Są chwile,
które nigdy nie wrócą, ale w pamięci, będą trwać wiecznie…
Minął
tydzień od śmierci rodziców. Ich pogrzeb odbył się cztery dni temu. Byli na nim
wszyscy moi znajomi. Był oczywiście Dick z Brucem, Tessa, Emily i Jake. Były
nawet Sara Lily i Emma. Jedyną osobą z mojej rodziny była moja ciocia Isabel,
siostra mamy. Ciocia Isabel nie była zbyt dobrą siostrą. Z tego co wiem zawsze
dokuczała mamie i podbierała jej chłopaków. Zawsze jednak była jej siostrą.
Teraz to ona ma stać się moją prawną opiekunką. Właśnie dziś wprowadza się do
naszego domu. Jedyna rzecz jaka mnie cieszy to to, że nie muszę się nigdzie
przeprowadzać. Nie zniosłabym kolejnej rozłąki z Dickiem.
Siedziałam w
salonie kiedy kilkoro mężczyzn wnosiło rzeczy cioci. Zajęło im to dobre poł
godziny, choć były to same ubrania i kosmetyki. Kiedy wszystko było już na
swoim miejscu do domu weszła ciocia. Była bardzo wysoką i szczupłą osobą. Miała
długie brązowe włosy i oczy. Była ubrana w czarną sukienkę do kolan z odkrytymi
plecami i czarne szpilki. Ciocia Isabel weszła do salonu i obejrzała mnie od
góry do dołu.
-Cała matka
– powiedziała z pogardą – Mam nadzieję,
że chociaż charakter masz ojca – chyba rozumiem czemu mama jej nie lubiła. Nie
odezwałam się do ciotki. Dalej siedziałam nieruchomo na kanapie – Może
wypadałoby mnie przywitać?
-Cześć.
-Widzę, że
rodzice nie nauczyli cię dobrych manier. Będę musiała o zrobić za nich.
-Nauczyli
mnie jak radzić sobie z wrednymi i aroganckimi ludźmi.
-Jeszcze
jedno słowo, a przysięgam, że przez miesiąc nie opuścisz tego domu.
-Ale się
boję – wstałam z kanapy i poszłam w stronę pokoju. Nie zdążyłam nawet dojść do
schodów, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Była to oczywiście
ciocia Isabel. Jej długie paznokcie wbijały się w moją skórę. Ciotka była dość
silna. Nadgarstek zaczął mnie boleć, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Nie jestem
taka jak twoja matka. Jeśli będziesz się wymykać, obrażać mnie albo nie wykonywać
moich poleceń, gorzko tego pożałujesz.
Wreszcie
wyrwałam się z uścisku ciotki. Od razu pobiegłam na górę i rzuciłam się na
łóżko. Zaczęłam płakać. Czy tak ma wyglądać moje życie? Cały czas mam słuchać
tej wiedźmy? Nie! Nie pozwolę na to. Muszę się gdzieś wyrwać. Sięgnęłam po
telefon i zadzwoniłam do Dicka.
-Halo? –
odezwał się głos w telefonie.
-Cześć Dick,
tu Angel.
-Hej Angel.
Jak się trzymasz?
-Jest
ok. Powoli przyzwyczajam się do bycia
sierotą.
-Nie mów
tak. Masz jeszcze swoją ciocię.
-Masz na
myśli tę ciotkę wiedźmę? Ty jesteś dla mnie bliższą rodziną niż ona.
-Jest aż
taka zła?
-Gorsza.
-Słuchaj,
może gdzieś wyskoczymy?
-Czemu nie.
Zrobię wszystko żeby uwolnić się od tej jędzy.
-Dobra.
Przyjadę po ciebie za pięć minut.
-To na
razie.
-Nara.
Dick
rozłączył się. Bardzo się cieszyłam, że w końcu gdzieś pojadę. Muszę odpocząć
od tych wszystkich problemów. Przebiorę się. Znając Dicka, to na pewno
pojedziemy gdzieś daleko. Muszę więc mieć jakiś wygodniejszy strój. Zajrzałam
do szafy. Nie zastanawiając się zbytnio wyciągnęłam szare jeansy, fioletową
bluzkę na ramiączkach i czarną ramonezkę – moje ulubione ubrania. Założyłam
wszystkie ciuchy i moje czarne motocyklówki. Po chwili usłyszałam dźwięk
nadjeżdżającego motocyklu. Wyjrzałam przez okno. Stał tam Richard. Był ubrany w czarne spodnie
, skórzaną kurtkę i glany. Obok niego stał czerwony motocykl. Nie potrafiłam
rozpoznać tego modelu, ani nawet marki.
Wolałam nie
ryzykować przyłapania przez Isabel. Mój pokój nie był aż tak wysoko więc postanowiłam,
że wyjdę przez okno. Otworzyłam je na oścież i skoczyłam na dach. Dick
przyglądał mi się z wielką uwagą. Ostrożnie skoczyłam na trawę.
-Ładne
zejście – pochwalił mnie Richard.
-Dzięki. To
gdzie jedziemy?
-Wiesz,
wczoraj do miasta przyjechał cyrk więc pomyślałem sobie, czemu nie?
-Bardzo
chętnie. Ostatni raz byłam w cyrku… - kiedy zginęli rodzice Dicka.
-Tak, ja
też.
-Nie jest ci
ciężko? Przebywać w miejscu, które wiąże ze sobą tyle wspomnień?
-Zawsze jest
ciężko. Jednak ja staram się kojarzyć te miejsca tylko z tymi najlepszymi
wspomnieniami.
Najlepszymi
wspomnieniami. To bardzo mądre. Do tej pory pamiętam moją pierwszą wizytę w
cyrku. Było lato. Choć miałam tylko sześć lat, uciekłam z domu po kłótni z
rodzicami. Do Gotham przyjechał wtedy cyrk, więc postanowiłam wybrać się na
pokaz. Było jeszcze za wcześnie, ale ja nie miałam ochoty czekać. Po kryjomu
wślizgnęłam się do namiotu cyrkowego. Znalazłam się na scenie. Byłam w miejscu
gdzie za kilka godzin wystąpią ludzie z wielkimi talentami. Czułam się
wyjątkowa. Niespodziewanie do namiotu wszedł chłopak, najprawdopodobniej w moim
wieku. Miał krótkie, czarne włosy i niebieskie oczy. Gdy zobaczył mnie na
scenie, był zdziwiony. Po chwili jednak zdziwienie znikło, a na jego twarzy
pojawił się uśmiech. Chłopak nie miał wtedy zębów jedynek u góry i wyglądał
bardzo śmiesznie. W jednym momencie zaczęłam śmiać się na cały głos.
-Co cię tak
śmieszy?! – zapytał lekko zdenerwowany
-Twoje zęby!
– wydusiłam nadal się śmiejąc
-Bardzo
śmieszne hieno – mina mi spoważniała. Mogłam znieść wiele, ale nie przezwiska.
-Jak ty mnie
nazwałeś?!
-Hiena,
hiena!
-Ja ci dam
hienę mały skunksie! - zaczęłam gonić chłopaka. Był dość szybki, ale nie tak
szybki jak ja. Kiedy go dogoniłam, skoczyłam na niego. Oboje leżeliśmy na ziemi,
tylko że ja leżałam na nim – I co teraz powiesz żartownisiu?
-Tylko
jedno. Spadaj! - chłopak złapał mnie za włosy i zmusił do zejścia z niego.
Kiedy wreszcie uwolnił się ode mnie, kopnął mnie w brzuch i wyrzucił w górę. Ja
na szczęście nie straciłam głowy. Zrobiłam fikołka w powietrzu i wylądowałam na
rękach, a potem znów stanęłam na nogi.
-Wiesz, że
dziewczyn się nie bije!
-Dziewczyn
może i nie, ale hieny mogę – zrobiłam wściekłą minę – Dobra już dobra. Rozejm?
– chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja niechętnie uścisnęłam ją – Jestem
Dick Grayson.
-A ja Angel
Ross.
***
Czas
spędzony z Dickiem w cyrku był naprawdę świetny. Dobrze było wreszcie odetchnąć
i przestać myśleć o śmierci rodziców. Było już dość późno, ale Richard chciał
mnie zabrać w jeszcze jedno miejsce. Tym razem nie powiedział gdzie.
Jechaliśmy
już jakieś dziesięć minut. Robiło się to już trochę nudne. Do tego miałam
wrażenie, że jeździmy w kółko. Wreszcie nie wytrzymałam. Musiałam zapytać się
Dicka gdzie jedziemy.
-Powiesz mi
wreszcie dokąd mnie zabierasz i czemu jeździmy w kółko?
-Muszę się
upewnić, że nikt nas nie śledzi.
-Po co ktoś
miałby nas śledzić?
-Jest kilka
powodów…
-Podaj choć
jeden!
-Choćby
dlatego, że jesteś super żołnierzem i ściga cię Slade Wilson.
-Skąd ty to
wiesz?
-Później ci
wszystko wyjaśnię. Zaraz będziemy na miejscu – po chwili wjechaliśmy w wąską
ulicę ze ślepym zaułkiem. Pomimo braku żadnego wyjścia, Dick nadal nie
zwalniał.
-Ściana
Dick.
-Wiem.
-Ściana!
-Wiem!
W ostatnim
momencie ściana uniosła się w górę, a my wjechaliśmy w jakiś tunel. Rozglądałam
się i próbowałam jakoś rozgryźć gdzie jesteśmy. Chwilę później wjechaliśmy do
wielkiej jaskini. Cała jaskinia była oświetlona. Znajdowało się w niej wiele
sprzętu do ćwiczeń, komputerów, miejsc na motory. Moją uwagę szczególnie
przykuła wielka moneta, sztuczny Dinosaur i karta Joker. Dick zatrzymał się i
zszedł z motoru.
-Gdzie my
jesteśmy Dick?
-Po części w moim domu. Witaj w jaskini Batmana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz