Najgorsi
wrogowie to ci dwulicowi przyjaciele...nigdy nie wiesz
po czyjej są stronie, czy można ich prosić o pomoc, czego się
można po nich spodziewać i kiedy zostaniesz zaatakowany...
Siedziałam
na łóżku szpitalnym. Choć po naszej bójce z nieznajomym nic mi się nie stało to
lekarze i tak postanowili mnie obejrzeć. Wcale nie miałam ochoty tu siedzieć.
Chciałam iść do Rose i Dicka aby sprawdzić co z nimi, ale nikt nie pozwalał mi
wychodzić.
Niespodziewanie do pokoju weszli moi rodzice.
Oboje przytulili mnie mocno i usiedli obok mnie na łóżku.
-Jak dobrze,
że nic ci się nie stało – powiedziała drżącym głosem mama
-Czemu nie
zaczekałaś na ochroniarza?
-Spóźniał
się i to długo.
-I tak powinnaś
poczekać – pokazałam tacie język, a ten chyba się uśmiechnął – Najważniejsze,
że wszyscy są cali. Lekarze cię zbadają i za jakąś godzinę będziemy w domu –
Mama pocałowała mnie w głowę. Rodzice wstali z łóżka i zaczęli kierować się w
stronę drzwi. Nie mogłam już wytrzymać. Musiałam ich spytać co przede mną
ukrywają.
-Tato!
-Tak?
-Muszę cię o
coś zapytać.
-Coś się
stało?
-Ten
mężczyzna, który nas zaatakował, myślę że to on grozi naszej rodzinie. Wiem
też, że jesteście wplątani w coś niebezpiecznego i że ukrywacie wiele przed
policją – rodzice spojrzeli na siebie i z powrotem usiedli na łóżku
-Masz rację
Angel – zaczął tata – ukrywamy przed tobą i przed policją wiele, ale to
dlatego, że chcemy cię ochronić.
-Myślę
jednak – dodała mama – że jesteś już wystarczająco duża aby znać prawdę.
-Otóż
osiemnaście lat temu pewna grupa naukowców i biznesmenów postanowiłam stworzyć
idealnego żołnierza. W skład tej grupy wchodziliśmy my, Bruce Wayne, Samuel
Stick, Marta Bricks, Sara Galloway i Kirk Langdtrom. Byliśmy przekonani, że
taki żołnierz zapewni nam umowę z wojskiem i wiele pieniędzy do końca życia.
Stworzyliśmy więc laboratorium, zebraliśmy ochotników i rozpoczęliśmy badania.
Przez dłuższy czas nie osiągaliśmy efektów. Nie pomogło nam też to, że Wayne
zrezygnował, bo uznał to za zbyt niebezpieczne. W końcu jednak udało nam się.
Stworzyliśmy serum, które czyniło człowieka super żołnierzem. Niestety wkrótce
się przekonaliśmy na jak cienkim stoimy lodzie. Nasz obiekt testowy owszem był
silny, miał wyostrzone zmysły, ale pojawiły się efekty uboczne. Agresja, napady
szału nie do opanowania, a nawet lekka psychoza. Nasz żołnierz był nie do
opanowania. Wtedy zrozumieliśmy, że serum należy podać już w pierwszych
chwilach życia.
-Chcieliście
podać je noworodkowi?!
-I podaliśmy
– powiedziała ze wstydem mama – Był to nasz największy błąd.
-Nigdy nie
powinniśmy się posuwać do czegoś takiego. Dziecko, któremu podaliśmy serum nie
doznało żadnych efektów ubocznych, ale za to nasz poprzedni obiekt testów…
-Uznał, że
go zdradziliśmy – dokończyła mama – Powiedział, że chcemy go zastąpić i że
kiedy nie będzie nam już potrzebny zabijemy go.
-Co w ogóle
jest prawie nie możliwe.
-Teraz ten
człowiek chce się zemścić – przez chwilę nic nie mówiliśmy. Nie mogłam
uwierzyć, że rodzice zrobili coś tak okropnego. Nadal jednak nurtowały mnie dwa
najważniejsze pytania.
-Podaliście
serum dziecku. Kim ono jest? – rodzice nic nie odpowiedzieli. Tata spuścił
głowę, a mama była już bliska płaczu – Kto?! Kto dostał serum?!
-Ty! –
wykrzyknął wreszcie tata, a ja znieruchomiałam – Akurat wtedy twoja mama była w
ósmym miesiącu ciąży. Postanowiliśmy poczekać ten jeden miesiąc i wstrzyknąć ci
serum.
-Jak
mogliście?! Jestem waszą córką, a nie obiektem testowym?!
-Wiemy. Nie
wiem czemu, ale wtedy uważaliśmy to za najlepsze rozwiązanie.
-I co? Jakoś
nie mam żadnej super siły.
-Jeszcze
nie. Masz wyostrzone zmysły, jesteś nad wyraz giętka i raczej nie masz
problemów z wysiłkiem fizycznym. To dopiero początek. Później twoje zdolności
będą coraz większe.
-No dobrze,
jestem super żołnierzem. Mam jeszcze jedno pytanie. Kto chce nas zabić.
-Ten
mężczyzna nazywa się Slade Wilson i… – dokładnie w tym momencie ktoś zamknął
drzwi. Rodzice próbowali je otworzyć, ale na próżno. Wtedy przez otwór
wentylacyjny do pokoju zaczął wpływać jakiś gaz. Zaczęliśmy się nim krztusić.
Wtedy w głośniku usłyszałam znajomy głos.
-I jest moim
ojcem – powiedziała Rose – On chce waszej śmieci, a ja mu w tym pomogę.
-Jak możesz
Rose?! Przecież jesteśmy przyjaciółkami!
-Nie! Nie
jesteśmy! To wszystko było tylko na pokaz. Miałaś mnie polubić, uznać że
jesteśmy podobne. Złapałaś moją przynętę, a teraz ty i twoi rodzice zginiecie
przez to.
Rose już nic
nie powiedziała. Już prawie nie mogliśmy oddychać. Tata próbował wyważyć drzwi,
ale na próżno. Okien też nie dało się zbić. Stąd nie było ucieczki. Wtedy mama
podeszła do mnie i założyła mi maskę tlenową.
-Oddychaj –
powiedziała ciężkim głosem – Masz przeżyć, rozumiesz?
-Mamo! Nie
mogę…
-Musisz dać
sobie radę! Kocham cię. Wiem, że jesteś silna.
-Mamo nie!
Mama powoli
zamykała oczy. Tata leżał już nieprzytomny. Łzy wypływały z moich oczu.
Krzyczałam i wołałam o pomoc, ale nikt nam nie otwierał. Widziałam jak rodzice
po raz ostatni wdychają zatrute powietrze.
W końcu ktoś
otworzył drzwi i wyprowadził mnie z pokoju. Gaz został odciągnięty, a lekarze
próbowali uratować rodziców. Niestety było już za późno. Zginęli. Umarli, żebym
ja mogła żyć. Żyję tylko dzięki poświęceniu mojej matki.
***
Siedziałam
na komisariacie i próbowałam poskładać jakoś wszystkie fakty. Moi rodzice nie
żyją przez Slade’a i Rose Wilson. Mam zamiar się zemścić. Sprawię aby oni
cierpieli tak jak ja. Nie będę miała litości. Nie będę miała wyrzutów. Zabiję
ich z zimną krwią i nikt mnie nie powstrzyma. Nikt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz