sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział X - Bądź sobą


Stwarzać pozory szczęśliwej. W głębi serca powoli się rozpadać…

Zaczęłam się budzić. Słońce dopiero wstawało, a niebo było różowo – pomarańczowe. Uwielbiam wschody słońca. Każdy jest inny. Wschód słońca jest nadzieją na nowy dzień. Dla mnie niestety nie ma żadnej nadziei. Muszę opuścić Gotham City. Nie mogę jednak wyobrazić sobie rozłąki z przyjaciółmi, no i z Dickiem. Do tego teraz dowiedziałam się, że Batman to Bruce Wayne, a Dick to Robin. Będę się o niego podwójnie martwić. Do całego kłębka kłopotów dołącza pan Slade Wilson, który za wszelką cenę chce mnie zabić. I tak właśnie powstaje nasza wybuchowa mieszanka czarnego kota. Ale cóż mam zrobić?! Ja wcale nie przyciągam pecha. On cały czas mi towarzyszy.

Kiedy słońce wreszcie wzeszło, poszłam się umyć i uczesać. Zrobiłam sobie koński ogon i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne, skórzane spodnie, fioletową bluzkę z krótkim rękawem z napisem PEACE i czarną kurtkę skórzaną. Szybko założyłam na siebie ubrania. Następnie wyciągnęłam mój czarny plecak w fioletowe gwiazdki, który zwykle zabierałam ze sobą w góry i spakowałam do niego telefon, słuchawki, butelkę z wodą, portfel z pieniędzmi i kilka batonów na przegryzkę. Przypomniałam też sobie o mojej spluwie. Wyciągnęłam ją spod łóżka, gdzie leżała od śmierci rodziców i włożyłam za pasek spodni. Założyłam też moje czarne glany. Wysłałam smsa do Dicka z prośbą by po mnie przyjechał. Nie minęło dziesięć minut, a pod domem stał jego motocykl. Zabrałam ze sobą plecak i po cichu wyszłam z pokoju. Zajrzałam przez dziurkę od klucza do pokoju ciotki. Było ciemno, spała. Wolałam jednak zachować środki ostrożności. Po cichutku zeszłam po schodach i wyszłam z domu. Uścisnęłam Dicka na przywitanie i usiadłam na motocyklu. Po chwili Richard ruszył. Dziś nie było zbyt ciepło, a wiatr był bardzo silny. Zrobiło mi się chłodno więc mocno wtuliłam się w chłopaka.

-To co, jedziemy do szkoły? – zapytał Dick

-Nie mam dziś ochoty.

-Chcesz iść na wagary?

-Nie, oczywiście, że nie. Chcę po prostu spędzić czas z przyjacielem.

-Skądś to znam. To gdzie chcesz jechać?

-Nie wiem. Ty coś wymyśl – Richard przez chwilę zastanawiał się

-Już wiem. Pojedziemy do Jump City. Mieszkają tam moi przyjaciele. Myślę, że ich polubisz.

-Super. Nie mogę się doczekać.

-Przed nami jakaś godzina drogi.

-Tak szybko.

-Cóż, nie lubię ograniczeń prędkości.

Uśmiechnęłam się. Chłopak przyśpieszył i zaczął wymijać jadące samochody. Jechaliśmy w ciszy. Choć było tak wiele tematów do rozmowy, to ani ja, ani Dick się nie odezwał.

***

Zaczęliśmy dojeżdżać do granic Jump City. Wysokie budynki zaczęły wynurzać się zza górki. Podczas jazdy Dick zadzwonił do swoich przyjaciół i zapowiedział naszą wizytę.

-To powiesz mi wreszcie kim są ci twoi przyjaciele?

-To bohaterowie, tak jak ja. Nazywają się Młodzi Tytani. Kiedyś byłem ich liderem, ale postanowiłem wrócić do Batmana.

-Czemu? – Dick się nie odezwał. Chyba nie chciał poruszać tego tematu.

 

Przejechaliśmy przez całe miasto aż w końcu dotarliśmy do jego obrzeża. Wtedy ujrzałam wielką wierzę w kształcie litery T. Znajdowała się na wysepce położonej kilka metrów od brzegu.

-Teraz się nie wystrasz – ostrzegł mnie Richard. Po chwili chłopak przyśpieszył i wjechał prosto do morza. Niespodziewanie z wody wynurzył się metalowy tunel. Dick wjechał do niego. Przez chwilę jechaliśmy pod wodą, aż w końcu wjechaliśmy do podziemi wierzy. Pomieszczenie, w który się znajdowaliśmy było pomalowane na szaro. Stało w nim kilka motocykli, niebiesko biały samochód nieznanej marki i wiele narzędzi i urządzeń mechanicznych.

-To garaż – powiedział Dick i zaparkował przy reszcie motocykli. Oboje zeszliśmy z pojazdu i zaczęliśmy kierować się w stronę windy. Już po kilkunastu sekundach byliśmy na górze. Kiedy drzwi windy się otworzyły, zobaczyłam czwórkę nastolatków. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Pierwszy chłopak był szczupły, średniego wzrostu i był cały zielony. Jego skóra, włosy i oczy były zielone, a jego uszy były szpiczasto zakończone. Chłopak miał na sobie czarny kostium z fioletowym pasem po środku, szare rękawiczki i buty. Na widok Richarda szeroko się uśmiechnął. Tuż obok niego stał drugi chłopak. Miał ciemną skórę i niebieskie oko. W jego wyglądzie zdziwiło mnie jedno. Połowa jego głowy i cały  tułów były mechaniczne. Za chłopakami stała dość wysoka dziewczyna o długich rudych włosach i wielkich zielonych oczach. Jej oczy były niesamowite. Przypominały mi diamenty, tyle że zielone. Dziewczyna była ubrana w krótką spódniczkę, bluzkę bez ramiączek zapinaną na szyi, długie buty i rękawiczki bez palców sięgające łokcia. Wszystko było w kolorze jasnofioletowym. Za całą trójką stała szczupła i wysoka dziewczyna o bardzo bladej skórze, krótkich, fioletowych włosach i oczach oraz małym czerwonym diamenciku na czole. Była ubrana w body z długim rękawem, buty za kolana i pelerynę z kapturem. Wszystko ciemnofioletowe.

Dick przywitał się z przyjaciółmi, a następnie przedstawił mnie.

-Słuchajcie, to jest Angel, moja przyjaciółka, o której wam tyle mówiłem. Angel, to jest Bestia, – powiedział wskazując na zielonego – ale możesz mu mówić Garfield.

-No chyba że wolisz ciacho, albo macho – powiedział Garfield i puścił mi oczko.

-Chyba bardziej pasuje do ciebie kretyn – dodała dziewczyna z fioletowymi włosami. Wszyscy się zaśmiali, a Garfield posmutniał.

-To jest Raven – powiedział Richard wskazując na bladą dziewczynę – To Cyborg, – wskazał na mechanicznego – ale morzesz mówić mu Victor, a to Gwiazdka, – wskazał z rudowłosą – która naprawdę ma na imię Koriand’r.

-Bardzo miło mi cię poznać – Koriand’d podeszła do mnie i przytuliła mocniej niż niejeden mężczyzna by potrafił.

-Mi…też…jest…miło – ledwo co wydusiłam. Dziewczyna wreszcie mnie puściła. Uśmiech nie znikał z jej twarzy – Silna jesteś.

-Na mojej planecie taką siłę ma każdy.

-Jesteś kosmitką?

-Pochodzę z planety Tamaran, oddalonej od ziemi o jakieś trzysta lat świetlnych. Na Tamaranie mamy zupełnie inne zwyczaje niż te ziemskie, ale jedzenie jest podobne. Może chciałabyś spróbować którejś z moich Tamarańskich potraw – już miałam się zgodzić, kiedy zobaczyłam, że stojący za Gwiazdką chłopcy stanowczo odradzają mi spróbowania tych potraw.

-Wiesz, niedawno jadłam, ale następnym razem na pewno skosztuję twojego jedzenia.

-Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że będziesz nas często odwiedzać.

-Ja też – naprawdę cała czwórka wydawała się bardzo miła. Czułam, że ich polubię.

Przez jakieś trzy godziny spędzałam czas  z Tytanami. Przez godzinę grałam w gry z Garem i Vickiem, następną godzinę spędziłam na malowaniu paznokci i robieniu makijażu z Kori, a ostatnią godzinę graliśmy w siatkówkę na dachu ich wierzy. Tak naprawdę tylko z Raven nie zamieniłam ani słowa. Nie to że nie chciałam, ale ona po prostu mnie unikała. Garfield powiedział mi, że ona jest bardzo poważna i raczej mało czasu spędza z przyjaciółmi. Wydaję mi się jednak, że ona jeszcze nie poznała kogoś podobnego do niej. Kogoś, kto by ją rozumiał.

Kiedy skończyliśmy grać, Tytani i Dick zeszli na dół coś zjeść. Ja postanowiłam zostać jeszcze na dachu. Było z niego widać całe miasto. Podeszłam do krańca dachu i usiadłam na nim. Zimny wiatr wiał mi w twarz. Kilka łez wypłynęło z mojego oka. Nie chciałam tego stracić. Domu, przyjaciół. Nie chciałam wyjeżdżać. Czemu życie jest takie niesprawiedliwe?

-Czemu tu siedzisz? – usłyszałam głos Richarda za moimi plecami. Szybko otarłam łzy i odwróciłam się w jego stronę. Dick usiadł obok mnie.

-Macie stąd bardzo ładny widok.

-Wiem. Kiedy byłem jeszcze członkiem drużyny, często tu przychodziłem. Codziennie wstawałem wcześnie rano i oglądałem wschód słońca. On kojarzy mi się z…

-Nadzieją – dokończyłam

-Dokładnie – znów posmutniałam. Dick zawsze dodawał mi otuchy. Straciłam go na kilka lat, teraz odzyskałam i co? Znów mam go stracić. Muszę mu wreszcie powiedzieć o przeprowadzce.

-Muszę ci coś powiedzieć Dick.

-Śmiało.

-Moja ciotka, ona chce żebyśmy się przeprowadziły.

-Co?! Gdzie?! - Dick gwałtownie złapał mnie za rękę

-Do Star City.

-Angel, nie możesz wyjechać. Kiedy opuścisz Gotham, Deathstroke cię zabije.

-Akurat on mnie najmniej martwi - uwolniłam się z uścisku Richarda

-Chwila, w Star City mamy przyjaciela, który w razie czego cię obroni. Zadzwonimy do niego i…

-Nie boję cię Deathstroke’a! Boję się, że znów cię stracę – przygryzłam wargi żeby się nie rozpłakać.

-Odwiedzałbym cię. Przyjeżdżałbym do ciebie co kilka dni i wyjeżdżalibyśmy na takie wypady jak ten. Mógłbym nawet przyjeżdżać codziennie.

-Nie będziesz musiał. Nigdzie z nią nie pojadę.

-Wiesz, że ona jest twoją jedyną rodziną. Musisz jej słuchać.

-Nie ufam jej! Takie same przeczucia miałam do Rose! Wtedy nie zaufałam instynktowi i kupiłam jej gadkę o ojcu, który ją nie kocha i o zmarnowanym życiu. Myślałam wtedy, że ona mnie rozumie. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie zaufam tej jędzy i nigdzie z nią nie pojadę – odwróciłam się od Dicka. Nie chciałam żeby widział moje łzy. Muszę panować nad emocjami.

-Czemu taka jesteś?

-Jaka?

-Udajesz twardą i szczęśliwą, ale naprawdę, nie dajesz sobie rady i płaczesz.

-Bo nauczyłam się, że bycie sobą to za mało. Gdybym była sobą, nikt nigdy by mnie nie polubił.

-Nieprawda! Ja cię polubiłem. Kiedy pierwszy raz cię spotkałem. Lubię cię właśnie taką jaka naprawdę jesteś. Nieustraszona, uczuciowa, zabawna. Nie polubiłem szukającej zemsty i opanowanej Angel. Polubiłem zabawną Angel, która rzuciła się na mnie bo nazwałem ją hieną. Polubiłem Angel, która nie bała się latać ze mną po budynkach i która po mimo bólu nie dawała za wygraną. Nie zmieniaj się dla kogoś Angel. Bądź sobą. Taka jesteś najlepsza.

-Może dla ciebie, ale…

-Nie bądź najlepsza dla mnie, czy dla przyjaciół. Bądź najlepsza dla siebie – Dick miał rację. Jak zawsze zresztą. Muszę być sobą i nie dawać za wygraną choćby nie wiem co.

-Dzięki Dick. Naprawdę mi pomogłeś.

-Jak zawsze – przez chwilę nic nie mówiliśmy – Ja też muszę ci coś powiedzieć Angel. Zanim wyjedziesz.

-Słucham.

-Wiedz, że jesteś najlepszą rzeczą jaka spotkała mnie w życiu – teraz nie mogłam się powstrzymał. Łzy mimowolnie wypływały z moich oczu. Zbliżyłam się do Dicka, złapałam go za rękę, przyciągnęłam go tak, że prawie stykaliśmy się nosami i pocałowałam go.

2 komentarze:

  1. Dzień dobry pewnie myślisz,że jestem nową czytelniczką twojego bloga otuż niestety nie,przykro mi,ale ja w innej sprawie.Pamiętasz może swój porzucony blog?Frozen Love?Czy mogłam bym stworzyć nowego bloga i skopiować od ciebie rozdziały,a potem dokończyć opowiadanie?Oczywiście pod tymi rozdziałam które ty napisałaś podpisze ciebie.Albo mogłabym przejąć twój blog,ale to bardziej skomplikowane,jeśli nie miałabyś nic przeciwko napisz do mnie oto mój email: jejot2014@gmail.com. Dziękuje i życze dużo weny na tym blogu i żeby dużo osób cię czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam
      Jasne, że możesz skopiować rozdziały z Frozen Love, do swojego bloga, nie ma sprawy. Z chęcią będę go czytała.

      Usuń