niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział X - Nowe życie


Oddychaj głęboko, oddychaj czysto,
Wiedz, że jestem tutaj, wiedz, że jestem tutaj
I czekam.
Pozostań silna, zostań, odejdź,
Nie musisz się obawiać, nie musisz się obawiać
Czekam.

Wkrótce cię zobaczę, wkrótce cię zobaczę.

Jak mogło serce jak twoje
Kiedykolwiek kochać serce jak moje
Jak mogłem wcześniej żyć
Jak mogłem być taki ślepy
Otworzyłaś moje oczy
Otworzyłaś moje oczy.

Willamette Stone - Hear Like Yours

Siedziałam na sali treningowej i czekałam na Damiana. Przyszłam wcześniej, bo chciałam się psychicznie przygotować do pożegnania. Spędziliśmy ze sobą wspaniałe miesiące. To dobry dzieciak. Szkoda tylko, że Talia zrobiła z niego zabójcę. Mam nadzieję, że jeśli spotka ojca, nie… kiedy spotka ojca się zmieni. Przestanie zabijać. Mam taką nadzieję…

Usłyszałam odgłos otwierania drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Damiana. Nie miał na sobie sportowego stroju. Był ubrany w czarne spodnie, golf i buty. Chłopiec podszedł do mnie ze smutną miną.

-Co tu robisz tak wcześnie? – zapytał.

-Chciałam być tu przed tobą. Muszę ci coś powiedzieć.

-Ja też, ale damy mają pierwszeństwo – uśmiechnęłam się. On właśnie taki był. Bezlitosny, wredny, owszem. Kiedy jednak dobrze się go poznało, dało się wnim dostrzec dobro i szacunek do innych.

-Niestety, ale musimy przerwać nasze treningi. Zrywam układ z Talią – Damian otworzył szerzej oczy, ale później na jego twarzy pojawiła się ulga.

-To przykre, ale wiedziałem, że nasz układ kiedyś się skończy. Nauczyłaś mnie bardzo wiele i za to ci dziękuję – nie mogłam się powstrzymać. Uklękłam na kolano i przytuliłam Damiana z całej siły. Jest wspaniałym chłopcem wychowanym przez złą matkę. Chciałabym mieć kiedyś takiego syna…

-Będę za tobą tęsknić Damianie. Byłeś wspaniałym uczniem.

-A ty świetną nauczycielką – wypuściłam chłopca z objęć, choć bardzo tego nie chciałam.

-To co chciałeś mi powiedzieć?

-Już nic – pokręcił głową – To już nie ważne – złapałam go za rękę.

-Mam nadzieję, że wkrótce poznasz swojego ojca. Jest bardzo mądry i silny, ale co najważniejsze, jest dobry. I nauczy cię, tej najczystszej dobroci – moja wypowiedź najpierw go zdziwiła. Potem jednak uśmiechnął się. Pocałowałam go w głowę i wstałam – Kiedy mogę spotkać się z Talią?

-Przyjdzie dziś do twojego domu. Wieczorem – uśmiechnęłam się lekko – Żegnaj Angel.

-Żegnaj Damianie – Chłopiec zaczął iść w kierunku drzwi, a mi chciało się płakać. Zagryzłam więc wargę i dalej patrzałam jak odchodzi. Kiedy drzwi za nim się zamknęły, upadłam na kolana. Nie wierzyłam, że będę za nim tak tęsknić. A jednak. Już tęsknię.

***

Była już dwudziesta. Richard poszedł do pracy. Talia nadal się nie zjawiła. Nie denerwowałam się, choć miałam czym. Zamierzam szantażować kobietę, która w każdej chwili może mnie zabić. A ja byłam spokojna jak nigdy.  Może to dlatego, że miałam na nią niezłego haka. Tak, to pewnie przez to.

Wtem pojawiła się w oknie. Nawet nie widziałam kiedy weszła. Brązowo włosa podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.

-Zrywasz ze mną układ, tak?

-Owszem – powiedziałam najpewniej jak umiałam.

-Szkoda. Dobrze współpracowało ci się z Damianem, nie sądzisz?

-Był dobrym uczniem.

-A ty dobrą nauczycielką. Widzę to, po postępach jakie zrobił – Talia westchnęła – Liczyłam jednak, że postanowisz do nas wrócić. Wtedy twoja przyjaciółka pożyłaby sobie – kobieta uśmiechnęła się wrednie, ale nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia. Zachowałam powagę.

-Naprawdę sądziłaś, że nie ostrzegę Natalie? – mina zielonookiej zrzedła – Inferno jest już daleko stąd. Tam, gdzie jej nie znajdziesz.

-Tak sądzisz?

-Mam przyjaciela, który zna cię dość dobrze Talio. Znalazł dla Natalie idealną kryjówkę. Poza tym, chyba nie chcesz tracić całego swojego czasu na szukanie jednej dziewczyny.

-Nie muszę. Zajmę się Caine – zaśmiałam się.

-Sęk w tym, że nie. Zostawisz Cassandrę w spokoju.

-Niby dlaczego miałabym to zrobić? – Talia starała się zachować zdrowy rozsądek, ale grunt palił jej się pod nogami.

-Bo nie chcesz, żeby Bruce dowiedział się, że ma syna – kobietę zamurowało – Przynajmniej na razie.

-Jak ty…

-Wystarczyła mi próbka krwi, którą zebrałam na ostatnim treningu. Ona potwierdziła podejrzenie Cassandry o twoim romansie z Mrocznym Rycerzem i o jego owocu. Zrozumiałam, że w całej tej farsie chodzi o to, bym wróciła do Ligii, kiedy Damian zapytał mnie, czy nie chciałabym wrócić. Powiedz szczerze, Ra’s nie był zadowolony moim odejściem? – Talia milczała – Tak myślałam. Umówmy się tak. Ty zostawisz Natalie i Cassandrę w spokoju, raz na zawsze. Ja w zamian nic nie powiem Bruce’owi. Twoja tajemnica, będzie bezpieczna – kobieta patrzyła na mnie ze złością. Wiedziała, że ją przechytrzyłam. Wymyśliła dobry plan, ale mnie nie doceniła. Własnej uczennicy.

-Zgoda. Ale masz milczeć jak grób.

-Bez obaw. Umiem dochować tajemnicy – Talia uśmiechnęła się, a następnie wyskoczyła przez okno. Udało się. Wygrałyśmy.

***

Był środek nocy. Usłyszałam otwieranie drzwi, ktoś zaświecił światło. Richard. Nie wstawałam z łóżka. Po kilku minutach dołączył do mnie Dick. Przytuliłam się do niego, a on pocałował mnie.

-Udało się Dick. Przechytrzyłyśmy ją.

-Kogo? – zapytał zdiwiony.

-Talię. Zakończyłam z nią „współpracę”.

-To świetnie, Angel. W końcu możesz przestać się nią przejmować. A co z Natalie?

-Jest na Hawajach. Bruce stwierdził, że to najlepsze miejsce. Wiedziałeś, że ma tam małą jaskinię?

-Nie miałem pojęcia.

-Ja też – znów pocałowałam chłopaka, a on momentalnie się podniósł. Ściągnął bokserki i usiadł na mnie.

-Trzeba to uczcić – uśmiechnęłam się. Richard rozebrał mnie do naga, a następnie zaczęliśmy świętowanie.

 

Oczami Talii

Stałam przed drzwiami do jego pokoju. Będzie wściekły. Ja mogłam dać się przechytrzyć?! I to jeszcze jej! Zawiodłam. Najgorsze jest to, że zna prawdę. Oby nie popełniła żadnego głupstwa i nie powiedziała mu prawdy. Nie. Nie zrobi tego. Jest honorowa.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Pokój urządzony w czerwonych barwach z meblami c ciemnego drewna. Ojciec stał przy oknie i przyglądał się ośnieżonym szczytom górskim. Nawet na mnie nie spojrzał. Powoli podeszłam do niego, ale nie odezwałam się.

-Nie ma jej z tobą, – powiedział niespodziewanie – więc zakładam, że nie żyje?

