Stwarzać
pozory szczęśliwej. W głębi serca powoli się rozpadać…
Zaczęłam się budzić. Słońce dopiero wstawało, a niebo było
różowo – pomarańczowe. Uwielbiam wschody słońca. Każdy jest inny. Wschód słońca
jest nadzieją na nowy dzień. Dla mnie niestety nie ma żadnej nadziei. Muszę
opuścić Gotham City. Nie mogę jednak wyobrazić sobie rozłąki z przyjaciółmi, no
i z Dickiem. Do tego teraz dowiedziałam się, że Batman to Bruce Wayne, a Dick
to Robin. Będę się o niego podwójnie martwić. Do całego kłębka kłopotów dołącza
pan Slade Wilson, który za wszelką cenę chce mnie zabić. I tak właśnie powstaje
nasza wybuchowa mieszanka czarnego kota. Ale cóż mam zrobić?! Ja wcale nie
przyciągam pecha. On cały czas mi towarzyszy.
Kiedy słońce wreszcie wzeszło, poszłam się umyć i uczesać.
Zrobiłam sobie koński ogon i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne,
skórzane spodnie, fioletową bluzkę z krótkim rękawem z napisem PEACE i czarną
kurtkę skórzaną. Szybko założyłam na siebie ubrania. Następnie wyciągnęłam mój
czarny plecak w fioletowe gwiazdki, który zwykle zabierałam ze sobą w góry i
spakowałam do niego telefon, słuchawki, butelkę z wodą, portfel z pieniędzmi i
kilka batonów na przegryzkę. Przypomniałam też sobie o mojej spluwie.
Wyciągnęłam ją spod łóżka, gdzie leżała od śmierci rodziców i włożyłam za pasek
spodni. Założyłam też moje czarne glany. Wysłałam smsa do Dicka z prośbą by po
mnie przyjechał. Nie minęło dziesięć minut, a pod domem stał jego motocykl.
Zabrałam ze sobą plecak i po cichu wyszłam z pokoju. Zajrzałam przez dziurkę od
klucza do pokoju ciotki. Było ciemno, spała. Wolałam jednak zachować środki
ostrożności. Po cichutku zeszłam po schodach i wyszłam z domu. Uścisnęłam Dicka
na przywitanie i usiadłam na motocyklu. Po chwili Richard ruszył. Dziś nie było
zbyt ciepło, a wiatr był bardzo silny. Zrobiło mi się chłodno więc mocno
wtuliłam się w chłopaka.
-To co, jedziemy do szkoły? – zapytał Dick
-Nie mam dziś ochoty.
-Chcesz iść na wagary?
-Nie, oczywiście, że nie. Chcę po prostu spędzić czas z
przyjacielem.
-Skądś to znam. To gdzie chcesz jechać?
-Nie wiem. Ty coś wymyśl – Richard przez chwilę zastanawiał
się
-Już wiem. Pojedziemy do Jump City. Mieszkają tam moi
przyjaciele. Myślę, że ich polubisz.
-Super. Nie mogę się doczekać.
-Przed nami jakaś godzina drogi.
-Tak szybko.
-Cóż, nie lubię ograniczeń prędkości.
Uśmiechnęłam się. Chłopak przyśpieszył i zaczął wymijać
jadące samochody. Jechaliśmy w ciszy. Choć było tak wiele tematów do rozmowy,
to ani ja, ani Dick się nie odezwał.
***
Zaczęliśmy dojeżdżać do granic Jump City. Wysokie budynki
zaczęły wynurzać się zza górki. Podczas jazdy Dick zadzwonił do swoich
przyjaciół i zapowiedział naszą wizytę.
-To powiesz mi wreszcie kim są ci twoi przyjaciele?
-To bohaterowie, tak jak ja. Nazywają się Młodzi Tytani.
Kiedyś byłem ich liderem, ale postanowiłem wrócić do Batmana.
-Czemu? – Dick się nie odezwał. Chyba nie chciał poruszać
tego tematu.
Przejechaliśmy przez całe miasto aż w końcu dotarliśmy do
jego obrzeża. Wtedy ujrzałam wielką wierzę w kształcie litery T. Znajdowała się
na wysepce położonej kilka metrów od brzegu.
-Teraz się nie wystrasz – ostrzegł mnie Richard. Po chwili
chłopak przyśpieszył i wjechał prosto do morza. Niespodziewanie z wody wynurzył
się metalowy tunel. Dick wjechał do niego. Przez chwilę jechaliśmy pod wodą, aż
w końcu wjechaliśmy do podziemi wierzy. Pomieszczenie, w który się
znajdowaliśmy było pomalowane na szaro. Stało w nim kilka motocykli, niebiesko
biały samochód nieznanej marki i wiele narzędzi i urządzeń mechanicznych.
-To garaż – powiedział Dick i zaparkował przy reszcie
motocykli. Oboje zeszliśmy z pojazdu i zaczęliśmy kierować się w stronę windy.
Już po kilkunastu sekundach byliśmy na górze. Kiedy drzwi windy się otworzyły,
zobaczyłam czwórkę nastolatków. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Pierwszy
chłopak był szczupły, średniego wzrostu i był cały zielony. Jego skóra, włosy i
oczy były zielone, a jego uszy były szpiczasto zakończone. Chłopak miał na
sobie czarny kostium z fioletowym pasem po środku, szare rękawiczki i buty. Na
widok Richarda szeroko się uśmiechnął. Tuż obok niego stał drugi chłopak. Miał
ciemną skórę i niebieskie oko. W jego wyglądzie zdziwiło mnie jedno. Połowa
jego głowy i cały tułów były
mechaniczne. Za chłopakami stała dość wysoka dziewczyna o długich rudych
włosach i wielkich zielonych oczach. Jej oczy były niesamowite. Przypominały mi
diamenty, tyle że zielone. Dziewczyna była ubrana w krótką spódniczkę, bluzkę
bez ramiączek zapinaną na szyi, długie buty i rękawiczki bez palców sięgające
łokcia. Wszystko było w kolorze jasnofioletowym. Za całą trójką stała szczupła
i wysoka dziewczyna o bardzo bladej skórze, krótkich, fioletowych włosach i
oczach oraz małym czerwonym diamenciku na czole. Była ubrana w body z długim rękawem,
buty za kolana i pelerynę z kapturem. Wszystko ciemnofioletowe.
Dick przywitał się z przyjaciółmi, a następnie przedstawił
mnie.
-Słuchajcie, to jest Angel, moja przyjaciółka, o której wam
tyle mówiłem. Angel, to jest Bestia, – powiedział wskazując na zielonego – ale
możesz mu mówić Garfield.
-No chyba że wolisz ciacho, albo macho – powiedział Garfield
i puścił mi oczko.
-Chyba bardziej pasuje do ciebie kretyn – dodała dziewczyna z
fioletowymi włosami. Wszyscy się zaśmiali, a Garfield posmutniał.
-To jest Raven – powiedział Richard wskazując na bladą
dziewczynę – To Cyborg, – wskazał na mechanicznego – ale morzesz mówić mu
Victor, a to Gwiazdka, – wskazał z rudowłosą – która naprawdę ma na imię
Koriand’r.
-Bardzo miło mi cię poznać – Koriand’d podeszła do mnie i
przytuliła mocniej niż niejeden mężczyzna by potrafił.
-Mi…też…jest…miło – ledwo co wydusiłam. Dziewczyna wreszcie
mnie puściła. Uśmiech nie znikał z jej twarzy – Silna jesteś.
-Na mojej planecie taką siłę ma każdy.
-Jesteś kosmitką?
-Pochodzę z planety Tamaran, oddalonej od ziemi o jakieś
trzysta lat świetlnych. Na Tamaranie mamy zupełnie inne zwyczaje niż te
ziemskie, ale jedzenie jest podobne. Może chciałabyś spróbować którejś z moich
Tamarańskich potraw – już miałam się zgodzić, kiedy zobaczyłam, że stojący za
Gwiazdką chłopcy stanowczo odradzają mi spróbowania tych potraw.
-Wiesz, niedawno jadłam, ale następnym razem na pewno
skosztuję twojego jedzenia.
-Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że będziesz nas często
odwiedzać.
-Ja też – naprawdę cała czwórka wydawała się bardzo miła.
Czułam, że ich polubię.
Przez jakieś trzy godziny spędzałam czas z Tytanami. Przez godzinę grałam w gry z Garem
i Vickiem, następną godzinę spędziłam na malowaniu paznokci i robieniu makijażu
z Kori, a ostatnią godzinę graliśmy w siatkówkę na dachu ich wierzy. Tak
naprawdę tylko z Raven nie zamieniłam ani słowa. Nie to że nie chciałam, ale
ona po prostu mnie unikała. Garfield powiedział mi, że ona jest bardzo poważna
i raczej mało czasu spędza z przyjaciółmi. Wydaję mi się jednak, że ona jeszcze
nie poznała kogoś podobnego do niej. Kogoś, kto by ją rozumiał.
Kiedy skończyliśmy grać, Tytani i Dick zeszli na dół coś
zjeść. Ja postanowiłam zostać jeszcze na dachu. Było z niego widać całe miasto.
Podeszłam do krańca dachu i usiadłam na nim. Zimny wiatr wiał mi w twarz. Kilka
łez wypłynęło z mojego oka. Nie chciałam tego stracić. Domu, przyjaciół. Nie
chciałam wyjeżdżać. Czemu życie jest takie niesprawiedliwe?
-Czemu tu siedzisz? – usłyszałam głos Richarda za moimi
plecami. Szybko otarłam łzy i odwróciłam się w jego stronę. Dick usiadł obok
mnie.
-Macie stąd bardzo ładny widok.
-Wiem. Kiedy byłem jeszcze członkiem drużyny, często tu
przychodziłem. Codziennie wstawałem wcześnie rano i oglądałem wschód słońca. On
kojarzy mi się z…
-Nadzieją – dokończyłam
-Dokładnie – znów posmutniałam. Dick zawsze dodawał mi
otuchy. Straciłam go na kilka lat, teraz odzyskałam i co? Znów mam go stracić.
Muszę mu wreszcie powiedzieć o przeprowadzce.
-Muszę ci coś powiedzieć Dick.
-Śmiało.
-Moja ciotka, ona chce żebyśmy się przeprowadziły.
-Co?! Gdzie?! - Dick gwałtownie złapał mnie za rękę
-Do Star City.
-Angel, nie możesz wyjechać. Kiedy opuścisz Gotham,
Deathstroke cię zabije.
-Akurat on mnie najmniej martwi - uwolniłam się z uścisku Richarda
-Chwila, w Star City mamy przyjaciela, który w razie czego
cię obroni. Zadzwonimy do niego i…
-Nie boję cię Deathstroke’a! Boję się, że znów cię stracę –
przygryzłam wargi żeby się nie rozpłakać.
-Odwiedzałbym cię. Przyjeżdżałbym do ciebie co kilka dni i
wyjeżdżalibyśmy na takie wypady jak ten. Mógłbym nawet przyjeżdżać codziennie.
-Nie będziesz musiał. Nigdzie z nią nie pojadę.
-Wiesz, że ona jest twoją jedyną rodziną. Musisz jej słuchać.
-Nie ufam jej! Takie same przeczucia miałam do Rose! Wtedy
nie zaufałam instynktowi i kupiłam jej gadkę o ojcu, który ją nie kocha i o
zmarnowanym życiu. Myślałam wtedy, że ona mnie rozumie. Nie popełnię drugi raz
tego samego błędu. Nie zaufam tej jędzy i nigdzie z nią nie pojadę – odwróciłam
się od Dicka. Nie chciałam żeby widział moje łzy. Muszę panować nad emocjami.
-Czemu taka jesteś?
-Jaka?
-Udajesz twardą i szczęśliwą, ale naprawdę, nie dajesz sobie
rady i płaczesz.
-Bo nauczyłam się, że bycie sobą to za mało. Gdybym była
sobą, nikt nigdy by mnie nie polubił.
-Nieprawda! Ja cię polubiłem. Kiedy pierwszy raz cię
spotkałem. Lubię cię właśnie taką jaka naprawdę jesteś. Nieustraszona,
uczuciowa, zabawna. Nie polubiłem szukającej zemsty i opanowanej Angel.
Polubiłem zabawną Angel, która rzuciła się na mnie bo nazwałem ją hieną.
Polubiłem Angel, która nie bała się latać ze mną po budynkach i która po mimo
bólu nie dawała za wygraną. Nie zmieniaj się dla kogoś Angel. Bądź sobą. Taka
jesteś najlepsza.
-Może dla ciebie, ale…
-Nie bądź najlepsza dla mnie, czy dla przyjaciół. Bądź
najlepsza dla siebie – Dick miał rację. Jak zawsze zresztą. Muszę być sobą i
nie dawać za wygraną choćby nie wiem co.
-Dzięki Dick. Naprawdę mi pomogłeś.
-Jak zawsze – przez chwilę nic nie mówiliśmy – Ja też muszę
ci coś powiedzieć Angel. Zanim wyjedziesz.
-Słucham.
-Wiedz, że jesteś najlepszą rzeczą jaka spotkała mnie w życiu
– teraz nie mogłam się powstrzymał. Łzy mimowolnie wypływały z moich oczu.
Zbliżyłam się do Dicka, złapałam go za rękę, przyciągnęłam go tak, że prawie
stykaliśmy się nosami i pocałowałam go.
Dzień dobry pewnie myślisz,że jestem nową czytelniczką twojego bloga otuż niestety nie,przykro mi,ale ja w innej sprawie.Pamiętasz może swój porzucony blog?Frozen Love?Czy mogłam bym stworzyć nowego bloga i skopiować od ciebie rozdziały,a potem dokończyć opowiadanie?Oczywiście pod tymi rozdziałam które ty napisałaś podpisze ciebie.Albo mogłabym przejąć twój blog,ale to bardziej skomplikowane,jeśli nie miałabyś nic przeciwko napisz do mnie oto mój email: jejot2014@gmail.com. Dziękuje i życze dużo weny na tym blogu i żeby dużo osób cię czytało.
OdpowiedzUsuńWitam
UsuńJasne, że możesz skopiować rozdziały z Frozen Love, do swojego bloga, nie ma sprawy. Z chęcią będę go czytała.