Ludziom
zawdzięczam bardzo wiele, zwłaszcza problemów…
Stałam przed
wielkim budynkiem z napisem „Capitol”. Denerwowałam się. Kogo mam szkolić? Co
jeżeli to jedna wielka pułapka? Muszę zaryzykować. Wzięłam głęboki wdech i
przeszłam przez drzwi. Ściany hotelu były wykonane z jasnego marmuru, a podłoga
z piaskowca. Sufit holu był w kształcie koła. Podeszłam do recepcji. Stał przy
niej młody mężczyzna, ubrany w uniform boya, o zielonych oczach i rudych
włosach.
-Dzień
dobry. Mam umówione spotkanie w pokoju nr. 236 – mężczyzna sprawdził coś w
komputerze, a po chwili uśmiechnął się i podał mi klucz.
-Drugie
piętro, trzecie drzwi po prawej.
-Dziękuję
bardzo – odeszłam od boya i weszłam po kamiennych schodach. Korytarze hotelu
wydawały się być nieskończenie długie. W końcu dotarłam do mojego pokoju.
Włożyłam klucz do drzwi i przekręciłam go. Po chwili byłam już w środku. Pokój
był pomalowany na jasny błękit, a podłoga wykonana z szarego dywanu. Większość
mebli było białych, z niebieskimi dodatkami. Moją uwagę przykuło wspaniałe,
białe łoże z błękitnym baldachimem.
Nie
widziałam by w pokoju był ktoś jeszcze. Czułam jednak, że ktoś mnie obserwuje.
Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na
drzwiach balkonowych. Były otwarte. Wyciągnęłam schowane przy spodniach sai.
Nasłuchiwałam jakiegokolwiek dźwięku. W jednej chwili poczułam czyiś oddech na
karku. Momentalnie odwróciłam się i przystawiłam przeciwnikowi ostrze do
gardła. Nie miałam pewności czy nieznajomy jest karłem, czy dzieckiem. Miał
najwyżej metr trzydzieści wzrostu i był ubrany w ciemny kostium jaki noszą
wojownicy Ligii, ale ci naprawę dobrzy. Na głowie miał kaptur, więc nie mogłam
nic więcej dostrzec.
-Jeżeli
zabierzesz mi sai z gardła – odezwał się dziecięcym głosem - będziesz mogła
rozwiać wszystkie wątpliwości – powoli zabrałam ostrze i przypięłam je do
spodni. Chłopak ściągnął kaptur i zaczął mi się przyglądać z wrednym uśmiechem.
Miał najwyżej siedem, może osiem lat. Jego włosy były czarne, a oczy
szmaragdowe. Te oczy. Są dokładnie takie same jak oczy Talii. To jej syn.
-To chyba
jakiś żart – powiedziałam po chwili ciszy – Mam szkolić jakiegoś dzieciaka?
-Uwierz mi,
ja także nie jestem zadowolony tym układem. Musze jednak słuchać matki –
prychnęłam.
-Ile ty w
ogóle masz lat?!
-Osiem –
odpowiedział obojętnie.
-Niewiarygodne.
Nie wiedziałam, że Liga prowadzi przedszkole.
-Zważaj na
słowa. Nie zapominaj, że jestem wnukiem Ra’s al Ghula. Jestem wyjątkowy –
chłopiec zaczął chodzić naokoło mnie i przyglądać mi się – Wiele o tobie
słyszałem. Wiem jednak, że przeszłaś na emeryturę. Nie mam pewności, czy
podołasz temu zadaniu – przysięgam, że jak ten bachor zaraz się nie przymknie
to wpakuję mu sai do gardła – Jakoś wczoraj dużo czasu minęło, zanim mnie
usłyszałaś.
-To byłeś
ty! – złapałam chłopaka za ramiona i przycięłam go do ściany – Jakim prawem włamałeś
się do mojego mieszkania?!
-Chciałem
zobaczyć, z kim mam do czynienia. Lubię znać wszystkie informacje – puściłam
chłopaka i przeczesałam ręką włosy.
-Powiedzmy,
że wybaczam ci włamanie. Jak będą wyglądały treningi.
-Ty mi to
powiedz. Moja matka nie przekazała mi żadnych informacji od nośnie sposobów
szkoleniowych. Wiem jedynie, że treningi będą się odbywały w miejscowej
posiadłości mojego dziadka – Świetnie, będę szkolić wnuka Ra’s al Ghula i to
jeszcze w jego domu. No po prostu świetnie – Czy zgadzasz się na te warunki? –
spojrzałam na chłopaka. Stał wyprostowany, z poważnym wyrazem twarzy. Widać
było, że spędził z Ligą całe życie.
-Oczywiście,
że się zgadzam.
-Wspaniale.
Zaczynamy jutro o trzynastej. Oczywiście zrobię sobie przedtem odpowiednią
rozgrzewkę i od ciebie oczekuję tego samego – chłopak zaczął kierować się w
stronę balkonu – Adres czeka już na ciebie w mieszkaniu. Oczekuję
punktualności.
-Ależ
oczywiście nieznajomy – chłopak przewrócił oczyma.
-Czy aż tak
potrzebujesz wiedzy o moim imieniu?
-Lubię mieć
wszystkie informacje – uśmiechnęłam się wrednie, a chłopiec zmarszczył brwi.
-Damian.
-Angel.
-Wiem
przecież. Wychodzisz pierwsza.
-Tak jest –
powoli wyszłam z pokoju, a następnie z hotelu. Nie mogłam uwierzyć, że Talia ma
syna. Owszem, wspominała coś o ukochanym, ale nie sądziłam, że romans zaszedł
tak daleko. Kim jest jego ojciec. Acha, to pytanie z pewnością będzie chodziło
mi po głowie przez najbliższe dnie. Może jakoś uda mi się tego dowiedzieć.
***
Weszłam do
mieszkania i zamknęłam drzwi z hukiem. Richard zerwał się z kanapy i podszedł
do mnie.
-Co się
stało? – zapytał z buzią pełną chipsów – Coś nie tak? – rzuciłam mu wrogie spojrzenie.
Chłopak szybko przełknął pokaram.
-Okazało
się, że mam szkolić ośmioletniego dzieciaka! Wyobrażasz to sobie?! – przeszłam
do kuchni i wyciągnęłam z szafki butelkę wódki. Otworzyłam ją i nalałam trunku
do szklanki – Do tego ten bachor był tu w nocy. Podglądał mnie! – wypiłam całą
szklankę na raz, a Dick nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam napływające
ciepło. Już zapomniałam jak alkohol na mnie działa. Zakaszlałam i jak
najszybciej popiłam trunek wodą. W jednym momencie Richard wybuchnął śmiechem.
-Boże,
przepraszam, ale, – chłopak nie mógł powstrzymać się od śmiechu – ostatni raz
widziałem cię taką zdenerwowaną kiedy dałem ci do spróbowania wasabi.
-Naprawdę,
bardzo zabawne. Jutro będę zmuszona szkolić go w domu Ra’s al Ghula - usiadłam
na kanapę i westchnęłam. Dick usiadł obok mnie, a ja położyłam głowę na jego
ramieniu – Boję się – przyznałam w końcu, a chłopak spojrzał na mnie z wielkim
zdziwieniem – Boję się, że nie dam rady go wyszkolić, a wtedy Talia zabije
Natalie.
-Angel.
Jesteś jedną z najlepszych wojowniczek jakie znam. Liga cię wyszkoliła, wiec
nie będziesz miała problemu z nauką tego dzieciaka.
-Może masz
rację – Dick pocałował mnie w policzek.
-No pewnie,
że mam – uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w usta.
Narracja
trzecio osobowa
Czarnowłosy
chłopak siedział przy kominku i przyglądał się tańczącemu ogniu. Lubił patrzeć
na ogień. Podobało mu się w nim to, że bardzo trudno go powstrzymać i jest
zabójczy. Dokładnie tak jak ona. Czemu się spóźniała? To pytanie dręczyło go od
dłuższego czasu. Wstał z fotela i podszedł do okna. Jego niebieskie oczy nie
spuszczały wzroku z horyzontu. Martwił się. Już dawno powinna tu być.
Po kilku
minutach, udało mu się dostrzec sylwetkę kobiety. Nie był pewny, czy to ona.
Poruszała się nienaturalnie. Po chwili, jednak był pewien. Jej czarne włosy i
brązowe oczy poznałby wszędzie. Niestety zauważył coś dziwnego. Kiedy
zorientował się, co się dzieje, wybiegł z posiadłości i złapał ją kiedy o mało
się nie przewróciła. Jej ubranie było zakrwawione, a ona sama ledwo przytomna.
Chłopak zaniósł ją do domu i zatamował krwotok. Był sam. Musiał sobie poradzić.
Jak najszybciej pobiegł po bandaże, a w między czasie zadzwonił po pomoc.
Opatrzył powierzchownie dziewczynę i przyniósł jej coś do picia. Czarnowłosa wypiła
szklankę wody i położyła się by choć na trochę odetchnąć.
-Co się
stało? – zapytał w końcu chłopak
-Cóż –
dziewczyna ledwo co mówiła – Przesadziłam. Zadarłam z Ligą, eliminowałam ich.
To już zaszło za daleko. Chcą się mnie pozbyć.
-Nie pozwolę
im Cass. Przysięgam – dziewczyna położyła zakrwawioną dłoń na policzku
chłopaka. Czuła cos do niego, tak jak on
do niej. Różnica wieku się nie liczyła – Ja…
-Wiem Tim,
wiem – dziewczyna przyciągnęła czarnowłosego do siebie i pocałowała go – Zbyt
długo na to czekałam.
-Stanowczo –
tym razem to chłopak pocałował dziewczynę. Uważając, by jej bardziej nie zranić
położył się obok niej i przytulał, by czuła się bezpieczna.