-Nie ojcze. Angel mnie…przechytrzyła – Ra’s zacisnął pięści.

-W jakim sensie?

-Dowiedziała się, kim jest ojciec Damiana. Zagroziła, że powie Bruce’owi prawdę.

-Na to za wcześnie.

-Dlatego pozwoliłam jej odejść. Z jej wypowiedzi zrozumiałam, że prawdę zna też Cain. Nie możemy także i jej zabić. Takie podyktowała warunki – ojciec odwrócił się w moją stronę, a w jego oczach zobaczyłam gniew.

-Zawiodłaś mnie Talio. Już po raz drugi – starałam się zachować powagę – Obiecuję ci, że jeśli zrobisz trzeci błąd, czwartego nie dożyjesz.

-Oczywiście ojcze – ukłoniłam się i powoli opuściłam pokój. Kiedy drzwi się zamknęły, odetchnęłam z ulgą – Przysięgam ci Angel. Jeszcze się zemszczę.

 

Oczami Angel

Miesiąc później Richard musiał wyjechać do Gotham. W mieście zaczął grasować nowy Red Hood i Batman będzie potrzebował pomocy. Tak przynajmniej sądzi Dick. Ja nie mogę wyjechać, bo mam pracę. Bruce zaproponował mi stanowisko dyrektora oddziału Wayne Enterprises w Bludhaven. Powiedział, że to w zamian za pomoc Cassandrze. To miłe z jego strony. Na początku nie chciałam się zgodzić, ale Dick mnie przekonał. Chcemy kupić dom, więc pieniądze będą potrzebne.

Pożegnałam chłopaka i wróciłam do mieszkania. Od rana czułam się nie za dobrze, więc położyłam się na kanapie. Było mi strasznie niedobrze i myślałam, że zwrócę śniadanie. Czułam się gorzej niż na weselu Em. W końcu nie wytrzymała. Biegiem wstałam z kanapy i podeszłam do toalety. Wszystko wyleciało ze mnie dużo szybciej niż weszło. Kiedy skończyła, umyłam zęby i buzię. Zrobiło mi się trochę lepiej, ale nadal miałam nudności. Może jestem chora, sama nie wiem. To jedyne co przychodzi mi do głowy. Chyba, że…

Szybko się ubrałam i zaczęłam iść w stronę apteki. Kupiłam potrzebną rzecz i wróciłam do mieszkania. Odpakowałam test i użyłam go. Po chwili wszystko stało się jasne. Na teście ciążowym widniał +. Jestem w ciąży. Dick i ja będziemy mieli dziecko. Nie mogłam uwierzyć w co się stało. Zostanę matką… Muszę powiedzieć Richardowi. Nie. Powiem mu, jak wróci. Nie chcę by się martwił. Poza tym, chcę zobaczyć jego minę.

***

Richard wrócił już po tygodniu. Nie powiedział mi co się dokładnie stało, ale wiem już, że Bruce dowiedział się, że Jason żyje.

Czekałam na chłopaka w salonie. Siedziałam na kanapie, a drzwi do domu się otworzyły. Wszedł do środka, zdjął płaszcz oraz buty i usiadł obok mnie. Pocałował mnie na przywitanie i przyciągnął do siebie.

-Tęskniłem za tobą skarbie.

-Ja za tobą też – Dick znów mnie pocałował i chciał zaciągnąć mnie do łóżka. Zatrzymałam go jednak.

-Co jest.

-Muszę co coś powiedzieć, Dick – mężczyzna znów usiadł na kanapie i spojrzał mi prosto w oczy – Jestem w ciąży – Richard zaniemówił. Przyglądał mi się nic nie mówiąc – Będziemy mieli dziecko -  Dopiero po chwili się odezwał.

-To…to wspaniale! – mężczyzna przytulił mnie, a następnie pocałował – Zostanę ojcem.

-Tak. Będziemy rodzicami – przyglądaliśmy się sobie z uśmiechami. Dick położył rękę na moim policzku.

-Nie. Będziemy świetnymi rodzicami – i znów złożył namiętny pocałunek na moich ustach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz