy taki piękny dzień, nie warto marnować go na szkołę.
-Chcesz iść
na wagary?
-Nie,
oczywiście, że nie. Po prostu chcę iść gdzieś z przyjaciółką. Co ty na to?
-Hmm, w
sumie to czemu nie? Dawno nie byłam na mieście.
-Ekstra!
-To, gdzie
pójdziemy?
-Znam
naprawdę ekstra miejsce. Chodź za mną.
Dick zaczął biec w stronę miasta. Szybko ruszyłam
za nim. Chłopak był naprawdę szybki. Ledwo mogłam go dogonić, a dawałam z
siebie wszystko.
-To, gdzie
wczoraj byłeś – zapytałam by przerwać ciszę
-Musiałem
załatwić pewną sprawę. Bruce wyjechał do Chin i teraz ja muszę zajmować się
jego niektórymi sprawami.
-Bruce
wyjechał do Chin? Moi rodzice też.
-Naprawdę?
Może mają tam coś razem załatwić.
-Może.
Nic już nie
mówiliśmy. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy w mieście. Dick zatrzymał się
przed jakimś budynkiem mieszkalnym.
-Co tu
robimy? – zapytałam
-To
najlepsze miejsce do zabawy.
-Ten blok?
-Dokładnie
dach tego bloku – Dick podszedł do schodów przeciwpożarowych i zaczął się p nich
wspinać. Nie pytając o nic zrobiłam to samo. Budynek był dość wysoki. Kiedy
dotarliśmy na górę Richard ściągnął plecak i zaczął się rozciągać.
-Po co to
robisz?
-Poskaczemy
sobie trochę po tych blokach.
-Zwariowałeś?!
-Nie. Te
bloki są ze sobą prawie połączone. Latać po nich to łatwizna.
-Często to
robisz?
-Co noc.
-Wymykasz
się? – Dick nic nie powiedział. Chyba niechcąco wygadał się o lataniu po
nocach.
-Można tak
powiedzieć – odpowiedział w końcu – To co, gotowa?
-Sama nie
wiem.
-No chodź!
Będzie fajnie.
Bez słowa
ściągnęłam plecak i szybko się rozciągnęłam. Niepodziewanie Dick zaczął biec
przed siebie. Szybko ruszyłam za nim. Przeskakiwaliśmy przez różnego rodzaju
wentylacje, kominy, a nawet pomiędzy budynkami. Widać było, że chłopak robi to
naprawdę często. Dobrze wiedział kiedy ma się rozpędzić, a kiedy zwolnić. Takie
bieganie było naprawdę fajne. Budynki rzeczywiście nie były daleko od siebie i
nie było problemem przeskoczyć przez nie. Dopiero kiedy przyszło nam
przeskoczyć większą odległość trochę się zaniepokoiłam. Dick jednak biegł
dalej. Wcale nie przejmował się tak dużą odległością. Rozpędził się i
przeskoczył bez żadnego problemu. Ja
także się rozpędziłam i przeskoczyłam, robiąc przewrót w przód przy
lądowaniu. Dick zwolnił trochę. Wykorzystałam
to. Przyśpieszyłam i wyprzedziłam go.
-Stój Angel!
Dopiero
wtedy zobaczyłam, ze przede mną jest jeszcze większa odległość między
budynkami. Wiedziałam, że nie dam rady sią zatrzymać więc pobiegłam jak
najszybciej i skoczyłam. Już myślałam, że dam radę, kiedy zaczęłam lecieć w
dół. Zamiast na dach wpadłam przez okno do jakiegoś mieszkania. Czułam szkło
wbijające się pod moją skórę. Miałam nawet wrażenie, że coś sobie złamałam.
Podniosłam się powoli z ziemi. Zobaczyłam wtedy, że Dick jest tuż obok mnie.
Pomógł mi wstać i obejrzał czy nic sobie nie złamałam.
-Coś cię
boli? – zapytał, wyjmując przy tym kawałki szkła z mojej prawej nogi.
-Nadgarstek
– Dick złapał za mój nadgarstek i delikatnie go obejrzał.
-To
delikatne zwichnięcie. Nic ci nie będzie. Tak w ogóle to było bardzo odważne,
ale głupie posunięcie.
-Zrobiłam to
bo nie wyhamowałabym. Wcale nie miałam w planach wpaść do tego mieszkanka.
-Masz
szczęście, że jest puste.
Rzeczywiście.
Pokój, w którym się znajdowaliśmy był zaniedbany. W podłodze była dziura,
ściany były popękane i zżółkłe. Meble były bardzo stare i zniszczone. Zdziwiłam
się jednak bo na drewnianym stoliku leżał całkiem nowy kubek. Podeszłam do
stolika i chwyciłam go.
-Co jest? –
zapytał Dick
-Tu jest
kawa, do tego ciepła – Richard podszedł w moją stronę i zajrzał do kubka.
-Nie
jesteśmy tu sami. To może być kryjówka jakiegoś gangu. Musimy stąd iść.
Dick zaczął
kierować się w stronę drzwi kiedy usłyszeliśmy kroki. Szybko zareagowaliśmy i
schowaliśmy się w starej szafie. Wtedy usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają.
-Cholerne
bachory – powiedział jakiś mężczyzna – Musiały dla zabawy wybić okno.
-No nie wiem
– odezwał się drugi – Nie widzę żadnego kamienia, a tutaj jest krew.
-Racja,
przeszukaj pokój.
Siedzieliśmy
w tej starej szafie i modliliśmy się, żeby facet nie zajrzał do szafy.
Staraliśmy się oddychać jak najciszej mogliśmy. Dickowi wychodziło to nawet
dobrze, ale ja byłam strasznie zdenerwowana. Wtedy usłyszeliśmy głośniejsze
kroki. Ktoś był obok szafy. Dick zobaczył moje zdenerwowanie i złapał mnie za
rękę. Wtedy mężczyzna otworzył szafę. Richard nie czekał. Od razu kopnął go w
brzuch. Ten upadł na ziemię, ale do pokoju wrócił drugi. Chłopak szybko
podbiegł do niego, uderzył w podbródek i kopnął w twarz. Facet upadł i się już
nie podniósł. Wtedy pierwszy mężczyzna wstał i wyciągnął pistolet. Teraz to ja
wyskoczyłam z szafy i kopnęłam w pistolet napastnika. Ten próbował mnie
uderzyć, ale zrobiłam unik i kopnęłam go w krocze. Ten skulił się i upadł na
kolana. Nie czekając aż wstanie uderzyłam go z całej siły w twarz. Facet upadł
i już nie wstał.
-Nieźle –
pochwalił mnie Dick
-Dzięki. Ty
też go nieźle załatwiłeś.
-Dzięki.
-Trzeba
zadzwonić na policję.
-Jasne, już
dzwonie.
Dick wyszedł
z pokoju i zadzwonił na komisariat. Ja w tym czasie rozejrzałam się po
mieszkaniu. Gdzieniegdzie leżała broń, ubrania, jedzenie. Całe mieszkanie było
raczej zniszczone i nie dało się tu mieszkać. Bez wody, prądu, ogrzewania. To
naprawdę musiała być jakaś kryjówka. Pytanie brzmi czyja?
-Policja
zaraz tu będzie – wyrwał mnie z przemyśleń Dick – Powinniśmy iść do szpitala.
-Nic mi nie
jest.
-Wolę mieć
pewność.
-Dick, sam
powiedziałeś, że nic mi nie będzie. Nie zachowuj się teraz nadopiekuńczo.
-Jak chcesz.
-Dobra,
chodźmy już stąd. Musimy zabrać nasze plecaki z tamtego dachu.
-Racja,
chodźmy.
Wyszliśmy z
mieszkania i już chodnikiem poszliśmy po nasze plecaki. Jeśli mam być szczera,
to nadal bolał mnie nadgarstek i czułam, że mam trochę szkła pod skórą.
Postanowiłam, że pójdę już do domu. Zabraliśmy nasze plecaki i Richard
odprowadził mnie pod dom.
-No to do
jutra – pożegnałam się
-Tak, do
jutra – odpowiedział
Dick
wyciągnął w moją stronę rękę. Zaśmiałam się i przytuliłam go mocno. Potem już
bez słowa weszłam do domu. To co w nim zobaczyłam, zszokowało mnie. Dom
wyglądał jak po huraganie. Meble były poprzewracanie, niektóre połamane.
Szuflady i półki powyciągane z szafek. Ktoś musiał czegoś tu szukać. Poszłam
obejrzeć resztę domu. Wszędzie było tak samo. Weszłam do pokoju rodziców. Tam
oprócz wielkiego bałaganu był napis napisany krwią.
Twoja kolej rodzino Ross
Szybko
chwyciłam telefon i zadzwoniłam na policję. Bałam się o moją rodzinę. Ten kto
to napisał, na pewno chce nas skrzywdzić. Pytanie brzmi kto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz